Miałeś chamie złoty róg…
Miałeś chamie złoty róg…
4 lipca 1776 roku Amerykanie powiedzieli: “Dość!” Zbuntowali się przeciwko brytyjskiej tyranii, przeciwko podatkom, które nie dawały ludziom prawa głosu, przeciwko wizji świata, która im nie odpowiadała.
Ta “Deklaracja Niepodległości” jest z przejęciem cytowana przez dzieci na różnych uroczystościach, aczkolwiek w bardzo ograniczonym zakresie. Albowiem wszystko zaczyna się pięknie, od zapewnień, że wszyscy zostaliśmy stworzeni jednakowo i mamy prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia. Tu jednak, z reguły, pani prowadząca uroczystość wyłącza mikrofon…
Rzecz w tym, że już drugi wers owej “Deklaracji” porusza bardzo niebezpieczny temat dla ekipy rządzącej. Chodzi mianowicie o to, że dokument ten obwieszcza wszem i wobec, że jeżeli dany rząd staje się rządem opresyjnym, to jest nie tylko prawem, ale wręcz obowiązkiem obywateli ten rząd obalić. A to już nie są tematy mile widziane na amerykańskich propagandówkach, gdzie fruwają flagi narodowe i wszyscy wcinają koszerne hot dogi, zapijając je – obowiązkowo – Diet Colą.
Założyciele tego kraju nie byli głupi. Zdawali sobie doskonale sprawę, jak korumpuje władza. Chcieli zatem zapobiec temu, do czego doprowadziła monarchia brytyjska. Zdali sobie sprawę, że może nie uda się całkowicie uniknąć nadużyć administracyjnych, ale przynajmniej będzie je można lepiej kontrolować poprzez podział władzy na trzy elementy: władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Te trzy siły miały nawzajem się kontrolować i nie dopuszczać do sprzeniewierzenia się zasadzie, że rząd pracuje dla społeczeństwa.
Ale na tym nie kończy się przezorność sygnatariuszy “Deklaracji Niepodległości”. Nauczeni swoim własnym doświadczeniem wiedzieli, że mądre słowa to nie wszystko. Wiedzieli doskonale, że żaden reżim nie ugnie się tylko przed lawiną słów, jakkolwiek nie byłaby ona obfita. Zło trzeba wypalać żelazem. Mieczem, szablą lub karabinem. Amerykańska Wojna Rewolucyjna trwała już od roku i do angielskiej armii bardziej trafiały kule, niż wzniosłe manifesty. I to kule głównie z muszkietów pospolitego ruszenia, jako że Armia Federalna była w powijakach.
Dlatego też, po zakończeniu Wojny Rewolucyjnej, Madison zaproponował drugą poprawkę do Konstytucji. Z jednej strony zdał sobie sprawę, że rząd federalny rozrasta się samorzutnie i, pomimo ram prawnych, może stać się kolejnym opresyjnym rządem, z drugiej zaś strony, że wojska federalne nie są wystarczające do odparcia kolejnej zagranicznej (lub wewnętrznej) agresji. Madison zatem zaproponował poprawkę stwierdzającą, że “dobrze zorganizowana milicja, będąca niezbędną do bezpieczeństwa wolnego kraju oraz prawo ludzi do posiadania broni nie mogą być ograniczane”. Poprawka została ratyfikowana 15 grudnia 1791 roku.
Dlaczego piszę o tym teraz, a nie bliżej 4 lipca? Bo może być za późno. Administracja Biden-Harris, jak każda z resztą lewacka administracja, postawiła sobie za jeden z głównych punktów rozbrojenie narodu. Co więcej, nie kryli się z tym przed wyborami, a jednak jakaś tam liczba osób na nich głosowała. To zapewne ci sami, którzy uważają, że broń może jedynie służyć do strzelania do tarczy, bo nawet polowanie jest moralnie zbankrutowane, a co dopiero mówić o jakiś karabinach. Po co to komu? Panie, jak pan chcesz bawić się w żołnierza, to idź pan do wojska – tak napisał jakiś ekspert konstytucjonalno-militarny na FakeBooku. Więc postaram się to wytłumaczyć jeszcze raz…
Celem Drugiej Poprawki do Konstytucji nie było zagwarantowanie prawa do posiadania wiatrówki, do strzelania do baloników na jarmarku czy dubeltówki na kaczki. Celem było zorganizowanie i uzbrojenie społeczeństwa amerykańskiego w takim stopniu, aby mogło walczyć ramię w ramię z armią federalną. Lub – przeciwko niej. Tak, w XVIII wieku muszkiet był dzisiejszym AR-15, więc darujmy sobie takie kretyńskie dyskusje, że to tylko chodziło o muszkiety.
Tylko, że coraz więcej administracji rządzących, na całym świecie, boi się swoich obywateli. Rozpanoszona machina rządowa, często na usługach mrocznych, globalnych, masońsko-talmudzko-komunistycznych sił, wie, że jedynie może się obawiać przemocy fizycznej ze strony “poddanych”. I czy to premier Moravietzki, który uważa, że Polacy powinni “zapier@#$%ć za miskę ryżu”, czy ogarnięty demencją okupant Białego Domu, który nie pamięta swojego imienia – wszyscy oni dążą do totalnego rozbrojenia społeczeństwa. Udało się to już w niektórych państwach. Z korzyścią dla władzy. W Australii pałują ludzi na ulicach, w Belgii policja na koniach tratuje manifestujących w parkach, we Francji i w Niemczech policja masakruje obywateli.
Pamiętam jak dzisiaj pierwszy dzień Stanu Wojennego. Plakat na przystanku autobusowym nakazujący między innymi natychmiastowe zdanie broni. Pod karą śmierci. Czy zobaczę ten sam plakat tutaj, w Chicago? Jeżeli pozwolimy politykom bezkarnie ograniczać naszą wolność – to zapewne tak. Madison miał dobry pomysł. Tylko społeczeństwo go zawiodło. “Ino oni nie chcą chcieć!” …
Marcin Vogel
Comments (0)