Krwawe łapy demokratów
Krwawe łapy demokratów
Jestem pewien, że nie czuła bólu. Być może ostatnią rzecz, jaką zobaczyła była lufa pistoletu. Zapewne nie słyszała huku. A może zobaczyła jeszcze błysk wybuchu… Kula trafiła dokładnie pomiędzy brwiami i rozerwała tył czaszki.
Oficer Ella French już nie żyła, kiedy jej ciało upadło na chicagowski chodnik. Młoda, 28-letnia policjantka, dwa lata stażu w chicagowskiej policji. Atrakcyjna, miła, lubiła pomagać ludziom. Kochała zwierzęta. Zamordowana rękoma dzikusa z getta, którego imienia nie wspomnę, albowiem powinno zostać przeklęte na zawsze.
Morderca Elli strzelał dalej do jej partnera, z podobną skutecznością. Jedna kula trafiła go w oko i rozerwała połowę twarzy. Druga przebiła czaszkę i zatrzymała się na potylicy. Trzecia utkwiła w ramieniu. Oficer Carlos Yanez (w momencie pisania tego felietonu) nadal walczy o życie na oddziale intensywnej terapii.
Trzeci policjant pracujący tej nocy z French i Yanez postrzelił mordercę. Inni policjanci, przy pomocy okolicznych mieszkańców zatrzymali pozostałych uczestników tego przestępstwa. Ale czy krew oficera French i jej partnera, oficera Yanez jest tylko na rękach tego, który nacisnął na spust?
Nie trzeba być wytrawnym analitykiem obecnej sytuacji społeczno-politycznej, aby jednoznacznie odpowiedzieć, że nie. Od półtora roku widać wyraźnie nasilenie napięć społecznych. Są one wynikiem dwóch, wzajemnie uzupełniających się sił – długofalowej degeneracji społeczeństwa oraz codziennej atmosfery upadku autorytetu. Tak, morderca Elli French to był zwykły dzikus z getta. Zapewne nie zrozumiałby takich pojęć, jak degeneracja społeczeństwa i tym podobne. Ale za to był klasycznym i perfekcyjnym jego produktem. Był produktem ciągłego bombardowania fałszywymi wiadomościami, które wmawiały mu jak jego rasa jest wykorzystywana przez białych, jaki jest poniżany, jaki jest gorszy w oczach “systemu” (nie biorąc pod uwagę tej niewygodnej prawdy, że “system” jest administrowany głównie przez czarnych), jak mu się po prostu – należy. Oczywiście do tego dochodzi ekstra bonus w postaci obietnicy, że jakikolwiek czyn z jego strony będzie traktowany nie jako postępek zwykłego bandziora, ale akt heroizmu i walki z tą właśnie wymyśloną opresją.
Demokraci rządzą miastem Chicago od prawie 100 lat. Jeżeli nie włodarze miasta są za nie odpowiedzialni, to któż jest? Bycie demokratą to wyznawanie i wprowadzanie pewnych koncepcji społecznych: zgoda na aborcję, ograniczanie dostępu do broni, uzależnianie społeczeństwa od rządu poprzez wprowadzanie programów zapomóg społecznych, które pozbawiają indywidualnych obywateli prawa wyboru, kontrola edukacji w celach indoktrynacji oraz podważanie roli Kościoła i innych instytucji poza-rządowych, legalizacja narkotyków, znaczna taryfa ulgowa wobec przestępców lub nielegalnych imigrantów.
Do czego prowadzi w konsekwencji takie podejście? Precyzyjnie do tego, co widzimy obecnie. Naćpane do granic bezmózgowce, nie myślące o konieczności pracy i utrzymania rodziny, pozbawione jakichkolwiek pozytywnych modeli życiowych, szydzące (za nie-tak-dyskretnym pozwoleniem obecnej administracji) ze wszelkich form autorytetu społecznego – zaczynają odciskać swe zbrodnicze piętno na naszym społeczeństwie. Nawet głupi nie jest tak do końca głupi – bandziory z getta wreszcie pojęły, że dopóki rządzą w Chicago demokraci, nic im się tak naprawdę złego nie stanie. Dlaczego? Czyżby prawo przestało istnieć? Nie. Po prostu są sprawy ważniejsze od litery prawa. Na przykład – sprawiedliwość społeczna. To właśnie za te lata opresji, niewolnictwa, poniżania, segregacji i wyzysku, Leroy, Antwan i LaShon mogą teraz bez obawy uzewnętrzniać swój bardzo politycznie poprawny gniew okradając sklepy Nike lub Louis Vitton (znanych przecież powszechnie właścicieli plantacji niewolniczych). Kiedy zaś poniesie ich iście słuszny gniew – mogą sobie strzelić policjantce między oczy…
Nie, nie jestem wściekły na mordercę Elli French. Jestem wściekły na te polityczne kanalie, które z całą świadomością popychają ten kraj (i cały z resztą świat) ku krawędzi przepaści. Niby wybierani przez nas, ludność, te potwory tak uchwalają ordynacje wyborcze, że nie można ich się po tym praktycznie pozbyć. Ostatnie półtora roku pokazało wszystkim, jak naprawdę nic nie znaczymy jako społeczeństwo. Ale tak ma być. Wiele przepowiedni sugeruje nadchodzący koniec ładu jaki znamy. To nie są zapewne słowa, które powinniśmy bagatelizować. Ale każdy ma swój umysł i serce i każdy ma dany od Pana Boga dar wyboru.
Jak ojciec oficera Yanez wykrzyczał prosto w oczy tej rasistowskiej, zboczonej (a zapewne też opętanej) kreaturze, zwanej burmistrzem Chicago, która wbrew sprzeciwom rodziny przyszła odwiedzić rannego policjanta – “krew mego syna jest na twoich rękach!”
Krew jego syna, krew Elli French i krew setek policjantów, którzy stracili swoje życia ze względu na absurdalnie ekstremalną politykę czczenia wszelkiego co nieprawe, nielegalne i niemoralne, a atakowanie wszystkiego tego, co prawe, szlachetne i moralne jest na rękach wszystkich polityków i ich sympatyków, którzy dzielą ten lewacki światopogląd.
Być może nie nam przyjdzie ich oceniać, chociaż bardzo bym pragnął znaleźć się w takiej roli. Możemy jednak być pewni, że sąd ich nie minie. I tych, co aktywnie niszczą naszą rzeczywistość, i tych co robią to jak krety (a takich jest większość). W międzyczasie – bądźmy silni w wierze…
Marcin Vogel
Comments (2)
Tygodnik Program – Polish weekly in Chicago