Tragedia w Biesłanie – po ich śmierci płakał cały świat
Tragedia w Biesłanie – po ich śmierci płakał cały świat
Z czym kojarzy się dzieciom data 1 września? Z pierwszym dniem szkoły – przynajmniej nam, dzieciom wychowanym w Polsce. Mało kto z nas cieszył się na ten dzień. Koniec wakacji, początek nauki i obowiązków. Jedni z nas szli z radością na twarzy licząc na spotkanie z kolegami, inni woleliby jeszcze trochę poleniuchować gdzieś na zielonej łące czy boisku za blokiem.
1 września 2004 roku po raz pierwszy po przerwie wakacyjnej do szkoły poszły dzieci w Biesłanie w Północnej Osetii w Rosji.
To miał być radosny dzień – pierwszy samodzielny krok dla wielu z nich i ich rodziców. Niestety, stało się inaczej. Wydarzyła się tragedią, którą przez trzy dni obserwował cały świat. Obserwował i płakał nad losem niewinnych dzieci, które zostały uwięzione w miejscu, w którym miały czuć się bezpiecznie i gdzie miały zdobywać cenną wiedzę.
1 września, tuż po rozpoczęciu roku szkolnego do szkoły wpadła grupa terrorystów. Na początku nikt nie wiedział kim są i jakie są ich zamiary. Jedno było pewne – z pewnością nie mieli pokojowych intencji. Zabarykadowali szkołę i znajdujące się w nich osoby. W sumie ich zakładnikami stało się 1181 osób – dzieci w wieku od 7 do 18 lat, a także rodzice, nauczyciele, pracownicy szkoły. Terrorystów było 33 – uzbrojonych i bezwzględnych. Jak się z czasem okazało byli to terroryści należący do sił czeczeńskich dowódcy polowego Szamila Basajewa. W większości skrywali się pod kominiarkami. Już pierwszego dnia, po tym jak zaminowali szkołę, zaczęli robić czystki wśród zakładników. Na pierwszy ogień poszli mężczyźni – 20 facetów, których zabili z zimną krwią, a ciała wyrzucili przez okno.
Na pomoc uwięzionym służby rosyjskie ściągnęły swoje najlepsze jednostki. Przybyła grupa Specnazu oraz OMON-u. Widząc to, napastnicy zgromadzili wszystkich zakładników w Sali gimnastycznej i poinformowali milicję, iż każda próba odbicia zakładników może się źle skończyć dla przetrzymywanych – za zabicie napastnika miało zginąć 50 osób, a za zranienie – 20 osób. Rosja już 1 września poprosiła o pomoc ONZ, które zwróciło się z żądaniem o uwolnienie wszystkich przetrzymywanych. Niestety, nic to nie zmieniło w sprawie zakładników.
Nie pozwolili nawet wnieść do szkoły jakiegokolwiek jedzenia, czy nawet wody dla przetrzymywanych. Po negocjacjach z byłym prezydentem Inguszetii Rusłanem Auszewem terroryści uwolnili 26 kobiet z niemowlętami. Pozostałe negocjacje nie przyniosły żadnych rezultatów.
Po dwóch dniach zakończonych negocjacyjną klęską nastał 3 września. Terroryści zgodzili się na uprzątnięcie ciał zabitych ze szkoły. Podjechała ciężarówka z ratownikami, którzy mieli uprzątnąć trupy. Co się działo w środku – trudno powiedzieć.
Doszło do eksplozji i sporego zamieszania w wyniku którego udało się zbiec kilku zakładnikom. Jak było naprawdę trudno powiedzieć – każda ze stron inaczej podaje, a w komunikaty rosyjskiego rządu mało kto wierzy… W szkole doszło do eksplozji. Prawdopodobnie jednemu z terrorystów odpadła umocowana u pasa bomba.
Słysząc eksplozje w środku, komuś na zewnątrz puściły nerwy. Być może komuś z rodziny przetrzymywanych w środku, być może któremuś z milicjantów. Zeznania są bardzo różne w tej kwestii. Jedno jest pewne – padły strzały w stronę szkoły. Terroryści przekonani, że jest to szturm na szkołę zagrozili detonacją bomb.
Doszło do wymiany ognia pomiędzy terrorystami a służbami specjalnymi, które chciały wejść na teren szkoły i uwolnić zakładników. Według danych przedstawionych przez Rosjan szturm trwał dwie godziny. W końcu udało się wejść agentom do środka. Terroryści zdetonowali w tym czasie kilka ładunków wybuchowych zabijając niewinnych zakładników. Mimo, że służby weszły do środka już po godzinie 3 popołudniu, strzały słychać było jeszcze późnym wieczorem. Rosyjskie źródła podają, że trzech zamachowców zabrało część zakładników do piwnicy i tam próbowało szukać schronienia. W wyniku ofensywy milicji zginęli i zakładnicy i terroryści.
Niektórzy terroryści zginęli na miejscu. Inni zdołali wydostać się podczas szturmu ze szkoły. Jednakże i ich dosięgnęła śmierć. Budynek, w którym znaleźli schronienie – jakieś 40 metrów od szkoły został zniszczony przez czołgi i miotacze ognia. Tylko jeden terrorysta przeżył.
Dane, o ile im można wierzyć, mówią, iż w wyniku ataku terrorystów i szturmu śmierć poniosło 334 osoby, w tym 186 dzieci. Blisko 800 osób zostało rannych, w tym większość stanowiły dzieci. Wladimir Putin – prezydent Rosji ogłosił 6 i 7 września dniami żałoby narodowej, a 7 września na Placu Czerwonym w Moskwie odbyła się demonstracja przeciwko terroryzmowi, w której wzięło udział ponad 135 tys. osób.
Krew niewinnych dzieci i ich rodziców i nauczycieli została rozlana.
Był to pierwszy zamach terrorystyczny w historii wymierzony w dzieci. Winę na siebie wziął Szamil Basajew, przywódca rebeliantów czeczeńskich, który niby walczył o wolność dla Czeczenii. Świat poznał go jako jednego z największych terrorystów. Zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w 2006 roku – prawdopodobnie w wyniku eksplozji ciężarówki wyładowanej bronią. Spośród 33 napastników znaleziono ciała 30, jeden został schwytany, a dwóm udało się zbiec. Nurpasza Kułajew – jedyny zatrzymany terrorysta po wielu latach procesu został skazany na śmierć, jednak z powodu moratorium na jej wykonywanie karę zamienioną na dożywocie.
Gdyby przyszło ocenić nam całą sytuację – no cóż, wszystko działo się w Rosji a tam dochodzi do różnych aktów. Z pewnością historia nie zakończyła się happy endem, wręcz przeciwnie. Zginęły niewinne dzieci i to w miejscu, w którym powinny czuć się bezpiecznie. W szkole, która ma ich uczyć dobra, pokazywać świat. Świat potępił terrorystów, ale i Putina, który wybrał rozwiązanie siłowe aby uwolnić zakładników. Być może można było to inaczej rozwiązać. Być może świat nie musiałby opłakiwać śmierci tylu niewinnych dzieci… Zostało nam jedynie „gdybanie”….
Ruda
Comments (0)