❌
Improvements
Thank you for your feedback!
Error! Please contact site administrator!
Send
Sending...
×
×
×
  • Życie Polonii
  • October 26, 2025 , 10:36am

Jestem facetem, który mocno stoi na ziemi, ale głowę wciąż ma w chmurach

Jestem facetem, który mocno stoi na ziemi, ale głowę wciąż ma w chmurach

Paweł Małaszyński – aktor teatralny, telewizyjny i filmowy. W 2002 roku ukończył wrocławską filię PWST w Krakowie na wydziale aktorskim. Jest również muzykiem. W 2004 roku zakłada zespół „Cochise”, w którym jest wokalistą i autorem tekstów. Cała Polska pokochała go za rolę adwokata Piotra Korzeckiego w uwielbianym serialu „Magda M.” Z artystą rozmawiamy przy okazji wizyty w Stanach Zjednoczonych ze spektaklem komediowym „Barabuum” w reżyserii Artura Barcisia.

Urodziłeś się w Szczecinku, później mieszkałeś w Koszalinie i Białymstoku. W rodzinie nie ma żadnych tradycji artystycznych. Czy już jako mały chłopak marzyłeś o sławie i karierze?

Z całą pewnością w dzieciństwie zafascynowałem się kinem. Po raz pierwszy rodzice zabrali mnie na seans filmowy, kiedy miałem pięć, czy sześć lat. Od tamtego czasu nie było takiego weekendu, żebym nie był w kinie. Jednak myśl o szkole aktorskiej kiełkować zaczęła dopiero pod koniec liceum. Wcześniej pojawiła się miłość do muzyki i marzenie, żeby zostać gwiazdą rocka (śmiech). Śpiewać zacząłem już w szkole podstawowej. Najbardziej lubiłem to robić w łazience, bo tam był najlepszy pogłos. W sumie obie te moje pasje rozwijały się we mnie równocześnie. Dorastałem na przełomie lat 80. i 90. w bardzo ciekawych i pięknych czasach. W czasach zmian ustrojowych w Polsce, upadku komunizmu, rozwoju technologii i globalizacji. Pierwsze wielkie filmy Spielberga, pierwsze MTV, pierwszy kontakt z komputerem, internet. Jako nastolatek stałem się częścią Pokolenia X i tak jest do tej pory. Często wracam do przeszłości.

https://tygodnikprogram.com/wp-content/uploads/2025/10/malach-.mp4

Czy jesteś marzycielem?

Jestem odkąd pamiętam i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Kiedy człowiek przestaje marzyć, to umiera. Marzenia i próba ich realizacji to bardzo ważna część naszego życia. Warto o nie zawalczyć. Stoję mocno na ziemi, jednak głowę często mam w chmurach. Staram się to równomiernie równoważyć. Wiem, że nie wszystko, czego pragnę, ma szanse na realizację. Na mojej liście marzeń mam parę związanych bezpośrednio ze Stanami Zjednoczonymi. Chciałbym przejechać legendarną drogę 66, która stała się symbolem amerykańskiej wolności, zobaczyć San Francisco, Monument Valley, Wielki Kanion, górę Rushmore i powstający od wielu lat pomnik Szalonego Konia.

Jesteś aktorem teatralnym, telewizyjnym, filmowym, wokalistą, muzykiem, konferansjerem. Ostatnio słuchałam również audiobook, który nagrałeś. Była to książka Harlana Coben’a „Mów mi Win”. W której z tych ról czujesz się najlepiej?

Najfajniejsze w moim zawodowym życiu jest to, że właśnie za każdym razem mogę założyć inny kapelusz. Mogę próbować zaistnieć w różnych przestrzeniach. Gdziekolwiek mogę wypłynąć na szersze wody, dotknąć czegoś nowego, to takie sytuacje bardzo mnie napędzają i inspirują. Dobra sztuka w teatrze, ciekawy serial, film, każdy koncert, nowa płyta, dubbing czy audiobook – to wszystko sprawia mi ogromną przyjemność.

fot. K. Dembinsky

Czyli właśnie dzięki takiej karuzeli zawodowej Twoje życie nigdy nie jest nudne, prawda?

