Biblioteczki uliczne
Biblioteczki uliczne
W ubiegłym roku dostrzegliśmy uliczne miodosytnie. Istnieją w tych samych punktach miasta, aby smakosze ulicznego miodu mogli zaspokoić swoje pragnienia. Tym razem odkrywamy tajemnice spisane przez rozmaitych autorów różnych dziedzin życia dla odbiorców zainteresowanych czytaniem.
Podczas pandemicznych obostrzeń związanych z zakazem opuszczania domu lub mieszkania upowszechnił się zwyczaj wymiany poglądów o treści przeczytanej książki. Czyniliśmy to online, telefonicznie, mailowo. Ostatnio, nie tylko w podmiejskich okolicach, ale także w tych dzielnicach Wietrznego Miasta, gdzie żyją rodacy, można trafić na uliczną bibliotekę. Najczęściej przy wejściu do ogródka stoją skrzynki z zadaszeniem, a wewnątrz znajduje się ułożony pieczołowicie księgozbiór. Wielkość zbioru zależy od pojemności skrzynki. Wewnątrz, oprócz książek znajduje się instrukcja korzystania z tej ulicznej biblioteki. Książki są używane, w dobrym stanie. Wystarczy wybrać, zabrać a kontakt do siebie zapisać w notatniku obok instrukcji. Można nie zapisywać, tylko poczytać, a potem oddać, aby inni mogli skorzystać.
Najwięcej książek właściciel wykłada w języku angielskim, ale znajdziemy też pozycje po hiszpańsku, włosku i po polsku. Podczas opadów atmosferycznych właściciel zabezpiecza skrzynkę folią albo ustawia rozłożysty parasol. Nie ma wymogu opłaty, ale można złożyć datek, dobrowolnie. Nikt nikogo nie legitymuje, nie kontroluje, nie ma pytania o paszport szczepionkowy, o stan zdrowia, o maseczkę. Osoby korzystające z tej formy osobistego rozwoju, mogą dołożyć swoją książkę, z tym, że właściciel skrzynki na posesji decyduje czy i kiedy kolejna książka znajdzie się w ulicznym księgozbiorze.
W innych stanach biblioteczki funkcjonują od dawna. W polonijnej okolicy te uliczne biblioteczki zaczęły pojawiać się, gdy nasi seniorzy zyskali więcej czasu. Jak to zwykle bywa, nasze domy, ogródki, altanki a także owe skrzynki z książkami cechuje oryginalne zdobnictwo. Są skrzyneczki z drzwiczkami rzeźbionymi w stylu góralskim albo malowanek jak u „Chłopów” St. Reymonta. Lokalna łobuzeria ma jednak inne pomysły na ten rodzaj czytelnictwa. Dzieci z sąsiedztwa jedną z takich skrzynek zaczęły pryskać farbą. Gdy właściciel ujął 10-letniego Patryka na gorącym uczynku i wykręcił mu ucho, rodzice wezwali stróżów prawa. Spisano raport. Nie wiadomo, jak zakończy się skarga rodziców na niewłaściwe zachowanie bibliofila. Ucho młodego złoczyńcy wciąż znajduje się na swoim miejscu, a jeden z obecnych podczas interwencji stróżów prawa stwierdził, że brak obdukcji lekarskiej bezpośrednio po zdarzeniu osłabia siłę zarzutu. Czy rodzice Patryka będą upierać się przy odszkodowaniu pieniężnym, czy przyjmą inną propozycję? Propozycja ugody zawiera aspekt wychowawczy; nasz bibliofil, emerytowany profesor języka angielskiego na jednej z miejscowych uczelni zaproponował dzieciom wspólne czytanie wybranych książek. Czytanie jako kara? Nic z tego nie będzie, komentują przyjaciele. Bibliofil nie ma ochoty skarżyć rodziców za zachowanie Patryka i kolegów. I kto tu kogo próbuje wychować… Rodzice nie chcą ustąpić. Patryk jeszcze nie przeprosił. Nie jest łatwo zgadnąć: kto tutaj, kogo i czego próbuje nauczyć.
Adres do korespondencji:
bmz669@juno.com
Comments (0)