Współcześni Nomadowie
Współcześni Nomadowie
Czy w warunkach wielkiego miasta, w którym mieszkamy spotykamy polonijnych Nomadów?
Kim jest Nomad? Nie jest Jasiem Wędrowniczkiem! W warunkach aktualnej cywilizacji bywa wędrownym kontestatorem, osobą, która wybrała zmienny miejscowo tryb życia. W czym tej osobie powodzi się lepiej, a z czego musi zrezygnować, aby przeżyć, przetrwać? Czy i jaka pomoc niezbędna jest Nomadom, jak mają zbudować odporność zanim przyjmą szczepionkę? Skąd te wątpliwości, czy za chwilę poszerzy się ilość Nomadów i będzie zagrażać ustalonemu porządkowi, bezpieczeństwu, także zdrowotnemu? Jakie decyzje podejmą ułożeni, uporządkowani zawodowo urzędnicy, gdy przedstawiciele Nomadlandu sforsują drzwi urzędu i będą ubiegać się o swoje prawa? Jakie swoje, przecież nie płacą podatków lokalnych, stanowych, miejskich? Ale żyją, przemieszczają się, chorują, mogą zakażać innych z powodu ograniczeń higienicznych.
Czy wybór tego sposobu życia, to wolny wybór? Ilu naszych rodaków w Wietrznym Mieście prowadzi życie bez adresu? Czy wędrowny tryb życia jest wyborem, czy koniecznością? Na przykład w wyniku osobistych doświadczeń z bankructwem po podziale majątku dorobkowego w wyniku rozwodu albo po upadku biznesu, nie mówiąc o utracie dóbr w wyniku przymusu związanego z nałogami. Jeszcze w ubiegłym stuleciu w okolicy Jackowa można było spotkać naszych rodaków w różnych fazach życiowych zakrętów. Przeważnie nie należeli do kasty białych kołnierzyków. Po latach, gdy Jackowo, Stanisławowo, Władysławowo czy Trójcowo pozostaje już tylko we wspomnieniach emerytów, osoby koczujące na chodnikach lub w zaułkach także zmieniły swoje miejsca odniesienia. Na przedmieściach, w wyniku odległości nie znajdują przytulnych zaułków. Czasem z wózkami pełnymi sprzętów i ubrań widujemy ich na skrzyżowaniach ulic. Proszą o dolarowe datki. Bułka z hamburgerem nie jest pożądanym darem. Od tych desperatów trzeba odróżnić inny styl; chodzi o decyzję osób, które po utracie domu, mieszkania, lokalu znalazły się w przymusowej sytuacji braku dachu nad głową, ale dysponują samochodem, pojazdem, w którym mogą odpocząć, przespać noc. Nie są to klasyczni Nomadowie. Jednak zamiar przemieszczania może wynikać z braku stałego adresu. Co to znaczy? Przecież czek stymulacyjny otrzymają na konto bankowe… a co w przypadku choroby, szczepienia, lekarstw, zwykłych codziennych urazów, bólu, uporczywych dysfunkcji związanych z oszczędnością higieny, szans zwykłego mycia, nie mówiąc o kąpieli; nie każdy żyje w pobliżu dostępu do ciepłych wód zatoki karaibskiej albo oceanu lub latem w pobliżu jeziora Michigan. Szanujmy współczesnych Nomadów, kto wie jaki los czeka nas w niedalekiej przyszłości.
Współcześni Nomadowie w Ameryce pozują na ludzi wolnych. Odmiennie niż większość mieszkańców, myślą o ochronie środowiska naturalnego. Nie zgadzają się z warunkami decyzji administracyjnych. Nie dotyczą ich podwyżki cen energii, wody, wywozu śmieci. Jak przestrzegają higieny, także osobistej? A ekologia? Na przedmieściach Wietrznego Miasta spotykamy dzieci, w wieku od 7 do 12 lat, które na skrzyżowaniach ulic podchodzą do stojących na światłach pojazdów i proszą kierowców o datki pieniężne. Podobnie jest w podmiejskich pociągach, coraz bardziej zatłoczonych z powodu dojazdów do pracy po zniesieniu albo złagodzeniu obostrzeń pandemicznych. Podobnie bywa z ich obecnością na przystankach, nawet w sercu Wietrznego Miasta. W pobliżu miejskich skrzyżowań ulic, dzieci (najczęściej we dwoje) podchodzą do pasażerów i proszą o pieniądze. Niejeden raz zdarza się, że ofiarodawca banknotu jednodolarowego zostaje wyśmiany, wyszydzony, a nawet obrażony. Mało kto rozpoznaje, że dzieciak zaklął po polsku. Przyczyną takiego zachowania jest zbyt niski nominał banknotu. Zachowanie to nie jest regułą, tym niemniej zdarzyło się, że zdenerwowana dziewczynka, po otrzymaniu banknotu podarła jednodolarówkę. Gdy ofiarodawca zwrócił się do niej, uciekła. Inny dzieciak, pytany czy mama, tata wie, co robi na ulicy, odpowiedział, że tata czeka na pieniądze. Czy praktyczna nauka życia w plenerze zastępuje naukę zdalną, albo nawet tę stosowaną hybrydowo? Jakie kompetencje cechują osoby, które uczą, szkolą dzieci w plenerach ulic wielkiego miasta, także w wakacje? Ilu naszych rodaków spotykamy wśród tej, na szczęście niezbyt licznej, ale coraz bardziej widocznej społeczności? Jaką cenę zapłacą młodzi za wejście w życie sposobem fundowanym przez zdesperowanych rodziców, opiekunów stałych lub przypadkowych? Czy podzielą się „zarobkiem” czy tylko doświadczeniem, uznanym za przygodę przez małego odbiorcę niezwykłych wrażeń? Czy młodym Nomadom, bez nauki pisania, czytania i podstawowego obliczania zysków i strat wystarczy sił do zdobycia czegoś więcej niż to, co zobaczą na co dzień?
W lokalnych kawiarniach spotykamy młode osoby, które nie uczą się, nie pracują, przesiadują godzinami przy telefonach i proszą o datki pieniężne, o lody albo napój. Rozmawiają ze stałymi bywalcami, popierają styl życia Nomadów. Ale tych z dobrym samochodem, z nowym rodzajem telefonu, ubranych w czyste, trendy ciuchy. Nie wyrażają się z uznaniem o tych, którzy dają jeden jednodolarowy banknot. Chodzi o ten z fotografią pierwszego prezydenta G. Washingtona. Co robić, gdy dwoje dzieci w wieku szkolnym wysiada z samochodu, w którym znajduje się ponadto dwójka innych dzieci. Dzieci te odważnie podchodzą do klientów stojących w kolejce po odbiór zamówienia. I jak to dzieci wyciągają rękę, nic nie mówią. Nie słychać „proszę” ani „dziękuję” w jakimkolwiek języku. Ponieważ klienci najczęściej płacą kartami więc twarz dziecka wyraża niezadowolenie, może nie rozpacz, ale dezaprobatę. To niesprawiedliwe. Pragniemy przecież aby dzieciństwo każdego dziecka było szczęśliwe!.
Marta Blicharska,
mail: bmz669@juno.com
Comments (0)