Bycie aktorem to życie na ruchomych piaskach. To wieczne balansowanie na granicy – między światłem reflektorów, a cieniem kulis; między poczuciem spełnienia, a poczuciem pustki; między iluzją, a rzeczywistością; między sobą, a rolą; między tym, co pokazujemy, a tym, co ukrywamy; pomiędzy chwilami triumfu, a momentami bolesnych porażek. To wymaga ogromnej odporności psychicznej ale też pokory wobec samego procesu tworzenia. Bo za każdym razem, gdy wychodzisz na scenę, gdy stajesz przed kamerą, czujesz, że możesz dotknąć innych ludzi – poruszyć ich, rozśmieszyć, wzruszyć, skłonić do refleksji. To rodzaj miłości, której nie da się łatwo porzucić, nawet jeśli czasem boli bardziej, niż daje ukojenie. Zmusza do mierzenia się z lękiem i brakiem pewności, ale w nagrodę daje momenty prawdziwego istnienia – intensywne, jedyne w swoim rodzaju. I dlatego, choć wiem, że spalanie się jest wpisane w tę drogę, wybieram ją każdego dnia od nowa…

Wraz z rolą Piotra Korzeckiego w serialu „Magda M.” spadła na Ciebie ogromna popularność i nieprawdopodobne wprost powodzenie u kobiet. Udało Ci się nie ulec temu szaleństwu. Jesteś w związku z tą samą kobietą od 1994 roku. Jak oparłeś się takiej fali popularności?

Rodzina. To mi się w życiu najlepiej udało. Mam dwójkę wspaniałych dzieci, cudowną żonę. Idziemy przez życie, nie wiedząc dokąd dojdziemy, ale ważne jest to, że bez względu na wszystko, wciąż idziemy tam razem. Tak naprawdę liczy się to aby ludzie, których kochasz, byli szczęśliwi i zdrowi. W zetknięciu z trudnymi okolicznościami zawsze przedkładam dobro osób, które kocham, nad własne. Gdy patrzę wstecz, wiem jedno – wszystko inne przychodzi i odchodzi, ale to, że mam obok siebie ludzi, których kocham i którzy mnie kochają, to największy dar, jaki mogłem dostać w życiu, a życie przynosi różne momenty — i dobre, i trudne. Ale my nigdy nie przestaliśmy być dla siebie ważni. Nie uciekamy od siebie w kryzysie, tylko staramy się razem przez to przejść. Każde z nas wie, że cokolwiek by się działo, ta druga osoba zawsze stanie po stronie rodziny. Myślę, że to daje ogromne poczucie bezpieczeństwa.

fot. T. Englert

Porozmawiajmy chwilkę o zespole muzycznym „Cochise”, który założyłeś w 2004 roku w Białymstoku, jednocześnie będąc studentem we Wrocławiu. Jak udawało Wam się tworzyć, koncertować? Zespół zresztą istnieje do dzisiaj. I do dzisiaj nadal gracie koncerty oraz udało Wam się wyprodukować osiem płyt.

