Gdy pojawia się stres o wesz!
Gdy pojawia się stres o wesz!
Czy osoby aplikujące o obywatelstwo amerykańskie poprzez pracę mają w urzędzie priorytet w rozpatrywaniu przed aplikacjami rodzinnymi?
Jeśli tak, to stan ten powoduje zadowolenie tych, którzy przystępują do egzaminu, ale i męczące wyczekiwanie innych, którzy wstąpili w związki małżeńskie. Miłość musi poczekać aż zwiększy się ilość urzędników, którym petenci będą mogli potwierdzić prawdziwe uczucia w chwili zawierania związku.
Pani Renia długo przygotowywała się do egzaminu na obywatelstwo amerykańskie. Chciała nawet zdawać po polsku, ale nie spełniała jeszcze wszystkich warunków (szczególnie wieku). Z chwilą, gdy wsiadła do samochodu z grupą takich, jak ona studentów, zapomniała wszystkie nazwy i wiele szczegółów, których uczyła się kilka tygodni. To chyba stres obezwładniający, tak jej stan oceniła osoba prowadząca zajęcia z zasad amerykańskiej konstytucji. Pozostali studenci doznali zwykłego, roboczego stresu, co pozwoliło im zaliczyć egzamin. Renia nie rozpaczała, lecz zasięgnęła języka, co robić, aby zdać ten egzamin. Udała się po pomoc do pewnego profesora. Jego magiczny talent w udzielaniu instrukcji co do egzaminów na obywatelstwo amerykańskie znany był od dawna polonijnym studentom. O trudach w zdobyciu obywatelstwa tego kraju, nie tylko o poprawkach do amerykańskiej konstytucji Renia wiedziała więcej niż na początku drogi. Najwięcej problemów przysporzyło jej zapamiętanie kilku trudniejszych wyrazów z języka angielskiego, np: amendment. W pierwszej części nazwy wyraźnie słychać „amen”, co można skojarzyć z zakończeniem pacierza. Niby oczywiste, a jednak nie takie proste. Pani Renia, choć wierząca, praktykująca, a nawet pielgrzymująca nie bardzo radziła sobie z przypomnieniem tego określenia. Amendment, w języku angielskim to „poprawka do konstytucji”. Dopiero wnikliwa rozmowa z Renią o życiu, o jej postrzeganiu rzeczywistości pozwoliła otworzyć kolejne zakamarki kojarzenia. Renatko, zapytał nauczyciel, czy wiesz czym jest wesz? Wiem, powiedziała Renia, to menda.
I to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Potoczne określenie zwykłego, dokuczliwego insekta okazało się zbawienne, pomysł chwycił. W umyśle studentki coś zaskoczyło. Ważne, że sama wpadła na to, co bliższe, bardziej zrozumiałe, niewymuszone. Jak koszula, która przecież bliższa jest ciału niż suknia czy dawniejsza sukmana! Pierwsze pytanie na egzaminie dotyczyło poprawki do amerykańskiej konstytucji. Pani Renia zdała najlepiej ze wszystkich równolatków. Po egzaminie jeszcze jakiś czas powtarzała: “menda amendmenta”.
Łatwo zgadnąć, że myślenie wciąż jest najbardziej skutecznym sposobem na pokonanie nieznośnego obezwładniającego stresu.
BMZ
Adres do korespondencji: bmz669@juno.com
Comments (0)