Granice tolerancji
Granice tolerancji
Na ulicach Ameryki Północnej i Azji coraz częściej można spotkać kobiety w szatach, które jeszcze nie tak dawno można było zobaczyć jedynie na Bliskim Wschodzie i niektórych częściach Afryki oraz Azji.
Burka, szajla, al-amira, hidżab, czador te obco brzmiące
słowa określają ubrania radykalnych w zachowaniu
muzułmanek. Sporo osób akceptuje tę sytuację,
dla wielu jest to obojętne, coraz częściej jednak
tę odmienność nie traktuje się jako wzbogacenie
cywilizacji zachodniej, ale jej zagrożenie. Skrajny islam
nakazuje swoim wyznawcom w nowych miejscach
zamieszkania narzucanie norm, a nie asymilację.
1 sierpnia w Danii weszło nowe prawo zakazujące muzułmankom
zakrywania twarzy czyli chodzenia w nikabie
(ubrania z zasłoną na twarz ukazujące tylko oczy) lub burce
(zakrywającą całe ciało kobiety). Za złamanie prawa grozi
grzywna w wysokości 1 tys. koron duńskich (około 150 dolarów).
W przypadku recydywy kara może wzrosnąć nawet
dziesięciokrotnie.
W liczącej 5,7 mln mieszkańców Danii mieszka
już ok. 285 tys. muzułmanów.
Stanowią więc około 5 proc. społeczeństwa.
Nowe prawo wywołało protesty. Lewackie organizacje
podniosły larum i zorganizowały manifestacje przeciw
„represjonowaniu wolności kobiet”. W prasie podkreślano,
że kontrowersyjne wdzianka nosi zaledwie 150-200 kobiet w
całym kraju, a więc w domyśle nie ma problemu.
Wcześniej bo 1 października ubiegłego roku zakaz noszenia
nikabów i burek wszedł w Austrii. Kanclerz tego kraju
Sebastian Kurz stwierdził, że zasłanianie przez muzułmanki
twarzy „ewidentnie utrudnia integrację”. Zapowiedział też,
że nieasymilującym uchodźcom grozi deportacja. Kurz groził
obcięciem świadczeń socjalnych. Dzieci przybyszów mają
obowiązkowo uczęszczać do przedszkola i są rozliczane z
postępów w nauce niemieckiego. Uczniowie, których bardziej
niż szkoła interesuje radykalny islam są karani pracami
społecznymi.
Prawa zakazujące noszenia burek i nikabów
mają też już Francja, Holandia i Belgia.
Szwajcaria, która uchodzi za wyjątkowo dobrze zorganizowany
kraj, w pełni demokratyczny i będący najbardziej
udanym produktem cywilizacji zachodniej już w początku
tego wieku rozpoznała zagrożenie związane z osiedlaniem
się obcych kulturowo ludzi. W 2007 roku parlament określił
zasady na jakich ma się odbywać integracja i przyznawanie
obywatelstwa przybyszom spoza krajów należących do
Unii Europejskiej. W wytycznych znalazł się m.in. wymóg
opanowania jednego z języków oficjalnych i stosowania go
w domu. Wymaga się od przyszłych obywateli pełnej akceptacji
ustalonych historycznie zasad życia społecznego.
Obcokrajowcy ubiegający się o obywatelstwo szwajcarskie
muszą zaliczyć rozmowę kwalifikacyjną, która wykaże, iż
kandydaci rozumieją porządek panujący w Szwajcarii i będą
go przestrzegać.
Niektórzy muzułmanie nie mają jednak ochoty spełnić
postawionych przez Szwajcarię wymagań. Władze miejskie
w Lozannie ostatnio odmówiły przyznania obywatelstwa parze
muzułmanów. Podczas przesłuchania podkreślali oni
swoją odmienność. M.in. zadeklarowali oni, że nie będą podawać
dłoni przedstawicielom odmiennych płci, czego jak
wiadomo wymaga szariat, czyli prawo muzułmańskie. Komisja
uznała, że jest to zachowanie nie do przyjęcia, przeczy
fundamentalnej zasadzie równości płci i odmówiła muzułmanom
prawa do obywatelstwa.
Nawet w socjalistycznej Szwecji następuje przebudzenie.
Zbliżające się wybory parlamentarne z niepokojem
obserwują socjaldemokraci, którzy rządzą tym krajem od
dziesięcioleci. Na wiecach wyborczych opozycyjnej partii
demokratycznej ostentacyjnie pieczone są prosiaki, uważane
przez muzułmanów i semitów za zwierzęta „nieczyste”.
To symboliczny protest wobec tego, co się dzieje w tym kraju
od 2015 roku w związku z zalewem uchodźcami muzułmańskimi.
Spory procent przybyszów z Bliskiego Wschodu
bierze na potęgę zasiłki socjalne, ale nie ma ochoty na integrację
z 10 milionowym społeczeństwem Szwecji. Imigranci
tworzą getta, gdzie wprowadzają swoje obyczaje, a policja
nie ma tam wstępu. Partia demokratyczna, która deklaruje
przywiązanie do szwedzkich wartości narodowych i historycznych,
według ostatnich sondaży, może, po wyborach,
które odbędą się 7 września, objąć władzę, a to będzie oznaczać
zerwanie z dotychczasową polityką socjaldemokratów.
To co Europie zgotowały międzynarodowe siły lewicowe
nie ma nic wspólnego z deklaracjami mediów, które mówią o
solidarności z prześladowanymi ludźmi na innych kontynentach.
Inwazja muzułmanów ma jasny cel: zniszczenie cywilizacji
zachodniej opierającej się na tradycji grecko-rzymskiej,
religii chrześcijańskiej oraz państwach narodowych.
W Europie następuje kontrakcja. Obejmuje ona szerokie
spektrum działań z pozoru błahych spraw jakimi są stroje
muzułmańskie do głosowań w wyborach, które w kolejnych
krajach odsuwają lewicę od władzy. Czy reakcja przerażonych
Europejczyków nie jest spóźniona pokaże czas.
Andrzej Rogalski