Dlaczego Pani Kazia nie pójdzie do Nieba?
Dlaczego Pani Kazia nie pójdzie do Nieba?
Jakże często, w dobie choroby zwanej “zmarła nagle”, słyszy się takie utarte powiedzenia: „Ech, już jest w lepszym miejscu”, “Poszła prosto do nieba”, “Na pewno jest mu teraz lepiej niż było”. Wiele osób mówi to zupełnie odruchowo, w ramach współczucia dla rodziny i znajomych zmarłego. Parę osób pewno tak również wierzy. A przerażająca prawda jest taka, że 99% z tych ludzi zapewne do Nieba nie pójdzie, a że – jak to mówili starożytni rzymianie – dla Katolika tertium non datur, to znaczy, że poszli do piekła.
No jak to?! Przecież taka miła jest, ta Pani Kazia, taka uczynna, na biednych zbiórki robi, nawet za bardzo sąsiadów nie obgaduje. Przecież to anioł, nie człowiek! A ksiądz to przecież mówił, że jak się człowiek postara, to też wystarczy, wcale takim tam znowu perfekcyjnym być nie trzeba. A papa Franciszek to przecież nawet powiedział, że Pan Bóg to taki miłosierny jest, że w tych czasach to już wszystkim przebacza, nawet masonom i tym pogubionym seksualnie…
A więc nie… Oczywiście możemy sobie opowiadać bajki na dobranoc i dzień dobry (w czym coraz lepsi są nasi pseudo przywódcy duchowi, z biskupem Rzymu na czele), przekonując się o nieskończonym miłosierdziu boskim. Możemy sobie wmawiać, że wystarczy być dobrym człowiekiem (co najczęściej jest rozumiane jako “dobre” postępowanie wobec innych), wystarczy czasami nawet tylko chcieć być “dobrym człowiekiem” i już wszystko jakoś się tam poukłada. Mało tego, ci bardziej lubiący jazdę po bandzie moderniści głoszą nawet, że nie ma znaczenia czy jest się wyznawcą Mahometa, Mojżesza, Lutra czy Krishny – jak długo się jest dobrym człowiekiem, wszyscy spotkamy się w Niebie.
Ten pomysł na “dobro-czynienie”, które ma zapewnić nam miejsce w raju bez względu na cokolwiek innego nie jest nowym pomysłem na życie. W drugiej połowie IV wieku, niejaki Pelagius, brytyjskiego pochodzenia mnich, który wylądował w Rzymie, wpadł właśnie na taką toż ideę. Nikt nie odmawia mu świątobliwego trybu życia – był szanowanym ascetą i podążał ku świętości jak tylko mógł – ale w swoim entuzjazmie pojechał trochę za daleko. Pelagius był świadom skłonności człowieka do nie-perfekcyjności, jednak w swym dążeniu do świętości twierdził, że ludzie są w stanie osiągnąć zbawienie bez łaski Boskiej, a jedynie na podstawie swoich szczerych, dobrych uczynków na Ziemi. Innymi słowy – człowiek sam może osiągnąć perfekcyjność bez pomocy Boga poprzez swoje czyny.
Herezja ta, zwana Pelaganizmem, została bardzo szybko potępiona przez Sobór w Efezie w 431 roku pańskiego. Dlaczego? Dlatego, że zawiera kilka doktrynalnych problemów. Mam wrażenie, że wielu Katolików – niestety – ma bardzo mętny obraz naszej wiary. Częściowo wynikający z bardzo niskiego poziomu naszej katechizacji (kiedy ostatnio uczestniczyłeś w studiach biblijnych?) oraz – niestety – z umyślnego robienia ludziom wody z mózgu (kto te studia biblijne lub rekolekcje prowadził???).
Zasadniczy problem z Paleganizmen polega na braku zrozumienia dogmy Kościoła Katolickiego, która mówi, że nie ma zbawienia POZA Kościołem Katolickim. Ewangelia Św. Marka, 16:15-16 wyraźnie o tym mówi: “I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony.” Natomiast Jan pisze w rozdziale 14, wers 6: Odpowiedział mu Jezus: “Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.”
Tak już namącili nam w głowach, że wydaje nam się, jakby to Niebo to był jakiś kołchoz, do którego wszyscy mają wstęp (a nie należy mylić wstępu z zaproszeniem), bo nawet nasz drogi papa Franio skandował w Portugalii “Todos, todos”, podkreślając jakże internacjonalnie, że Kościół Katolicki jest otwarty dla wszystkich. Owszem, jest otwarty dla wszystkich, którzy PRZECHRZCZĄ się na NASZĄ wiarę i będą ją WYZNAWAĆ.
Wracając do pani Kazi… Jest rzeczywiście jak anioł, ale… koleżanka namówiła ją, żeby została świecką szafarką. Ksiądz powiedział koleżance, że to takie postępowe a i parę niewiast na plebanii to też miłe dla oka. Pani Kazi się to szafarstwo tak spodobało, że jak kiedyś hostia jej na podłogę upadła, to księdzu nic nie pisnęła, bo właśnie miała szanse też zostać lektorką. No a z tą komunią to przecież sam ksiądz powiedział, że to całe przeistoczenie i obecność prawdziwa to takie raczej zabytki, bo teraz przecież wszyscy do ręki i na stojaka. Spowiadać się też Pani Kazi było głupio, no bo przecież nie powie swojemu proboszczowi o swoich erotycznych fantazjach, bo to raczej nie wypada no i podobno w Medjugorie to zapoczątkowali, że można tak grupowo, powszechnie się wyspowiadać i też jest OK.
A bez wiary, spowiedzi i w rezultacie stanu łaski uświęcającej do Nieba wstępu nie ma. Kropka. Tak mówi dogmat Kościoła Katolickiego i ani papież ani proboszcz tego nie zmieni.
I teraz już wiemy, dlaczego pani Kazia tak automatycznie niekoniecznie pójdzie do Nieba. Bo nie wystarczy być po prostu dobrym człowiekiem. Niebo to koncept jedynie Katolicki i żeby tam się dostać trzeba postępować zgodnie z doktryną, nauką i tradycją Kościoła. Samo dobro-czynienie nie gwarantuje biletu wstępu. Ani też żal za grzechy w ostatniej chwili… Może Pani Kazia powinna spróbować u Buddystów? Albo Baptystów?
Marcin Vogel
Comments (1)