Bratanki, czyli o przyjaźni polsko-węgierskiej
Bratanki, czyli o przyjaźni polsko-węgierskiej
„Lengyel, magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát, vitéz s bátor mindkettője, aldás szálljon mindkettőre”.
Zapewne większość z Was zapyta, co to takiego? A jest to węgierska wersja popularnego przysłowia:
„Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki, oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi”.
Sympatia Węgrów i Polaków opierała się na głęboko zakorzenionym przekonaniu o podobieństwie charakterów narodowych obu nacji. Przysłowie to, mówiące o bardzo bliskich relacjach i pokrewieństwach pomiędzy narodami polskim i węgierskim jest ewenementem na skalę europejską.
Nie było, nie ma i chyba nie będzie takiego podobnieństwa w relacjach dwóch państw.
Historia mówi, że rymowanka ta powstała prawdopodobnie w czasach konfederacji barskiej (zbrojny związek szlachty polskiej utworzony w miejscowości Bar w 1768 roku), kiedy to przywódcy powstania antyrosyjskiego znaleźli schronienie na terenach Górnych Węgier min. w Spiszu.
Jednak nasze przyjazne stosunki datuje się
już na czasy średniowiecza.
Przecież już w XIV w. za sprawą unii personalnej władcą Polski został Ludwik Węgierski, a potem tron objęła jedna z jego córek, Jadwiga. Kolejny król Władysław III Warneńczyk, syn Władysława Jagiełły także rządził obu krajami.
W następnych latach do Polski wyemigrowało wielu Węgrów, a w okolicach Tarnowa schronił się nawet król Węgier Jan Zápolya (mąż córki Zygmunta Starego).
Z kolei Kraków był wtedy ważnym ośrodkiem kulturalnym dla Węgrów. Potem bliską współpracę, zwłaszcza militarną, kontynuował kolejny król Stefan Batory. Bohaterem dwóch narodów polskiego i węgierskiego jest generał Józef Bem, naczelny wódz powstania węgierskiego (1848-1849), którego mauzoleum znajduje się w miejscu jego urodzenia, czyli w Tarnowie, a na Węgrzech jest patronem szkół, ulic i placów (w Budapeszcie jest ich aż 14), niemal w każdym mieście. Na wsparcie Węgrów mogliśmy liczyć podczas wojny bolszewickiej, kiedy to dostarczali nam broń i amunicję taborami wojskowymi.
Podczas II wojny światowej premier Węgier odmówił Adolfowi Hitlerowi możliwości dokonania inwazji na nasz kraj przez terytorium Węgier. Przykładów takich można by mnożyć i mnożyć.
Jak się okazuje także nasz rodzimy język nie oparł się tej polsko-węgierskiej przyjaźni i można w nim spotkać tzw. hungaryzmy, czyli słowa zapożyczone od Węgrów: szereg, dobosz, giermek, kretes, czaty, baca, hejnał, kontusz, orszak, sasanka, gulasz, szyszak, leczo, juhas, szałas, rokosz, tabor, baszta, husarz, ciżma, gazda…
12 marca 2017 roku parlament węgierski przyjął deklarację uznającą dzień 23 marca Dniem Przyjaźni Polsko-Węgierskiej i co ciekawe deklarację poparło 324 posłów, nikt się nie wstrzymał i nikt nie był przeciw. Analogiczną uchwałę 10 marca 2007 roku podjął Sejm Polski. Tak więc ubrani w kontusz i ciżemki zajadając gulasz i leczo, popijając je wyśmienitym Tokajem świętujmy Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej.
IB