Elon Musk
Elon Musk
Bardzo lubię Elona Musk. Najbardziej chyba za to, że jest inny. Pod każdym względem. Ale najbardziej pod względem mówienia wprost tego, co myśli.
Oczywiście jego odmienność po części można tłumaczyć pochodzeniem. Elon urodził się w Republice Południowej Afryki (prawdziwy Afrykanin!), czyli w kraju, gdzie rząd istnieje, aby pomagać swoim obywatelom, a nie ograniczać ich edukację i szpiegować ich posty na Facebooku. Elon ma wykształcenie formalne w dziedzinie fizyki, ale nie jakieś tam doktoraty, czy coś takiego. Jego unikalność polega na niesamowitej intuicji biznesowej. No i na tym, że mówi, co myśli.
W obecnych czasach, kiedy każde zdanie, każdy komentarz, każdy wpis na Facebooku są cenzurowane przez armie cenzorów z całego świata, jest przyjemnie usłyszeć od czasu do czasu, że trawa jest zielona, że noc jest ciemna, że Żydzi mordują niewinne dzieci w Strefie Gazy. Ehmmm, wróć! Aż tak dobrze nie jest. Nawet wielki Elon został szybciutko postawiony do apelu przez ogólnoświatową żydowską korporację Holocaust za wygłaszanie takiego zdania. A wygłasza je jakże lakonicznie, albowiem jest właścicielem byłego Twittera, a obecnie X, gdzie krótkość wypowiedzi była warunkiem si ne qua non.
Elon przez całe swoje życie był chodzącym przykładem, że osoba bogata może sobie na wszystko pozwolić. No – prawie na wszystko. Nawet na niepowodzenia. Pamiętacie, jak Elon z typową dla siebie pompą zrobił odsłonięcie elektrycznego Cybertruck? Miał to być model dostosowany do życia w mieście, czytaj – dostosowany do przestępczości panującej w miastach, czyli miał mieć nie tłukące się szyby. W blasku fleszów kamer i na oczach milionów widzów młody asystent z kamieniem w ręku podszedł do pojazdu i… szyba pękła tak samo, jak w mojej starej Toyotce. Nie zrażony tym obrotem rzeczy Elon polecił asystentowi uderzyć kamieniem w drugą szybę. Niestety, z tym samym efektem. Czyż nie przyszłoby do głowy każdemu przeciętnemu odkrywcy/biznesmenowi, aby coś takiego przetestować przed pokazem? Pewno tak. Ale nie Elon. Po dwóch porażkach Elon podsumował to: “Not bad. It didn’t go through.” To, co wszyscy potraktowaliby jako żenującą wpadkę, dla Elona było tylko drobnym potknięciem.
Co tu zresztą rozwodzić się nad pękniętą szybą, skoro Space X, astronautyczna firma Elona, miała dużo większe katastrofy na swoim koncie. Siedem rakiet wybuchło po starcie, a każda z nich kosztowała dużo więcej niż kawałek szkła. Tym nie mniej Elon osiągnął większy sukces niż NASA, która to organizacja weszła w kooperację z firmą Elona.
Oczywiście nie można zapomnieć o flagowym produkcie Elona Musk – Tesli. Już sama nazwa świadczy o tym, że Elon to nie przeciętny gość. Ile osób na tak zwanym Zachodzie wie, kim był Nikolai Tesla? Wątpię, czy ktokolwiek. Swój swego zawsze pozna i stąd wzięła się nazwa najbardziej popularnego pojazdu elektrycznego na świecie. Przy czym warto zauważyć, że Elon nie chadza na herbatki z Gretą Thunberg. A przecież jako jeden z największych producentów pojazdów elektrycznych – mógłby. Problem polega tylko na tym, że Elon nie jest środowiskowym świrem. Owszem, jest znakomitym biznesmenem, potrafi wyczuć koniunkturę rynku, bezbłędnie zgaduje, gdzie kryje się kolejne Eldorado, ale nie jest fanatykiem. Czy jeżeli chodzi o środowisko, czy wrodzone zachowanie żydów. Elon widzi pojazdy elektryczne jako dogodną opcję, w szczególności dla tych snobów, którzy uważają, że ratują w ten sposób naszą planetę.
Bo ekologiczna prawda o Tesli i wszystkich wszystkich innych samochodach elektrycznych jest taka, że tak naprawdę to zanieczyszczają atmosferę przez siedem lat od momentu produkcji dużo bardziej niż ten pick-up na ropę. Jak to możliwe? Otóż do wyprodukowania tylko baterii do Tesli potrzeba przerzucić ponad 250 ton ziemi, aby pozyskać potrzebne minerały, takie jak lit, kobalt, nikiel. Jest to często wykonywane rączkami wygłodzonych dzieci w afrykańskich kopalniach, ale to tak jak z tymi diamentami – kogo to na serio obchodzi – ważne, żeby olśniewająco błyszczały! No, a jeżeli nawet nie dzieci przewalają tę rudę swoimi rączkami, tak taki buldożer Caterpillar robi to za nich, spalając 260 litrów oleju napędowego na 12 godzin pracy. Jak do tego jeszcze dodać, że te wszystkie komponenty podróżują przez jakiś czas po całym świecie, żeby ewentualnie trafić do „składalni” auta, a podróż ta odbywa się statkami kontenerowymi – oczywiście napędzanymi ropą – to nic dziwnego, że taka Tesla niby jest bezemisyjna, ale musi odwalić siedem lat tej bezemisyjnej pańszczyzny, żeby odrobić grzechy innych. No a potem to już pora prawie na wymianę baterii. Mały pikuś, że to koszt około $10,000 – ważniejszy problem jest, co z tą użytą baterią potem zrobić?
Lubię Elona również za to, że zależy mu na wolności wypowiedzi, a że ma kasy jak lodu, to kupił Twittera, przerobił na X i teraz każdy może sobie tam wygadywać cokolwiek ślina na język przyniesie. Powinien tylko zapamiętać, że są jednak tematy tabu i nie wolno mówić źle o starszych braciach w wierze, bo to niedobre jest…
Marcin Vogel
Comments (0)