Niebezpiecznie jak w Chicago
Niebezpiecznie jak w Chicago
W Chicago robi się coraz bardziej niebezpiecznie. Niemal codziennie ktoś ginie od kul gangsterów, handlarzy narkotyków, czy zwykłych chuliganów. Parokrotnie więcej osób jest postrzelonych. Napady rabunkowe z bronią w ręku są też coraz częstsze.
O ile strzelaniny na tle handlu narkotykami czy porachunków gangsterskich mają miejsce zazwyczaj w „gorszych” częściach miasta, o tyle napady, kradzieże i gwałty są rejestrowane nawet w centrum miasta. Policja pomimo zwiększonych patroli nie jest w stanie wszystkim tym przestępstwom zapobiec.
Od 2014 w stanie Illinois zwyczajni mieszkańcy mogą nosić przy sobie broń. Czy warto zatem, aby wszyscy chodzili uzbrojeni?
I tak, i nie. Konstytucja USA zapewnia swoim obywatelom prawo posiadania broni, które tak naprawdę nie powinno być w żaden sposób ograniczone. Ale prawda jest taka, że nie wszyscy są technicznie i psychicznie przygotowani do noszenia – a co najważniejsze – użycia tej broni. Wiem z własnego doświadczenia, że wiele osób, które przyjechało do Stanów z Polski zaraz po przyjeździe kupiło sobie tak zwanego „gana”. Problem polega tylko na tym, że przeważająca większość tych osób nie miała pojęcia, jak bezpiecznie się tym pistoletem czy rewolwerem obchodzić. Ja też byłem w takiej sytuacji. Pamiętam, jak pojechałem do sklepu z bronią, aby kupić mój pierwszy pistolet w USA. Poprosiłem sprzedawcę, żeby pokazał mi, jak się ten pistolet rozkłada, ładuje, i tak dalej. A on popatrzył na mnie dosyć dziwnie i powiedział mi, że do tego jest instrukcja obsługi. Dzięki Bogu, że nie zabiłem się przy pierwszej wizycie na strzelnicy! Uważam, że wszyscy, którzy chcą posiadać broń, bez względu na to, czy będą ją przy sobie nosili dla samoobrony, trzymali w domu czy biznesie, czy po prostu traktowali strzelectwo rekreacyjnie – powinni przejść przez jakiś kurs obsługi broni. Na dziś nie jest to wymagane w stanie Illinois, ale nakazuje tego – moim zdaniem – zdrowy rozsądek.
Poza sprawami czysto technicznymi, należy też pamiętać, że potencjalne użycie broni wiąże się z aspektem psychologicznym. W USA nie ma strzałów ostrzegawczych, nie ma strzelania w duży palec u lewej nogi. Ogólnie przyjęta doktryna mówi o „strzelaniu do momentu wyeliminowania zagrożenia”, a to często wiąże się z zabiciem napastnika…
Są też głosy, że jak ktoś ma broń, to może szybciej od niej zginąć, niż jakby jej nie miał. To w głównej mierze wszystko zależy od treningu. Jako fachowiec w tej dziedzinie wiem, że są lepsze i gorsze firmy, które oferują tego typu szkolenia. Ja mam sponsora moich audycji radiowych, firmę VIS Training Ltd., której zakres i sposób szkolenia w 100% polecam. Często jestem też gościem na ich szkoleniach. Tu chodzi o to, żeby przygotować kursantów nie tylko od strony technicznej, ale też od strony psychicznej. Ja mam Masters z psychologii policyjnej i spore doświadczenie praktyczne ze względu na lata pracy w policji i wiem dokładnie, jaka dynamika psychiczna ma miejsce w momentach zagrożenia.
Zdarzają się przypadki, kiedy policjant ginie od własnej broni, bo w jakiś sposób napastnik zdobył nad nią kontrolę. My w Akademii Policyjnej takie przypadki zawsze analizujemy i prawie zawsze dochodzimy do wniosku, że policjant, niestety, popełnił jakiś błąd w trakcie tego zdarzenia. Dobra firma szkoleniowa kładzie nacisk na to, aby takich błędów nie popełniać.
Każdy polityk obiecuje rozprawienie się z przestępczością. To bardzo wdzięczny, nie kontrowersyjny temat. W końcu – kto będzie bronił bandziorów? Ale prawda jest taka, że nawet najlepsze chęci nie poprawią diametralnie sytuacji. Policja w Chicago i tak naprawdę w całych Stanach ma bardzo związane ręce, jeżeli chodzi o zwalczanie przestępczości. Liberalni politycy i sędziowie doprowadzili do sytuacji, gdzie przestępcy mają więcej praw niż ofiary, a policja jest ograniczana coraz większą ilością przepisów. Nie liczyłbym na jakąś zasadniczą zmianę. Obawiam się, że powiedzenie: „Kiedy liczą się sekundy, policja jest 2 minuty od nas” będzie zawsze aktualne. Wiem, że brzmi to przerażająco, ale jeżeli chodzi o bezpieczeństwo osobiste, czy naszych najbliższych, to tak naprawdę jesteśmy zdani na samych siebie. Prawdziwa zmiana w skali przestępczości może mieć miejsce tylko wtedy, kiedy połączy się kilka wątków – większe uprawnienia policji w zakresie rewizji, ostrzejsze wyroki sądowe, alternatywy dla bezrobocia. Póki co, to na to się nie zapowiada, więc nadal jesteśmy zmuszeni o zadbanie o własne bezpieczeństwo.
Lewica uważa, że posiadanie broni jest powodem wszelkich tragedii. W USA w rękach prywatnych jest obecnie więcej sztuk broni niż mieszkańców tego kraju. Na 320 milionów mieszkańców przypada ponad 350 milionów sztuk broni. Oczywiście są tacy, którzy nie posiadają broni w ogóle i są tacy, którzy mają jej kilka czy kilkanaście sztuk. Szacuje się, że w USA jest około 55 milionów posiadaczy broni. Kiedy słyszę takie argumenty o masowych strzelaninach czy innych tragediach to myślę sobie, że jeden psychopata na 55 milionów to statystycznie nieliczący się procent. Jasne, że nie ma to znaczenia dla rodziców ofiar, ale trzeba też zachować zdrowy rozsądek. Czy mamy wprowadzić cenzurę tylko dlatego, że jakiś jeden dureń powiedział coś wulgarnego? Czy mamy zakazać produkcji alkoholu, bo jakiś jeden kierowca zabił kogoś po pijanemu? Tragiczne wyjątki zdarzają się wszędzie i zawsze. Ameryka ma długą historię powszechnego, legalnego posiadania broni i nie sądzę, że kiedykolwiek to się zmieni.
Marcin Vogel
Comments (0)