Między nami, a więc między łóżkami
Między nami, a więc między łóżkami
Niech żałują ci, którzy nie wybrali się w ostatnią sobotę do Copernicus Center na spektakl Teatru Gudejko pod tytułem “Między łóżkami”, gdyż ominęła ich wyśmienita zabawa.
Autorem sztuki w tłumaczeniu Mirosława Połatyńskiego jest Norman Foster (urodzony w 1949 roku) uznany za najbardziej popularnego i najczęściej wystawianego kanadyjskiego dramaturga. Ten niezwykle płodny twórca jest autorem ponad 50 sztuk scenicznych, w których dominuje humor, przystępność poruszanych tematów, a perypetie bohaterów dają okazję wglądu w troski codziennego życia. Zanim przejdziemy do samego spektaklu zaznaczyć należy, że już tłumacz wykonał “kawał dobrej roboty” świetnie tłumacząc dialogi oraz wplatając maleńkie niuansiki językowe typowe dla osób pochodzących z różnych środowisk i reprezentujących różne temperamenty bohaterów.
Reżyserii spektaklu podjął się debiutujący w tej roli Artur Barciś, który także był jednym z występujących, obok niego na scenie mogliśmy oglądać Katarzynę Skrzynecką, która była niczym niegasnący wulkan energii i która swoimi kreacjami nie tylko bawiła do łez widownię, ale także przyćmiewała występy swoich kolegów. Obok niej oglądaliśmy również młodą aktorkę Marię Niklińską. Na scenie pojawili się także znani publiczności z telewizji lub filmów aktorzy, Radosław Pazura oraz Leszek Żurek. Cała komedia składa się z sześciu epizodów, których bohaterowie, jak się stopniowo okazuje, mają ze sobą wiele wspólnego, akcja skonstruowana jest z tzw. życiowych przypadków, które mimo tego, że podane są w lekko przerysowanej formie nadal spełniają swoją rolę, małego moralitetu. Mamy tutaj także wiele odmian komizmu od typowej farsy, po czarny humor i ironię, a wszystko to kręci się wokół miłości i związków damsko-męskich, tych długoletnich i wydawałoby się, że już wypalonych, tych młodzieńczych pełnych naiwności i fascynacji obiektem westchnień oraz związku młodych zabieganych, zapracowanych i skupionych na karierze przechodzącego właśnie kryzys.
Temat ten powoduje również, że na tytułowych łóżkach nie brak erotyzmu, a raczej pikanterii słowno-sytuacyjnej i igraszek. Największym atutem spektaklu była wspomniana już Katarzyna Skrzynecka, która najpierw wcieliła się w pięćdziesięcioletnią kobietę, która wraz z mężem decyduje się uprawiać seks na antenie radiowej, by podratować domowy budżet, potem jest głupiutką blondynką, niczym wyjęta z dowcipów o paniach o tym kolorze włosów, która pracuje w barze ze striptizem, ale niestety nie ma kompletnie poczucia rytmu i jak mówi właściciel klubu muzyka w tańcu wcale jej nie przeszkadza. Do tego dochodzi jeszcze jej niespotykana wręcz niezręczność i ciągłe kontuzje, na końcu wciela się w postać kierowcy taksówki bez poczucia orientacji w terenie.
Artur Barciś ze swoją vis comica zarezerwował dla siebie rolę męża pierwszej bohaterki, potem jest gadatliwym księgowym, który podczas włamania i rabunku odkrywa, że jego żona ma romans z bogatym klientem, aż wreszcie jest jednym z ekipy zajmującej się przeprowadzkami. Postacie odtwarzane przez Niklińską to nastolatka, zakochana w starzejącym się rockerze, nieszczęśliwa w małżeństwie dawna piękność odwiedzająca swojego chorego kolegę oraz młoda kobieta, której związek przeżywa właśnie kryzys z powodu braku zainteresowania ze strony partnera. Radosław Pazura zasługuje na oklaski za interesującą kreację złodzieja mądrali, podstarzałego idola, podpalającego swoich basistów, z którym swój pierwszy raz chce przeżyć egzaltowana fanka oraz pana od przeprowadzek.
No i Leszek Żurek, on najpierw jest dj radiowym skupionym tyko na swojej pracy, angażującym wspomniane małżeństwo dla zwiększenia popularności i poprawy własnej kariery, potem jest śmiertelnie chorym młodym mężczyzną, a na koniec jest właścielem klubu, który musi zwolnić niefortunną tancerkę. Piątka aktorów odegrała więc piętnaście komicznych, tragicznych czy takich zwyczajnych,zyciowych ról. Spektakl był świetnie wyreżyserowany, a każdy z aktorów miał swoje przysłowiowe 5 minut, które maksymalnie wykorzystał ku uciesze zebranych w Copernicus widzów. Głośne śmiechy, a potem gromkie brawa były zasłużoną nagrodą dla rewelacyjnej obsady. A podsumowaniem spektaklu niech będą zasłyszane słowa wypowiedziane przez jednego z widzów “To była najlepsza sobotnia terapia relaksująca!”.
IB