List do Pana Boga
List do Pana Boga
Drogi Panie Boże. Na początku mojego listu chciałem Ci bardzo podziękować. Tak po prostu, zwyczajnie. Nie, że za coś specjalnego – ozdrowienie kogoś z rodziny czy udanego biznesu – ale tak, za wszystko, co dla mnie robisz. I czego nie robisz. Wiem, że tak często mówimy “dzięki Bogu”, ale czy tak naprawdę Ci dziękujemy?
Wiesz dobrze, nawet bez słuchania moich spowiedzi, że jestem strasznym grzesznikiem. I nie wszystko można zwalać na charakter, okoliczności i swoją słabość. Jest mi z tego powodu bardzo przykro i bardzo Cię Panie Boże za to przepraszam. Bo to, że poważnie obawiam się, że do raju nie wstąpię, to nie jest najważniejsze. Jest mi bardziej przykro, że obraziłem Ciebie. Przecież to Ty oddałeś swoje życie za odkupienie moich grzechów, a ja nadal je popełniam…
Zauważyłem nawet ostatnio, że wiele osób – niby wierzących – wcale już się grzechami nie przejmuje ani piekła nie obawia, bo im różni księża naopowiadali, że Twoje miłosierdzie jest tak nieograniczone, że każdy w raju już miejscówkę ma. Biedni Ci ludzie są, bo padli ofiarą podstępu szatana, który pod postacią tych wszystkich modernistycznych niby duchownych roznosi takie protestanckie herezje. Twoje miłosierdzie w istocie jest nieograniczone, ale i Ty i ja wiemy, że ilość aktów tej łaski jest bardzo ograniczona. I nie wystarczy w ostatniej sekundzie życia powiedzieć: „Boże, zmiłuj się nade mną!”, żeby uniknąć piekła. To przecież byłoby za proste. Ludzie zapomnieli, a kapłani boją się im przypominać, że zaraz po śmierci staniemy przed Tobą i Ty będziesz nas sądził.
Nawkładali też ludziom do głów, że będziesz ich sądził za to, jak dobrze żyli. Czy byli pomocni innym, działali charytatywnie, czy ich życie było przepełnione dobrymi uczynkami? A przecież ja i Ty wiemy, że to zupełne nie o to chodzi. Ty jesteś Bogiem jedynym i zazdrosnym – Tobie jedynie mają ludzie służyć. Nawet jak ktoś biega jak obłąkany z jednej imprezy charytatywnej na drugą, a po drodze wita się z kolegami i koleżankami mówiąc „Namaste!”, bo to takie cool i trendy, to Ciebie jakby pejcz pretorianina rozcinał i Ty tego nie wybaczysz. Ludzie mają żyć „dobrze” nie według standardów światowych, ale pozaświatowych i w pierwszym rzędzie kochać i służyć Tobie.
No ale ludzie są pogubieni, Panie Boże, sami nie wiedzą co jest białe, co czarne, co słuszne, a co nie słuszne. Nawet Twój kościół, który ustanowiłeś na tej ziemi został już zdominowany przez masonów i innych złoczyńców. Od góry, do dołu. Papież takie rzeczy wygaduje, że nam, katolikom, wodę z mózgu robi. Nie powiedziałeś tego bezpośrednio w Piśmie Świętym, ale wszyscy wiemy, że chcesz abyśmy nie tolerowali grzechów, ale miłowali grzeszników jednocześnie pomagając im wrócić na słuszną drogę. Ale nawet papież sugeruje, że pewne grzechy, to już nie grzechy, ale takie czasy i trzeba je zaakceptować, jako że niby są. Wiem, że Tobie to nie miłe, ale ludzie już od dawna są pogubieni. Tak ich zakręcili, iż myślą, że tolerancja grzechu to najwyższa forma miłości bliźniego. Biedacy! Jak będą protestować, kiedy ich pognasz do piekła!
Jest mi też bardzo przykro, Panie Boże, że ludzie tak chętnie do Ciebie udają się o pomoc, ale jak idzie o to, żeby Ciebie uhonorować, a nawet tyle, co się Ciebie nie wstydzić, to już im braknie siły i odwagi. Ile razy widzą w kościele, jak Twoi „wierni” modlą się, tymi „prosionymi” modlitwami, ale ci sami ludzie już się nie przeżegnają chociaż przed posiłkiem, a już na pewno nie zmuszą się, żeby powiedzieć krótką modlitwę za to, że mają co do ust włożyć.
Nie mówiąc już o tym, co się dzieje w czasie komunii. Unikam tych modernistycznych kościołów jak ognia, ale kiedy nie ma innego wyjścia i widzę, jak ci ludzie Ciebie traktują, to zawsze mam łzy w oczach. Ja i Ty rozumiemy jakąś schorowaną starowinkę lub dziadka, co już nie może klęknąć, bo nie wstałby o własnych siłach, ale zdrowe chłopy jak dęby czy hoże kobiety, ledwo co karku trochę ugną przed Tobą. Ja już nie mówię, jak krótkowzroczne to zachowanie jest, bo przecież to Ty będziesz ich wkrótce osądzał, ale ten brak szacunku dla kogoś, kto życie oddał za nas wszystkich, wierzących? Jak tak można? I jeszcze ten modernistyczny zwyczaj przyjmowania komunii na rękę. Kiedyś jedynie konsekrowane ręce mogły Ciebie, Panie Boże, dotykać. Teraz każdy tymi paluchami, które przed chwilą sam wiesz, gdzie były, dotyka Twego Boskiego ciała. Pewno dlatego, że większość „wierzących” nie wierzy już w przemienienie i prawdziwą obecność Twoją w najświętszym sakramencie…
Przykro mi, Panie Boże. Do łez przykro. Ludzie się od Ciebie odwracają, zapierają się Ciebie, żarty sobie z Ciebie robią. Myślą w swojej głupocie, że Tobie dorównują. Po co im Bóg, skoro możemy niby latać na Marsa, atomy rozszczepiać, a nawet i pogodę kontrolować. A Ciebie obwiniają o wszystkie zło na ziemi, chociaż to właśnie oni – ludzie – je czynią.
Ja bardzo Cię proszę, Panie Boże, żebyś się tylko nie obraził na tych niewdzięcznych zarozumialców. A ja będą się za nich i za Ciebie modlił. Amen.
Marcin Vogel
Comments (0)