Paczki z Ameryki nie tylko na święta…
Paczki z Ameryki nie tylko na święta…
Paczki z podarunkami, z produktami żywnościowymi od Amerykanów polskiego pochodzenia wysyłane do rodzin w Polsce były i nadal stanowią nie tylko doraźną pomoc. To dowód powodzenia po stronie nadawcy, a także chęć przekazu dobrych uczuć, często miłości w stosunku do odbiorcy.
Jeszcze w ubiegłym wieku rodacy w Polsce, oczekujący na paczki z Ameryki mogli się czuć szczęściarzami. W paczkach były podarunki nie tylko z okazji świąt, atrakcję stanowiły towary, których nie było w Polsce albo były trudno osiągalne. Dzieci czekały na wielosmakowe gumy do żucia, przybory szkolne, słodycze, dorośli na coś bardziej smakowitego. Paczki z Ameryki pełne były dobrej czekolady, batonów, kakao, były pomarańcze, a także puszki z mięsną lub rybną zawartością. Były paczki z artykułami odzieżowymi, z bielizną, z ubrankami dla dzieci. Pachnące „Ameryką”, w błyszczących opakowaniach, z tak poszukiwanym towarem jak nylonowe czy stylonowe pończochy, później rajstopy dla pań, koszule dla panów, czy ubrania dla dzieci i młodzieży. Wśród amerykańskich gadżetów znalazły się długopisy, zapalniczki, czasem karton wyrobów tytoniowych ze zdjęciem wielbłąda dla palaczy tytoniu. Kto tego nie przeżył, temu dzisiaj trudno pojąć za co i dlaczego kochamy Amerykę, czy jest to miłość z oszczędnie dawkowaną wzajemnością czy inne, równie wzniosłe uczucie, którego siła nie pozwala o sobie zapomnieć.
W końcu XX wieku do Stanów przybywało coraz więcej naszych rodaków. Każdy chciał wesprzeć swoją rodzinę. Rozszerzył się asortyment towarów na nowe zamówienia. Nasi kreatywni rodacy zdołali opanować między innymi zaopatrzenie rynku odzieży w Polsce. W myśl sprawdzonych zasad: duży obrót, a zysk mały, ale stały warto było w amerykańskich hurtowniach kupić taniej, zapakować, opłacić transport do Polski. Różnorodność ciuchów, nawet używanych po otwarciu paczki w Polsce otrzymywała nowe życie, nową jakość, zamienioną na inne pieniądze. Różnice przeliczeniowe walut generowały możliwość kolejnego obrotu towarami; rodzima waluta zyskiwała na wartości.
Dawniej za przysłowiowego dolara w pod chicagowskim thrift store można było nabyć parę markowych jeansów albo bluzy, buty kowbojki, kurtki z naszywkami i im podobne. W Polsce wuj czy kuzynka, którzy otrzymywali te przesyłki mogli godziwie zarobić. Nie tylko w większych miastach w Polsce powstawały butiki vintage, galerie, ciucholandy. Początkowo rynek kaset, wideo, płyt z muzyką czy innych produktów tej branży egzystował obok atrakcji odzieżowych. Po pewnym czasie zaczęła się przygoda z elektroniką.
Po akcesji Polski w struktury unijne priorytet opłacalności ugruntował się po stronie towarów europejskich. Mało kto, szczególnie z pokolenia osób urodzonych w XXI wieku nie powie, bo nie wie, jak pachnie amerykański prezent przysłany przez wujka czy ciocię z Wietrznego Miasta. Nie powie, bo nie zna i nie pozna tego zapachu, na wspomnienie którego nawet po latach wielu z nas przenika dreszcz niezwykłej przyjemności!
B.M. Zmudka
Adres do korespondencji:
barmez@gmail.com
Comments (1)