MS Wilhelm Gustloff – pływająca śmierć
MS Wilhelm Gustloff – pływająca śmierć
Każda wojna rządzi się swoimi prawami. Opozycyjne strony walczą o władzę, terytorium, hegemonię, ale największe straty ponosi ludność cywilna. II wojna światowa przyniosła zmiany, które wpłynęły na całą światową politykę, ale także śmierć milionów ludzi.
W największej katastrofie morskiej – statku MS Wilhelm Gustloff szacuje się, że śmierć poniosło ok. 10 000 osób.
Jest rok 1945, zimny 30 styczeń. W porcie w Gdyni stoi MS Wilhelm Gustloff. Niegdyś był statkiem pasażerskim, który odbywał rejsy po wodach całej Europy. W czasie II wojny światowej został przekształcony w okręt szpitalny, na którym transportowano ranych oraz koszary. Potężna jednostka, z 221 kabinami 2-osobowymi oraz 239 kabinami 4-osobowymi. W sumie na jego pokład mogło wejść prawie 1500 osób i 600 członków załogi. Jego matką chrzestną była Hegwiga Gustloff, wdowa po zamordowanym w 1936 roku członku NSDAP Wilhelmie Gustloffie. Podczas wodowania obecny był sam Adolf Hitler. Z początkiem II wojny światowej został lekko zmodyfikowany i stał się jednostką pomocniczą Kriegsmarine. Wyposażono go w broń przeciwlotniczą oraz w wyrzutnię bomb głębinowych.
Przez większość czasu cumował w Gdyni. Stąd też rozpocznie swój ostatni rejs 30 stycznia 1945 roku. Wojna chyli się ku końcowi. Wojska niemieckie regularnie wypierane są z kolejnych miast. Na Niemcy idzie okrutna armia radziecka, dlatego żołnierze i służby cywilne ewakuują się w każdy możliwy sposób z okupowanych terenów.
30 stycznia na pokład MS Wilhelm Gustloff wsiada tłum ludzi. Są wśród nich oficerowie, marynarze II dywizji szkolnej okrętów podwodnych, wojskowe telefonistki, telegrafistki, maszynistki, pielęgniarki, a także kobiety i dzieci, uciekinierzy, gestapowcy, żołnierze, rodziny urzędników i działacze NSDAP, ranni i chorzy. Nieoficjalne źródła mówią, iż na MS Wilhelm Gustloff znajdowało się ponad 10 tys. osób. Trudno dokładnie określić dokładną liczbę, gdyż na statek ciągnęły tłumy i każdy, komu udało się wsiąść cieszył się, że zmierza ku lepszej przyszłości, że ocałał i uciekł z piekła wojennego. Statek wypływa w rejs o 12:30 pm. Nie ma flag powiewających na powietrzu, nie słychać, aby grała na nim muzyka. MS Wilhelm Gustloff opuszcza port w ciszy, z nadzieją, że dotrze bezpiecznie do celu. Eskortować ma go torpedowiec Lowe.
Na statku panuje cisza, każdy szuka miejsca dla siebie, gdzie będzie mógł schronić się przed zimnem. Na zewnątrz szaleje zima – temperatura jest poniżej 0 st. F.
Na mostku kapitańskim trwają dyskusje – którędy płynąć, z jaką prędkością, czy płynąć prosto czy może „zygzakiem”, aby uniknąć ewentualnego trafienia.
Jest godzina 9:16 pm, MS Wilhelm Gustloff znajduje się na wysokości Łeby. Nagle zostaje trafiony 3 torpedami przez radziecką łódź podwodną S-13 dowodzoną przez Alexandra Marinesko. Radziecki okręt podwodny rzekomo tylko patrolował tereny, jednak był przygotowany do ataku. Torpedy, które zostały wystrzelone w stronę MS Wilhelm Gustloff nosiły odpowiednie „dedykacje”. Pierwsza miała napis – „za ojczyznę”, druga – „za Stalina”, trzecia – „za Sowietów”, a czwarta – „za Leningrad”. Tylko pocisk „za Stalina” chybił. Pierwsza torpeda trafia w dziób, druga uderza w środek i rozrywa statek na wysokości basenu pływackiego, a trzecia trafia w maszynownię. Na statku panuje chaos. Pasażerowie zignorowali zalecenia bezpieczeństwa, mimo nakazów noszenia kamizelek ratowniczych. Każdy walczy o swoje życie, widzi śmierć bliskich. Każdy szuka ucieczki, ci słabsi popełniają samobójstwo. Woda w morzu jest lodowata. Nie ma najmniejszych szans na przeżycie w niej, a mimo to niektórzy decydują się na skok do wody. Wkrótce umierają z powodu hipotermii. Niektórzy próbują dostać się do szalup ratowniczych. Nie jest to proste. Wiele z nich zostało uszkodzonych, w innych zamarzły żurawie. Widzisz śmierć, prawdziwą ludzką tragedię. Kontakt radiowy zostaje uszkodzony. Sygnał SOS można było wysłać co najwyżej na odległość 2000 metrów.
MS Wilhelm Gustloff tonie…. Akcja ewakuacyjna jest bardzo nieudolna. Zasada najpierw dzieci i kobiety nie obowiązuje. Ratuj się kto może i jak tylko jest to możliwe. MS Wilhelm Gustloff zanurza się coraz bardziej, a z nim życia ludzkie. Po 70 minutach od pierwszego uderzenia torpedy statek w całości jest już pod wodą.
Gdy jednostki ratownicze przybywają na miejsce, jest już za późno. Udaje się wyłowić z wody zaledwie 1215 osób.
Oficjalne dokumenty mówią, że na pokładzie znajdowało się 6600 osób. O pozostałych nie mówi się głośno. Nie są odnotowani w wykazach poległych. Ci, którzy przeżyli, opisali swoje przeżycia w książkach. Duża część ofiar została pochowana w Łebie i Ustce.
Wrak MS Wilhelm Gustloff do dziś spoczywa na dnie Bałtyku. Jeszcze z początkiem lat 90-tych można było nurkować i zobaczyć go. W 1994 roku został uznany za mogiłę wojenną i nie wolno w jego pobliżu nurkować.
Zatopienie MS Wilhelm Gustloff jest największą katastrofą morską w dziejach historii.
ms
Comments (0)