Wybory 2016
Wybory 2016
Co to był za dzień, wieczór i noc! Emocji co nie miara, dużo zdziwionych min, płaczu i szoku.
Wybory, które miały przebiec łatwo, sprawnie i szybko a wyniki mieliśmy już poznać około 8 pm przedłużyły się do późnych godzin wieczorych a nazwisko nowego prezydenta ogłoszono dopiero o 2-3 nad ranem. Media, które w większości opowiadały się za wygraną Hillary Clinton, CNN – Cable News Network nawet został przemianowany na Clinton News Network, wstrzymywały się z przyznaniem takich stanów jak Pensylwania czy Wisconsin obozowi Donalda Trumpa do późnych godzin wieczornych.
Wiadomo było, że Trump, aby w ogóle myśleć o prezydenturze, musi wygrać wszystkie stany Mitta Romney’go z 2012 oraz złamać tzw. ścianę niebieską, czyli stany wahadłowe, które w ostatnich wyborach opowiedziały się za Obamą a bez których żaden republikanin prezydentury nie wygrał. Mowa tutaj o takich stanach jak Floryda, Ohio, Iowa, Michigan, Wisconsin, Pensylwania, Północna Karolina.
Media nie dawały mu szansy. Zresztą nie tylko media. Eksperci, sondażyści – ankieterzy, a nawet co niektórzy z obozu Trumpa nie wykazywali wiele wiary w jego wygraną. Szczególnie w świetle ostatnich rewelacji na temat jego seksistowskiej wypowiedzi na temat kobiet z 2005. Lewicowe media miały wielką nadzieję, że to przeważy szalę zwyciestwa Hillary. Że oddający głos podczas tych wyborów będą bardziej zszokowani chamską wypowiedzią Trumpa na temat zdobywania kobiet niż kryminalnymi występkami Clinton. Przeliczyli się.
Zgodnie z sondażami Donald Trump wygrał w Kentucky, Tennessee, Południowej Karolinie, Alabamie, Arkansas, Montanie, Oklahomie, Mississippi, Luizjanie, Teksasie, Wyoming, Indianie, Północnej i Południowej Dakocie, Zachodniej Wirginii, Idaho, Alasce i Georgii. Przewidywano, że najprawdopodobniej będzie również prowadził w Utah, Arizonie, ale co dalej? Pomimo tylu potencjalnie wygranych stanów, prezydentura nadal leżała w rękach obozu Hillary Clinton.
Wszystko zaczęło się zmieniać kiedy okazało się, że Floryda jest „too close to call”, czyli jest zbyt wąski margines podjęcia decyzji komu przyznać ten stan.
Było to wielkim zaskoczeniem w obozie Clinton, szczególnie ze względu na rewelacyjne wiadomości lewicowych mediów mówiące o tym, że ludność hiszpańska Florydy tłumnie udaje się do punktów wyborczych głosując na demokratkę. Więc jak to możliwe?
Był to pierwszy szok niezbyt przewidziany przez demokratów. Przecież mieli wybory w rękach. Ich nastroje opadły, obóz Clinton odwołał pokaz fajerwerków, a komentatorzy jakby trochę zamilkli. To był punkt kulminacyjny wieczoru. Zmieniono kierunek komentarzy wyborczych i sposób zapatrywania na potencjalny wynik wyborów.
Potem już było z górki.
Po pierwszym szoku z Florydy nastąpiły kolejne. Okazało się, że Pensylwania, Północna Karolina, Ohio, Wisconsin, Iowa a nawet Michigan, Minnesota i New Hampshire stoją pod wielkim znakiem zapytania.
Pierwszym stanem wahadłowym jaki przyznano Trumpowi była Północna Karolina. Po niej przyszedł czas na Florydę, Ohio, Wisconsin, Iowa.
Tuż przed 12 am przewodniczący kampanii wyborczej Hillary Clinton, John Podesta, wyszedł do zebranych zwolenników demokratki mówiąc, że „dzisiaj się nie dowiemy, kto jest, poczekajmy do rana.”
Dwie godziny później nie trzeba było już czekać do rana, czy też martwić się o recall – ponowne przeliczanie głosów. Media zakomunikowały, że Trump wygrał Pensylwanię.
I staliśmy się częścią niepowtarzalnej historii.
Wygląda na to, że Trump, jeśli wygra New Hampshire i Michigan otrzyma 309 głosów elektoralnych, bez nich 289. Clinton w najlepszym wypadku zakończy swój ostatni wyścig polityczny z cyfrą 249.
To nie koniec sukcesu dnia wyborczego partii republikańskiej. Republikanie zdobyli większość w obu izbach kongresu. W senacie zdobyli 51 siedzeń, a izbie reprezentantów 239.
Teraz musimy poczekać do 20 stycznia kiedy to nowy, 45. Prezydent Stanów Zjednoczonych, obejmie stanowisko. Trump ma wszystkie karty w rękawie. Zacznie rządzenie krajem bez opozycji. Miejmy nadzieję, że będzie rządził mądrze, a wszystkie decyzje będą opierały się na dobrze tego kraju. I że nie zapomni, iż jest prezydentem wszystkich. Tych co na niego głosowali, ale również tych, co opowiedzieli się za Clinton.
Trump podczas swojej zwycięskiej przemowy powiedział:
„Przyszedł czas dla Ameryki, aby zagoić rany podziału i złączyć się. Mówię do wszystkich republikanów, demokratów i niezależnych w tym kraju. Przyszedł czas na zjednoczenie. Zaręczam, że będę prezydentem wszystkich Amerykanów. Pracując razem odbudujemy nasz kraj i wzmocnimy „American dream”. Naprawimy problemy w naszych miastach, odbudujemy naszą infrastrukturę, lotniska, szkoły, szpitale. Damy pracę milionom ludzi. Zadbamy o naszych weteranów. Odzyskamy nasz kraj. Musimy być śmiali i odważni”.
Ewa Kalisz