Cochise to też rodzina… plemię, które łączy ludzi i umie przyćmić wiele złych rzeczy, a rock and roll powoduje, że mamy pasję i wciąż jesteśmy młodzi i głodni. 21 lat temu spotkały się odpowiednie osoby z odpowiednim myśleniem, z odpowiednią przeszłością i doświadczeniem, które traktują muzykę serio, ale z pewnym luzem i dystansem. Nigdy nie napinaliśmy się na odniesienie sukcesu. Iluzja sukcesu oddala od rzeczywistości i powoduje, że jesteśmy bardziej napięci na osiągnięcie wyznaczonego celu. To frustrujące doświadczenie. Myślę, że tworzenie muzyki jest celem samym w sobie, bo prawdziwa istota muzyki leży w sercu. Muzyka stanowi dla nas przestrzeń, w której jako artyści się uzupełniamy. Muzyka w pewien sposób ofiarowuje nam wolność i możliwość rozwijania naszej wrażliwości. Cochise nie zatrzymuje się, lecz spokojnie podąża własną drogą, swoim własnym środkiem. Bo kiedy coś jest prawdziwe – nie kończy się nigdy. Nasz dziewiąty album powoli nabiera kształtów. I czuję, że to nie tylko kolejna płyta. To kolejny rozdział czegoś, co nie przestaje nas prowadzić. To nasza droga. Nasz krzyk i nasza modlitwa. I póki ją niesiemy – razem – póty mamy sens, ogień i kierunek. A może kiedyś uda nam się zagrać dla publiczności w USA?

Powiedziałeś kiedyś: „czekam na rolę, która mnie złamie”. Co to znaczy?

Jestem aktorem i chcę się zmieniać, dostawać różne, ciekawe propozycje. Dla dobrej roli jestem w stanie zrobić wszystko. Im więcej możliwości transformacji, zaglądania w różne osobowości, tym bardziej się rozwijasz i dostarczasz odpowiedniego paliwa do swojego rozwoju. Ze względu na swoją fizjonomię byłem często obsadzany w rolach amantów lub twardzieli z bronią. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że stałem się więźniem własnego wizerunku, wykreowanego przez moje role i media. Przestałem przyjmować tego typu propozycje i postanowiłem czekać na coś innego, nieoczywistego, na propozycje która przełamie ten obraz. By do tego doszło, potrzebny jest ktoś, kto w ciebie zainwestuje, uwierzy i da ci szansę. Ktoś, kto będzie miał pomysł, jak odkryć Pawła na nowo.

fot. T. Englert

Czy możesz powiedzieć naszym czytelnikom kilka słów na temat projektu, z którym przylatujecie do USA? Mówię oczywiście o spektaklu „Barabuum!”.

„Barabuum!” to adaptacja hiszpańskiej sztuki autorstwa Cesc Gaya (oryginalny tytuł „Los vecinos de arriba”) w reżyserii Artura Barcisia, pod skrzydłami Wydziału Produkcji Karola Bytnera. To błyskotliwa, lekko pikantna komedia o dwóch parach sąsiadów, którzy pewnego wieczoru spotykają się na – z pozoru niewinnej – kolacji. Początkowo wszystko wygląda zwyczajnie – rozmowy o życiu, pracy, relacjach. Ale w miarę, jak wino się leje, a atmosfera robi się coraz luźniejsza, zaczynają padać pytania i wyznania, które otwierają puszkę Pandory. Zaczyna się zabawna, a momentami niewygodna konfrontacja dwóch światów: tych, którzy lubią kontrolę i pozory oraz tych, którzy stawiają na szczerość i spontaniczność. Wieczór zamienia się w swoisty pojedynek na poglądy, emocje i szczerość. Padają niewygodne słowa, ujawniają się skrywane frustracje i niespełnienia. Widz z jednej strony śmieje się z absurdów i niezręcznych sytuacji, ale z drugiej — zaczyna się zastanawiać, jak wiele prawdy o związkach jest w tym wszystkim. To spektakl, który bawi, ale też uderza w czułe miejsca – pokazuje, jak cienka bywa granica między bliskością, a samotnością w związku, między odwagą a wstydem.

Nie po raz pierwszy grasz dla Polonii. Czy atmosfera na widowni, podczas i po spektaklu różni się czymś od klimatów w Polsce? Jak to czujesz?

