Mikołaj z dyplomem
Mikołaj z dyplomem
W najstarszej i najbardziej znanej amerykańskiej szkole dla mikołajów niewiele się zmieniło przez ostatnie 80 lat. Porządny mikołaj powinien mieć świeży oddech, lekko zakręconą brodę i donośny śmiech, wydobywający się nie tyle z gardła, co z samej przepony.
Od wielu lat na tej szlachetnej profesji położył się cień: kryzys gospodarczy. Mikołaje – absolwenci Charles W. Howard Santa Claus School – będą musieli nauczyć się, jak szybko ocenić sytuację finansową rodziny, umiejętnie obniżyć oczekiwania dzieci co do prezentów, a nawet przygotować odpowiedź na życzenie, które może pojawiać się częściej niż dotychczas: „Czy możesz przynieść pracę mojemu tacie?”
Mikołaje, którzy uczą się w Midland w stanie Michigan, opowiadają o dzieciach, które podchodzą do nich z listami zawierającymi prośby o najnowsze i najdroższe zabawki, podczas gdy stojący z boku rodzice dyskretnie, acz błagalnie kręcą głowami. Z drugiej strony, niektórzy spotkali dzieci, których oczekiwania gwiazdkowe spadły tak samo jak wskaźniki gospodarcze. Fred „Mikiłaj” opowiada, że jakiś chłopiec poprosił go o parę trampek, „tylko takich, żeby pasowały”.
– Mikołaje muszą pamiętać, by niczego nie obiecywać – mówi Fred, absolwent i wykładowca szkoły. On sam wymyślił historię o krnąbrnym elfie, który doprowadził do spowolnienia produkcji na biegunie północnym. Opowiada ją dzieciom, które proszą o prezent wykraczający poza finansowe możliwości rodziny.
Kursy trwają trzy dni. W tym roku szkoła przyjęła rekordową liczbę uczniów. Większość z nich stanowili mikołaje z dużym stażem, pragnący udoskonalić umiejętności utleniania włosów, opowiadania historii i znajomość języka migowego, ale znaleźli się wśród nich również debiutanci, którzy przyznali, że zdecydowali się na to z powodu trudnej sytuacji, niskiej emerytury albo braku pracy.
W szkole, która mieści się w stylowym Domu Św. Mikołaja na Main Street, już od dawna trwa debata nad tym, jaką rolę w tym radosnym przedsięwzięciu pełnią pieniądze. Istotę tego sporu można streścić tak: Mikołaj-Wolontariusz z Domu Opieki kontra Mikołaj z Centrum Handlowego.
Kevin Fleming tłumaczy innym mikołajom ewolucję, jaką przeszła postać wzorowana na świętym Mikołaju, biskupie Myry. Jego zdaniem, zarabianie pieniędzy na byciu mikołajem to karygodna praktyka. Inni, tacy jak Pat Adams, który przez 40 dni pracuje dla centrum handlowego w Las Vegas, nie widzi w tym nic złego. – Nie narzekam – mówi, dodając, że Mikołaj pracujący w centrum zarabia od 25 do 50 dolarów za godzinę.
– To osobisty wybór – mówi Thomas F. Valent, Mikołaj z dużym stażem. – Ważne jest to, że ludzie naprawdę lubią Mikołaja. Kojarzy im się z samymi dobrymi rzeczami. Musisz więc być najlepszym mikołajem, jakim potrafisz.
Wymaga to wielu praktycznych umiejętności. Poza nauką, jak przechowywać perukę, jak odpowiadać na pytania przedszkolaków i zaprezentować się w lokalnej telewizji, mikołaje pobierają lekcje od specjalisty od finansów, który doradza im, by otworzyli konta emerytalne i regularnie opłacali składki. Z kolei konsultantka ds. marketingu zachęca gwiazdorów, by założyli strony internetowe i wykorzystali możliwości, jakie dają Facebook i Twitter.
Szkoła w Midland nie jest jedyną instytucją kształcącą mikołajów, ale ze względu na swoją historię i renomę nazywana jest Harvardem tej branży. Absolwenci umieszczają jej nazwę w CV i na wizytówkach. Szkołę założył w 1937 roku Charles W. Howard. Niektóre z nauk, jakie pobierają mikołaje, mogą przydać się każdego roku: Nie siedź zbyt długo, żeby dzieci się nie znudziły; nalegaj, by zapewniono ci odpowiednie miejsce do przebrania się; postaraj się, żeby twoje ręce były cały czas widoczne.
Bycie „Mikołajem” to nie lada sztuka!
oprac. siwa
Comments (0)