Jak bezpiecznie jeździć samochodem?
Jak bezpiecznie jeździć samochodem?
Do niedawna bezpieczna jazda samochodem sprowadzała się do nieprzekraczania dopuszczalnej szybkości, utrzymywania odpowiedniego dystansu do auta przed nami, używania migaczy i tym podobnych. Niestety od pewnego czasu coraz częściej na terenie Chicago i okolic dochodzi do konfrontacji między kierowcami. Nie są to zwyczajne “pyskówki”, czy tradycyjne już pokazywanie sobie środkowego palca. Coraz częściej takie zajścia kończą się użyciem broni. I często z tragicznymi w konsekwencji skutkami.
Według doniesień mediów, pani O. jechała po autostradzie Kennedy 14 maja, około godziny 3 nad ranem, w kierunku północnym, na wysokości ulicy Fullerton. Według pani O., w którymś momencie zajechało jej drogę czarne BMW. Pani O. użyła klaksonu. Czarne BMW zrównało się z pojazdem pani O. i padło z niego kilka strzałów, w wyniku których pani O. odniosła ranę uda. Sprawcy zbiegli z miejsca strzelaniny i są nadal poszukiwani…
Incydent w Schiller Park miał miejsce dokładnie w samo południe, na ulicy Lawrence. Nie jest to typowa “zła okolica” – to raczej spokojne, podchicagowskie miasteczko, w którym niewiele się dzieje. Z doniesień policji, jak również naocznych świadków, z którymi miałem okazję rozmawiać, wygląda na to, że był to klasyczny przykład tak zwanego “road rage”, czyli wścieklicy motoryzacyjnej (to takie moje własne określenie). Do konfrontacji doszło pomiędzy 53-letnią kobietą Quetcy Benitez, z którą jechał jej 19-letni syn, a kierowcą drugiego samochodu. Bezpośrednie okoliczności konfrontacji nie są jeszcze ujawnione, ale wszystko wskazuje na to, że powodem zajścia było zachowanie kierowców. Kierowca drugiego pojazdu oddał kilka strzałów w kierunku Hondy pani Benitez. W rezultacie tych strzałów pani Benitez zginęła na miejscu, a jej syn odniósł poważne obrażenia. Niecały tydzień później policja z Schiller Park odnalazła sprawcę morderstwa i został on zatrzymany do dyspozycji prokuratury. Ani policja, ani prokuratura nie podały opisu sprawcy…
Jest raczej oczywiste, że rozwiązywanie jakichkolwiek problemów poprzez przemoc jest karygodne. Ja jednak chcę skoncentrować się na innym aspekcie tych zajść. Oba incydenty mają jeden wspólny mianownik – ruch drogowy. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa wywnioskować, że zachowanie kierowców, w obu wypadkach, miało wpływ na rozwój wydarzeń. Owszem, zdarzają się sporadycznie sytuacje, gdzie akty przemocy są zupełnie przypadkowe. Zazwyczaj jednak są one w jakiś sposób sprowokowane. Nie jest tu nawet istotne, czy to zachowanie (z reguły w odpowiedzi na postępowanie drugiego kierowcy) jest racjonalne, czy nie. Ważne jest, jak może być ono odebrane.
Poruszanie się pojazdów w stanie Illinois jest regulowane przez Kodeks Ruchu Drogowego. Wiemy wszyscy, jak bardzo często nie jest ten kodeks przestrzegany – chyba wszyscy jeździmy jak szybko się da, mało kto używa kierunkowskazów, często nadużywamy klaksonu (chociaż Nowy Jork zdecydowanie bije Chicago na głowę w tym względzie). Tym niemniej sprawa korygowania tego typu zachowania powinna pozostać domeną policji, a nie innych użytkowników dróg.
Jak zatem zachować się, kiedy ktoś popełnia wykroczenie ruchu drogowego? Jeżeli wykroczenie takie nie powoduje bezpośrednio zagrożenia dla nas, najlepszą opcją jest zgłoszenie takiego zachowania na 911. O ile jest to bezpiecznie możliwe, warto zanotować numer tablic rejestracyjnych, markę i model auta, oraz jego kolor. Bardzo przydatne jest podanie dokładnej lokalizacji oraz kierunku jazdy. Oczywiście są takie sytuacje, gdzie wydarzenia toczą się tak szybko, że w pierwszym rzędzie musimy zadbać o uniknięcie zagrożenia dla nas samych. Osobiście jestem zwolennikiem unikania wszelkich konfrontacji. Wielokrotnie byłem świadkiem (podobnie jak prawdopodobnie większość z państwa), jak jeden kierowca zajeżdża drugiemu drogę, hamuje tuż przed nim, trąbi, pokazuje palec, i tak dalej. Nigdy nie mogłem zrozumieć, co takie zachowanie ma załatwić – czy liczymy na to, że jakoś nagle zreformujemy tego drugiego kierowcę, czy chodzi o pokazanie kto ma rację, a może po prostu o to, kto tutaj rządzi? Jakie by nie były nasze intencje, warto pamiętać, że nigdy nie wiemy na kogo trafimy. Bez względu na to, ile mamy racji, jak lubimy ustawiać innych, na ile jesteśmy przebojowi – zawsze możemy trafić na kogoś, kto myśli tak samo o sobie. A w związku z tym, że wszyscy mają dostęp do broni (legalnie lub nie), to szanse konfrontacji z uzbrojonym kierowcą są bardzo realne.
Czy warto ryzykować swoje zdrowie czy życie tylko po to, aby wytknąć komuś jego czy jej błędy w prowadzeniu samochodu? Moim zdaniem – nie.
Marcin Vogel