Mołdawia wybrała. Przywódcy gratulują Mai Sandu
Mołdawia wybrała. Przywódcy gratulują Mai Sandu
W drugiej turze wyborów prezydenckich w Mołdawii, po przeliczeniu głosów z 99,7% komisji, obecna prezydent Maia Sandu prowadzi z wynikiem 55,36%, wyprzedzając swojego konkurenta, Alexandra Stoianoglo, który uzyskał 44,68%. Wyniki skomentowali m.in. prezydent Andrzej Duda i premier Donald Tusk.
Frekwencja za granicą była rekordowa – ponad 320 tys. obywateli Mołdawii oddało swój głos poza krajem. W drugiej turze diaspora w przeważającej większości poparła Maię Sandu. W pierwszej turze, 20 października, Sandu zdobyła 42,45% głosów, a Stoianoglo niemal 26%. W Mołdawii otwarto 1988 lokali wyborczych, w tym 30 dla mieszkańców separatystycznego Naddniestrza, a poza granicami kraju przygotowano 231 lokali w 37 państwach. Głosowanie zakończyło się o godz. 21 (czasu lokalnego).
Do Mai Sandu napłynęły liczne gratulacje, m.in. od przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen, która podkreśliła, że Sandu wykazała się wyjątkową siłą w trudnych okolicznościach. Andrzej Duda napisał, że zwycięstwo Sandu pokazuje, iż Mołdawia zmierza ku demokratycznej i zjednoczonej Europie. Donald Tusk również wyraził wsparcie, zaznaczając, że „mimo intensywnych prób wpływu Rosji na wybory Maia Sandu najpewniej pokonała faworyta Moskwy”.
Maia Sandu, proeuropejska kandydatka wspierana przez Partię Działania i Solidarności, podczas kampanii obiecywała zbliżenie Mołdawii do Unii Europejskiej oraz współpracę z Zachodem. Alexandr Stoianoglo, kandydat socjalistów o prorosyjskich sympatiach, starał się przyciągnąć elektorat europejski, jednocześnie deklarując chęć zachowania dobrych relacji z Rosją. Nie poparł jednak referendum Sandu o wpisaniu integracji europejskiej do konstytucji, określając to jako „zabieg polityczny”.
Wybory w Mołdawii monitorowało ponad 2,4 tys. obserwatorów krajowych i międzynarodowych. Mołdawskie władze ostrzegały, że wybory prezydenckie oraz referendum były celem kampanii zakrojonej na szeroką skalę, której celem było wpływanie na wynik głosowania poprzez korupcję. Władze podawały, że Rosja przeznaczyła kilkadziesiąt milionów dolarów na ingerencję w wybory, a od września do kraju miało wpłynąć aż 39 mln dolarów. „Sieć Sora”, mająca werbować wyborców, obejmowała ok. 130 tys. osób, a po pierwszej turze Maia Sandu podkreślała, że celem tych działań było przekupienie nawet 300 tys. głosujących. Zgłaszano także przypadki zastraszania wyborców, dezinformacji oraz organizowanych transportów dla wyborców z Naddniestrza i z Moskwy przez Turcję.
Na podst. Polsat News i PAP
Comments (0)