Kowboj w Wietrznym Mieście. Spis ludności trwa!
Kowboj w Wietrznym Mieście. Spis ludności trwa!
Jak większość epokowych projektów, tak i ten narodził się ze zwykłej finansowej potrzeby Wietrznego Miasta. Od kilku tygodni działa szczególna zachęta do udziału w powszechnym spisie ludności, który w Stanach odbywa się co 10 lat. Tym razem nie udało się sprawnie przeprowadzić całej akcji w pierwszym terminie. Przeszkodą jest zaraza, a w związku z tym potrzeba zapewnienia bezpieczeństwa ludziom i zwierzynie udomowionej. Jeżeli władze Wietrznego Miasta zignorują akcję spisu, do kasy miasta nie wpłynie od $1400 do $1800 rocznie na każdego mieszkańca. Na odbiór czeka pula pieniędzy z zasobów funduszu federalnego. Trzeba tylko spełnić ustawowe warunki.
W Wietrznym Mieście udział w spisie dotychczas wzięło tylko 55% mieszkańców, a w Illinois jedynie o 10% więcej. To niewiele. Nie znamy szczegółów badań, ilu naszych rodaków wypełniło ankiety spisowe, ilu zalega z informacją, a ilu jest w trakcie. Zważywszy intensywną, wielomiesięczną promocję poprzez reklamę w polskojęzycznych mediach, stwierdzić można, że nie pozostajemy obojętni na apel władz miasta i stanu.
Warto odnotować barwny rodzaj zachęty przygotowanej przez władze Chicago, skierowanej do mieszkańców opieszałych. W przedmiejskich okolicach zachodniej i południowej strony Wietrznego Miasta kowboj na koniu przemierza ulice podczas upalnego lata. Zadaniem obu bohaterów jest przypominać o funkcjonowaniu Census 2020 i zachęcać do udziału w spisie.
W rolę kowboja wcielił się 33-letni Adam Hollingsworth, aktor, znany jako Dreadhead Cowboy. Wcześniej relaksował się konno w sercu Wietrznego Miasta. Teraz obydwaj pracują. Przygotowania do tej roli, aktor rozpoczął od pielęgnacji okazałych dredów na głowie. To znak rozpoznawczy podczas dosiadania rumaka. O tym jak przygotowywano rumaka, aby kondycyjnie wytrzymał tę misję podczas pracy w upalne letnie dni milczą nawet służby, które zwykle zajmują się ochroną zwierząt udomowionych. Miejmy tylko nadzieję, że rumak został poddany odpowiedniej tresurze, aby nie zgubić jeźdźca podczas wypraw w mniej atrakcyjne (pod względem bezpieczeństwa) tereny przedmieść Wietrznego Miasta. Nie wiadomo czy koń nie zgodził się na dredy, bo widać ich nie nosi. Aktor podaje, że ma za sobą rozmaite doświadczenia życiowe, w tym zwalczanie depresji. Urodził się i dorastał w zaludnionym Woodlawn, IL. W wieku 19 lat przeżył przygodę z bronią i zaliczył krótki choć zbędny (z powodu oczywistej niewinności) pobyt w zakładzie karnym i jakiś rodzaj resocjalizacji. Za pierwsze zarobione w tańcu egzotycznym pieniądze kupił konia, swój pierwszy antydepresant na ciężkie czasy. Aktualnie aktor ma 4 własne konie, a jego konto ostatnio balansuje na plus z kwotą 50 tysięcy dolarów. Jeśli kowboj pojawi się w okolicy, a koń dostanie swoją porcję siana, to choć pewności nie ma, pojawia się cień szansy, że mieszkańcy spełnią swój obowiązek.
Giddy up, Chicago. I'm calling on the Census Cowboy to help improve our Census response rates across Chicago. Make the Census Cowboy proud by filling out the Census today at https://t.co/tt2S9ojTmW. pic.twitter.com/eT2e6V74uk
— Mayor Lori Lightfoot (@chicagosmayor) July 13, 2020
Ile wyniosły koszty dotychczasowej zachęty do spisu dzięki kowbojowi na koniu? Zanim radni otrzymają odpowiedź, akcja zakończy się pomyślnie. Niektórzy jednak uważają, że zamiast konia z kowbojem skutecznie było wysłać urzędników w teren i pozwolić przeprowadzić spis z fachową pomocą w miejscach zamieszkania. Co stało na przeszkodzie? Pandemia, zakupy dodatkowych maseczek, rękawiczek, środków do odkażania dla ludzi, nie mówiąc o koniu. Ktoś też powinien pilnować przestrzegania odległości, czy także jeźdźca od konia, w imię zachowania zasad bezpieczeństwa? Widać wzrost kosztów. Kto je poniesie? Oczywiście mieszkańcy, rezydenci wraz z rodzinami, którzy płacą podatki. Nie ma co rozpaczać, promocja spisu z pomocą kowboja w dredach na koniu, to czysty zysk. Dzieci na przedmieściach mają okazję zobaczyć żywe zwierzę. Kowboj ma szansę opanować depresję. Konia, co prawda nikt nie pytał, bo o co i po co?! Patent z kowbojem na koniu można jeszcze polecić innym chętnym. I jeszcze na tym zarobić. W końcu nie tylko w Illinois trzeba mobilizować mieszkańców, aby dostać trochę kasy (dla kowboja) i siana … dla konia (z obsługą).
Marta Blicharska,
wietrzneradio.com,
mail: bmz669@juno.com
Comments (1)