„Stop!” znaczy “Stop!”
„Stop!” znaczy “Stop!”
4 kwietnia 2022 około godziny 8 rano policjant z Grand Rapids w Michigan zatrzymał samochód. Powodem zatrzymania był fakt, że tablice rejestracyjne nie należały do danego samochodu.
Pomimo wielokrotnych poleceń policjanta, kierowca, niejaki Patrick Lyoya, czarnoskóry, 26-letni mężczyzna wysiadł z auta. Kiedy policjant próbował założyć mu kajdanki, aresztując go za brak prawa jazdy, Lyoya zaczął walczyć z policjantem, a następnie próbował wyrwać policjantowi paralizator. Policjant oddał jeden strzał, w tył głowy Lyoya, zabijając go na miejscu…
Kilka dni później szef Departamentu Policji Grand Rapids zrobił konferencję prasową. Oczywiście stado rządnych krwi i sensacji reporterskich hien od samego początku skoncentrowało się na policjancie – jaki to on okrutny, niedoszkolony, nierozsądny, nierozmyślny, nieludzki, itd., itd. Przez godzinę szef policji – nota bene – były chicagowski komendant wydziału śledczego – brał udział w tej orgii współczucia i samobiczowania, nie wspominając słowem o policjancie, który – na razie anonimowy – siedzi w domu na płatnym zwolnieniu tymczasowym, pozbawiony praw policyjnych.
Widząc takie sytuacje zastanawiam się zawsze, czy mamy tak niesamowitych, czy tak naiwnych i głupich policjantów, że pomimo tego typu traktowania, nadal wyjeżdżają na patrol? Jeżeli jest absolutnie w porządku, że nikt nie musi się słuchać poleceń policjanta – w szczególności, jeżeli policjant jest biały a przestępca czarny, jeżeli jest absolutnie w porządku, że całe dochodzenie skupia się na tym, czy policjant postępował zgodnie z prawem – a nie dlaczego ten bandzior nie postępował zgodnie z prawem – to cały świat rzeczywiście stanął na głowie.
Czy to rzeczywiście jest takie trudne, kiedy policja mówi ci “Stop!” – zatrzymać się i podać ręce do tyłu? Przecież jeżeli nie jest się winnym, nic nam nie grozi. Być może zaszła pomyłka, może coś tam sami przeoczyliśmy. Policjant to nie superman, też rano zakłada spodnie dokładnie tak, jak każdy inny. To, że ma jakieś tam specjalne szkolenie i różne sposoby przymuszania do posłuszeństwa nie powinno grać żadnej roli. Ale tylko wtedy, kiedy mamy do policji zaufanie.
Lewackie media (a zaczynam odnosić wrażenie, że już tylko takie pozostały) odniosły żałosny sukces przekonania większości kolorowych mieszkańców USA, że policja to ich wróg i nie tylko jest OK z nimi nie kooperować, ale jest absolutnie OK z nimi walczyć. Na swoich zajęciach na noszenie broni (CCL) bardzo często zaznaczam, że policja nie jest naszym przyjacielem. Tak – nie jest naszym przyjacielem. Bo policja powinna – i zazwyczaj jest – bezstronna. Nie bez kozery bogini Sprawiedliwości jest przedstawiana z opaską na oczach. Ale bezstronność nie oznacza przecież wrogości. A tak nawkładały media do głowy mniejszościom rasowym.
Rola policji w społeczeństwie jest bardzo specyficzna. Generalnie zajmują się sprawcami zachowania, którym nikt na co dzień zajmować się nie chce – przemocą fizyczną, agresją, rozbojem, zastraszaniem, itd. Tak, jak wilczury pilnujące stada owiec, które bardziej zajęte są napychaniem swoich żołądków świeżą trawą, niż troską o swoje bezpieczeństwo. Wobec tego, owieczki te wynajęły sobie te owczarki, aby ich pilnowały. Trochę może im ten barani kożuch się trzęsie, kiedy taki wilczur przejdzie obok (pamiętasz, jak było, kiedy ostatnim razem zatrzymał cię cop?), ale w większości wypadków społeczeństwo owieczek patrzy na swoich stróżów z daleka i z pewnego rodzaju fascynacją pomieszaną z pogardą.
Jak długo jeszcze będziemy mieli do czynienia z tymi “aferami” typu Michael Brown, George Floyd, czy nasze rodzime bandziorki typu McDonald czy Torres? “Aferami”, gdzie na pierwszym miejscu oskarża się policjanta o wszelkie możliwe i nie możliwe nielegalne czyny, a ewidentnie popełniających przestępstwa kryminalistów traktuje się jak świętych męczenników? Ano tak długo, jak ktoś nie stanie w obronie tych policjantów i nie zacznie przynajmniej pokazywać, że każde zdarzenie ma kilka perspektyw.
Ja nie twierdzę, że policjant z Grand Rapids Police Department zrobił wszystko dobrze. Ja tylko uważam, że jako normalni ludzie, cywilizowane i uznające normy społeczne istoty myślące, powinniśmy spojrzeć na całokształt sytuacji i przestać być tak zawzięcie jednostronnym. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, jakie jest to w istocie rzeczy trudne. Od lat nakręcają nas naprzeciw sobie i dosyć skutecznie odzwyczaili nas od racjonalnej dyskusji. Teraz albo jesteś za, albo przeciw. Nie ma – pośrodku. Albo jesteś za Trumpem, za Bidenem, albo za Putinem, albo za Zeleńskim, albo za Teslą, albo przeciw środowisku… Ta polaryzacja społeczeństwa doprowadziła do tego, że poza bardzo wąskimi gronami znajomych, nie ma większej szansy na otwarte dyskusje na jakikolwiek temat. Spróbuj zacząć jakąś głębszą rozmowę z nieznajomym. Natychmiast zostaniesz zaszufladkowany jako lewak, anty-vaxer, foliarz, płaskoziemiec, zwolennik pedofilii, lub – ostatnimi czasy bardzo popularne – ruska onuca…
A najbardziej agresywni są ci, którzy najwięcej mówią o tolerancji i kooperacji. No ale logika nigdy nie była silną domeną “postępowców”. Problem tylko polega na tym, że bez społecznego dyskursu na tematy nas dotyczące, wśród ludzi otwartych na nowe poglądy, dyskusji opartych na racjonalnych przesłankach, a nie emocjach, nigdy nie dojdziemy do jakiegokolwiek ładu. Nowego, starego czy jakiegoś tam innego. Pozostaniemy społeczeństwem podzielonym. A wszyscy wiemy, do czego to prowadzi…
Marcin Vogel
Comments (0)