Spotkania z Polonią mają w sobie coś wyjątkowego. Atmosfera jest zupełnie inna niż w Polsce – publiczność reaguje znacznie bardziej żywiołowo. Czuć ogromną tęsknotę za krajem i radość z tego, że choć na chwilę przywozimy im kawałek Polski. Po spektaklach ludzie chcą się przywitać, uścisnąć dłoń, zrobić zdjęcie, porozmawiać. Zawsze jesteśmy na to otwarci i – jeśli tylko warunki pozwalają – staramy się spędzić z widzami jak najwięcej czasu. Bardzo to lubię, szanuję i doskonale rozumiem tę potrzebę.

fot. T. Englert

Na koniec chciałabym zapytać o Twoją opinię na temat Nowego Jorku. To miasto budzi skrajne emocje. Niektórzy je uwielbiają, a inni nienawidzą. Z różnych powodów. A jakie jest Twoje zdanie?

To prawda. Miasto budzi skrajne emocje i powiem szczerze – nigdy nie chciałbym mieszkać w Nowym Jorku. To miasto jest jak stały zastrzyk adrenaliny. Czasem przeraża ogromem i tempem życia. Ale oczywiście bardzo lubię tu przyjeżdżać i spędzać kilka dni. Zawsze staram się odwiedzić MoMA, pospacerować po Greenwich Village, spędzić trochę czasu w Central Parku, zajrzeć do Soho i oczywiście wpaść na chwilę na Times Square. Nowy Jork ma też niesamowitą historię artystyczną. To tutaj swoje kariery zaczynali Andy Warhol, Jean-Michel Basquiat czy Patti Smith — ludzie, którzy całkowicie zmienili oblicze sztuki i muzyki. Ta aura kreatywności wciąż unosi się w powietrzu, w galeriach, na ulicach, w klubach. Wolę jednak mniejsze miasta. Ostatnio pomyślałem, że gdybym miał gdzieś osiąść na stałe w USA, to mógłbym mieć małe mieszkanko na Venice Beach w Kalifornii – plaża, ocean, luźna atmosfera, mnóstwo ulicznych artystów, muzyków i performerów, którzy tworzą tam prawdziwą, spontaniczną społeczność. To taki raj dla kreatywnych ludzi, gdzie sztuka jest na każdym rogu, a życie płynie trochę wolniej. Stamtąd pewnie nigdzie bym się nie ruszał (śmiech).

Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę spełnienia wielu marzeń i do zobaczenia w teatrze.

Również bardzo dziękuję. Czekam na Państwa w Chicago, a dokładnie w Northshore Center for Performing arts w Skokie – do zobaczenia 2 listopada!

Autor: Ella Wojczak, Polish Theatre Institute in the USA

Comments (0)

Tygodnik Program – Polish weekly in Chicago

  • Chicago
  • Felietony
  • Gotowanie
  • Podróże
  • Zdrowie
  • Życie Polonii
  • Chicago
  • Felietony
  • Gotowanie
  • Podróże
  • Zdrowie
  • Życie Polonii
  • Chicago
  • Felietony
  • Gotowanie
  • Podróże
  • Zdrowie
  • Życie Polonii
  • Chicago
  • Felietony
  • Gotowanie
  • Podróże
  • Zdrowie
  • Życie Polonii
  • Ogłoszenia Chicago
  • O nas
  • Terms
  • Kontakt
  • Advertising
  • Reklama
  • Simple Promotion
  • Ogłoszenia Chicago
  • O nas
  • Terms
  • Kontakt
  • Advertising
  • Reklama
  • Simple Promotion
  • Ogłoszenia Chicago
  • O nas
  • Terms
  • Kontakt
  • Advertising
  • Reklama
  • Simple Promotion
  • Ogłoszenia Chicago
  • O nas
  • Terms
  • Kontakt
  • Advertising
  • Reklama
  • Simple Promotion
This website uses the Software4publishers.com system. Are you a publisher? Get news website from Software4publishers.com
Please write the reason why you are reporting this page:
Send
Sending...
Please register on Clascal system to message this user
Reset password Return registration form
Back to Login form