Gdyby babcia miała wąsy…
Gdyby babcia miała wąsy…
Takie powiedzenie było modne za mojej młodości. Jak się ktoś za długo wahał czy gdybał, to mu się tak docinało. Odpowiedzi były dwie: to by była babcią z wąsami, a druga – to by była dziadkiem. Już wtedy, podświadomie, wiedzieliśmy, że nie jest to takie proste. A może właśnie jest…?
Jest dla mnie całkiem oczywiste, że to całe zagadnienie transgenderyzmu zostało zaaplikowane światu jako temat zastępczy na tej samej zasadzie, jak prawa homoseksualistów, próba legalizacji pedofilii, legalizacja marihuany czy obowiązkowe szczepienia nie przebadanym, a – jak się okazuje – super niebezpiecznym preparatem na wirus, który to wirus jest sam w sobie praktycznie nieszkodliwy. Bo im więcej zasłon dymnych, na tym więcej ciemne siły globalistów mogą sobie pozwolić. Covid-19 i nagle we wszystkich szkołach mamy 5G. Wcześniej był 11 września i nagle mamy podsłuchiwanie wszystkich rozmów telefonicznych i monitorowanie e-maili. Jeszcze wcześniej był zamach na Kennedy’ego i rozbudowa FBI. A jeszcze wcześniej – Pearl Harbor, które spowodowało wciągnięcie USA do II wojny światowej.
Trzeba przyznać, że globaliści nie są często zbyt odkrywczy, a może po prostu stawiają na tematy, które są już sprawdzone. Bo okazuje się, że zagadnienia transgenderyzmu nie są takie znowu nowe. Już w Starym Testamencie, dokładnie w „Księdze Powtórzonego Prawa” jest powiedziane: „Kobieta nie powinna nosić męskich ubrań, ani mężczyzna nie powinien zakładać strojów niewieścich, jako że ktokolwiek to czyni, jest obrzydzeniem dla Pana Boga” (Rozdział 22, werset 5). Technicznie chodzi tu o transwestytów, ale generalnie chodzi o to, aby oszukać innych co do swojej seksualnej tożsamości.
Ma to wszystko swoje korzenie w tak zwanym „Prawie” lub „Porządku Bożym”, w którym jest bardzo prosty podział na rzeczy i sytuacje naturalne i nienaturalne. W „Liście do Rzymian” Święty Paweł pisze, że Bóg pokarał tych wszystkich którzy w niego nie wierzą, tych wszystkich, którzy uważają, że wszystko wiedzą (nasi współcześni moderniści i ludzie “oświeceni”). Karą za tą pewność siebie i brak szacunku dla Boga było pomieszanie osobowości seksualnej. Kobiety zostały ukarane pociągiem do własnej płci, a mężczyźni – do mężczyzn (Pierwszy List do Rzymian, wers 21-26).
Problemy z seksualną tożsamością pojawiały się też w bardziej subtelnych formach. W „Pierwszym Liście do Koryntian” Święty Paweł podkreśla, że kobiety powinny nosić długie włosy, bo jeżeli je obetną lub ogolą głowę to upodabniają się do mężczyzny, a z kolei mężczyzna, który nosi długie włosy (szczególnie jakże modne obecnie upinane ich w kok) jest abominacją wizerunku Boga, jako że został stworzony na Jego podobieństwo (wers 11:3 – 15).
Te wszystkie zachowania miały na celu podkreślenie demonstracyjnego braku wiary w Boga i otwartego buntu przeciwko Bogu i jego Boskiemu czy Naturalnemu Prawu. Czyż nie jest tak do tej pory? Oczywiście fascynującym zagadnieniem jest to, że aby przeciwstawiać się Bogu, a w szczególności jego istnieniu, tak naprawdę trzeba przyjąć najpierw fakt jego istnienia, a potem starać się go obalić. Nie można bowiem być ateistą (dosłownie przeciwnym wierzącemu w Boga), jeżeli nie zakłada się Jego istnienia. Bo jakże można być przeciwko temu, co nie istnieje? Wiem, że to trochę głębsze rozważanie filozoficzno-logiczne, ale nie poddawajmy się.
Czy to jako kara Boska, czy prawo wyboru każdego człowieka – ważne jest, aby zadać sobie pytanie: czy jest w tym całym transgenderyzmie jakieś wrodzone niebezpieczeństwo? Czy możemy po prostu patrzeć na tych ludzi jak na dziwaków, ze współczuciem, że są zagubieni lub podziwem, że mają tyle odwagi cywilnej, aby otwarcie reklamować to, kim są? To zależy…
Generalnie rzecz biorąc, kwestia braku wiary w Boga jest zasadniczo problemem niewierzących. To oni nie dostąpią zbawienia, będą cierpieć w piekle (czy w nie wierzą, czy nie), to oni w życiu doczesnym są zazwyczaj skołowani, nieszczęśliwi i zagubieni. Zawsze powtarzam – nie poznałem jeszcze naprawdę szczęśliwego homoseksualistę czy transgenderowca. Oczywiście jako Katolik powinienem się za nich modlić. Ale generalnie przecież mi nie przeszkadzają, tak?
Problem polega na tym, że globaliści wykorzystują te, jak się okazuje, wielowiekowe tendencje do buntu i poszukiwań swojego “ja” do siania zamętu i skłócania społeczeństw. Można powiedzieć, że “normalni” homoseksualiści nie szukają rozgłosu. Nie biorą udziału w Paradach Równości. Nie robią ze swojego życia osobistego politycznej szopki. Próbują ułożyć sobie życie inaczej – najczęściej bez sukcesu – ale nie obnoszą się z tym publicznie. Podobnie z transwestytami i transgenderyzmem. To presja polityczna każe im wyjść z tak zwanego “klozetu” i obnosić się z swoją orientacją.
Młodzież zawsze była i będzie rebeliancka. I tak powinno być. Bo inaczej prawdopodobnie nadal żylibyśmy w jaskiniach. I częścią tego młodzieńczego buntu jest obalanie zastanych wartości. Odkrywanie swojej drogi życia. Proces agonalnie ciężki dla rodziców, którzy prawdopodobnie popełnili te same błędy i nie chcą, aby ich dzieci przeżyły te same rozczarowania. Ale proces nieunikniony. Pozostaje nam się tylko żarliwie modlić, aby nasze dzieci (a WSZSTKIE dzieci są nasze) wróciły do Boga, zanim będzie za późno…
Marcin Vogel
Comments (0)