Wszystko albo nic, czyli co z podwójnym obywatelstwem
Wszystko albo nic, czyli co z podwójnym obywatelstwem
Senator Bernie Moreno postanowił zrobić porządek z amerykańską lojalnością. A jak wiadomo – nic tak nie wzmacnia więzi między obywatelem a państwem, jak groźba deportacji.

W jego wizji nowego, lepszego świata każdy, kto ma dwa paszporty, ma też dwa wyjścia: wyrzucić jeden do kosza albo… wyrzucić siebie z USA. Najlepiej w ciągu roku, bo przecież uczucia patriotyczne dojrzewają sezonowo, jak truskawki.
Moreno, urodzony w Kolumbii, który sam kiedyś zrezygnował z własnego obywatelstwa, teraz z dumą oznajmia, że lojalność wobec Stanów musi być „wyłączna i niepodzielna”. Brzmi trochę jak deklaracja zazdrosnego partnera: „Jeśli mnie kochasz, nie możesz kochać nikogo innego”. Tylko że tym razem zazdrosnym partnerem jest rząd federalny, a stawką nie jest romantyczna kolacja, tylko prawo do życia we własnym domu.
No więc Senatorze – nie zgadzam się. I to nie tylko z przekory. Bo podwójne obywatelstwo nie jest zdradą narodową, tylko naturalnym odzwierciedleniem współczesnego świata, w którym ludzie przemieszczają się, zakładają rodziny, pracują po obu stronach oceanów. I są w stanie – uwaga, to może być dla niektórych szok – kochać dwa kraje jednocześnie. Tak jak można kochać dwójkę dzieci, choć każde doprowadza do szału w inny sposób.
Projekt „Exclusive Citizenship Act” zakłada, że każdy posiadacz dwóch paszportów to potencjalny szpieg, konspirator albo przynajmniej moralnie podejrzana jednostka. Wystarczy, że nie zdąży złożyć papierka w terminie, a już zostanie „uznany za osobę, która dobrowolnie zrzekła się obywatelstwa USA”. Jakby pomiędzy „zapomniałem wysłać formularz” a „nienawidzę Ameryki” istniał bezpośredni, konstytucyjny skrót.
Ale najzabawniejsze – w tym smutnym, absurdalnym sensie – jest to, że ustawa mogłaby objąć… rodzinę prezydenta, gdyż Melania i Barron Trump to obywatele USA i Słowenii. Czyli według logiki senatora stoi przed nimi perspektywa wyboru: zostawić amerykański paszport czy słoweński? Naprawdę chciałabym zobaczyć ten moment, w którym w Białym Domu ktoś delikatnie pyta: „Pani Melanio, czy mogłaby się Pani zdecydować, czy woli Pani słoweńskie wzgórza, czy jednak tradycyjne wartości USA? Proszę podpisać tu, tu i tu”.
Ale zostawmy pierwszą damę. Wróćmy do zwykłych ludzi – tych pięciu milionów, którzy mogą stać się w oczach rządu podejrzani tylko dlatego, że ich życiorysy są… bogatsze. Że mają rodziców za granicą, że odwiedzają dziadków, prowadzą firmy w dwóch krajach, że chcą, by ich dzieci władały dwoma językami, a nie tylko jednym. Że chcą zachować więź z historią, która ukształtowała ich rodziny. Czy to naprawdę zdrada?
A może problemem nie jest „podwójna lojalność”, tylko polityczna potrzeba znalezienia nowego wroga wewnętrznego? Tym razem nie imigrantów, nie studentów, nie mediów – tylko posiadaczy dwóch paszportów, których można łatwo wsadzić w pudełko z napisem: „Nie dość amerykańscy”…
Antoni B
Comments (0)