Justice for Jakub Marchewka
Justice for Jakub Marchewka
Mija 3 tygodnie od tragicznej śmierci 28-letniego Jakuba Marchewki. Zginął 4 kwietnia, w Wielkanoc od strzału, a właściwie od dwóch kul wystrzelonych przez sprawcę, który prawdopodobnie nadal przebywa na wolności. Czas mija, a my nadal czekamy…
10 kwietnia w kościele św. Ferdynanda odbyło się ostatnie pożegnanie Jakuba Marchewki. Byli na nim bliscy, rodzina, przyjaciele, ale także osoby, które nie znały tego młodego człowieka, ale jego śmierć nimi wstrząsnęła. Po mszy niektórzy udali się na miejsce, gdzie zginął Jakub. 11 kwietnia – po raz kolejny Polonia zgromadziła się w miejscu tragedii. Minął drugi tydzień, każdy miał nadzieję, że poznamy zabójcę Polaka, który zostanie oskarżony o tak bestialski czyn, tymczasem cisza…
Polonia po raz kolejny stawiła się przy Addison i Austin, tym razem w większej grupie. Blisko tysiąc osób wzięło udział w marszu #justiceforjakubmarchewka w niedzielę 18 kwietnia. Blisko tysiąc osób – co to jest, patrząc na statystyki i ilość Polaków mieszkających w Chicago. Można powiedzieć, że to kropla w morzu – więcej Polonii przychodzi na koncert jakiegoś tam zespołu disco polo, który po raz dziesiąty przyjechał do Wietrznego Miasta.
Na Facebooku i w innych mediach społecznościowych trwało tzw. pospolite ruszenie – tysiące osób zadeklarowało swoją obecność, klikało, że będą, że popierają marsz przeciwko przemocy, która zalewa ulice Chicago… Tymczasem, gdy przyszło co do czego w miejscu tragedii pojawiło się zaledwie około tysiąca osób. Dobre i to, ale jak mają nas usłyszeć inni, skoro my zawsze zachowujemy się jak te potulne baranki. Krzyczymy głośno, awanturujemy się na grupach, „hejt” leje się niczym jad, ale bohaterami jesteśmy tylko w social mediach, tam, gdzie czujemy się bezpiecznie, gdzie zawsze możemy kogoś zablokować lub wyrzucić z „friends”. A co z wyjściem ze swojej strefy komfortu? Na co jeszcze czekamy? Na kolejną śmierć? Na to, że za niedługo będziemy bali się wyjść z dzieckiem do parku, na plac zabaw, pojechać do centrum Chicago ze znajomymi z Polski?
Codziennie słyszymy o strzelaninach, codziennie giną niewinni ludzie. Trwa nagonka na policjantów, którzy niemal boją się własnego cienia, bo za wypełnianie służby i podejmowanie decyzji w obronie własnego życia mogą trafić do więzienia. Płaczemy nad 13-latkiem, który o 2.30 w nocy biega po ulicy z bronią i odgraża się policji, ale nie zastanawiamy się nad tym, co czuje policjant, który strzelił do dziecka w obawie o swoje życie. Stajemy się obojętni na śmierć – ale nie dziwi mnie to, skoro wstając rano słyszę o rocznym dziecku trafionym przez kulę w samochodzie czy o 7-letniej dziewczynce zabitej pod McDonald.
Nie dziwi mnie kolejna rzecz – puste półki z bronią. Założę się, że co druga osoba czytająca ten artykuł zastanawiała się nad zakupem broni, nad zrobieniem licencji na noszenie broni, bo przecież trzeba się jakoś bronić. Nie jestem przeciwnikiem drugiej poprawki, uważam, że broń jest dla ludzi i zakaz jej posiadania byłby jedną z największych głupot. Ci, którzy będą chcieli mieć broń zawsze znajdą sposób na jej zakup i nie będzie to legalne miejsce. Po co więc ograniczać obywateli, którzy boją się o własne życie, a niestety – na policję nie możemy liczyć i nie obwiniam tutaj za zaistniałą sytuację policjantów, którzy starają się wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafią.
Zginął Polak – pojawiają się różne głosy – nie mnie to rozstrzygać – od tego jest policja i sądy. Zastanawia mnie jednak jeden fakt – trzy tygodnie mijają i nadal cisza, więcej pytań niż odpowiedzi, a niby w dobie tak rozwiniętej technologii, naszpikowanych kamerami ulic, parkingów, sklepów, złapanie mordercy powinno być kwestią kilku dni. Czekamy, czekamy, ale jak długo? Za chwilę Polonia zapomni, zostanie tylko krzyż w miejscu tragedii i pustka w sercach najbliższych. Czy tego chcemy? Czy tak ma wyglądać ta sprawiedliwość, której domagał się skandujący w marszu tłum?
„Justice for Jakub Marchewka”, „Lori out”, „Pritzker out”, „Support cops” – to okrzyki, które można było usłyszeć podczas marszu i na okrzykach zapewne się skończy. Ilu z Was chodzi do głosowania? Ilu z Was bierze udział w wyborach i nie chodzi mi o te prezydenckie, ale o te lokalne. Niedawno wybieraliśmy burmistrzów, radnych, władze lokalne miasteczek, w których mieszkamy. Byliście zagłosować? Wsparliście kandydatów z polskim pochodzeniem, czy raczej znowu kierowaliście się poglądem „mój głos niczego nie zmieni”? Czas zainteresować się tym, co dzieje się w naszych miasteczkach. Czas pokazać, że Polonia to nie tylko „krzykacze” na Facebook, ale także odpowiedzialni mieszkańcy Chicago i okolicznych miasteczek, którzy mają głos i chcą decydować o tym, co się dzieje dookoła nich.
Mam nadzieję, że w najbliższych dniach dowiemy się, kto zabił Jakuba Marchewkę i co dokładnie wydarzyło się na parkingu przy Austin i Addison. Tymczasem #justiceforjakubmarchewka
Antoni B.
Comments (0)