Międzynarodowy Dzień Teatru
Międzynarodowy Dzień Teatru
Tradycją Międzynarodowego Dnia Teatru jest rozsyłanie orędzia – wiadomości od twórcy związanego ze sceną z przemyśleniami na temat teatru, jego teraźniejszości i przyszłości.
Starając się nawiązać do tego zwyczaju, z okazji 60. dni poprosiliśmy o rozmowę Ryszarda Gajewskiego-Gębkę, absolwenta Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie, aktora zawodowego związanego ze scenami teatralnymi w Polsce oraz grającego i reżyserującego w Chicago.
Dlaczego teatr uważa się za najbardziej ulotną, a zarazem najbardziej majestatyczną i wzniosłą ze wszystkich sztuk?
Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć jednoznacznie. Może należałoby zadać fundamentalne pytanie czym w ogóle jest teatr? Teatr jest tym, co dzieje się w miejscu, w którym znajdują się jednocześnie aktor i widz. Spotykają się oni za pośrednictwem konkretnego miejsca. Jest to niepisana umowa, że oto widz wchodzi w świat fikcji, bo przecież nic nie dzieje się naprawdę tak jak w życiu. Aktor musi zrobić wszystko, aby widz uwierzył, że to się dzieje faktycznie. I on widz w tym uczestniczy. Teatr w moim pojęciu jest narzędziem, dzięki któremu można opisać nasz świat, zastaną teraźniejszość, otoczenie, współczesność tu i teraz. Przedstawienie teatralne jest więc utworem ulotnym, które niezwykle trudno jest ocalić od zapomnienia. Przedstawienie z natury rzeczy nigdy nie ma ostatecznego kształtu, bo zmienia się z dnia na dzień. Wystarczy, że aktor zagra rolę w innym rytmie, żeby rzecz się zmieniła, czasami zasadniczo.
Jaką rolę pełni publiczność w teatrze?
Bardzo ważną. Teatr jest tworzony nie tylko przez ludzi teatru, ale także przez widzów. Teatr nie wybiera sobie publiczności, to publiczność wybiera sobie teatr lub przedstawienie. Widz jest zawsze nieodzownym elementem sztuki teatralnej, jest aktywnym współtwórcą, a wręcz bezpośrednim uczestnikiem działań scenicznych. Widz stanowi konieczny warunek istnienia teatru. Tak było w teatrze antycznym, średniowiecznym, renesansowym i klasycystycznym. Dążeniem ludzi teatru było, by to spektakl stanowił przedmiot uwagi widzów. Od połowy 18. wieku w teatrach angielskich usunięto ze sceny dobrze płacących uprzywilejowanych widzów. I wtedy właśnie pojawiła się rampa wyznaczająca granicę między publicznością a sceną. Znikł bliski kontakt aktora z widzem. Następnie zaczęto wygaszanie świateł na widowni, by uwaga oglądających skupiła się na tym, co dzieje się na scenie. Tak więc publiczność w teatrze pełni rolę wręcz niezbędną. W teatrze tradycyjnym, w którym jako aktor czuję się najlepiej, na scenie pudełkowej oddzielonej rampą od publiczności widz ma przede wszystkim uruchomić swoją wrażliwość, aby odebrać treści przekazywane ze sceny. W teatrach oczekujących od widzów aktywnego uczestnictwa nie czuję się komfortowo, zarówno jako aktor czy widz. Uczestnictwo widza i współtworzenie spektaklu to nie tylko fizyczna obecność na widowni. Widz nawet milczący kreuje spektakl, oddziałuje na aktorów poprzez skupienie i uwagę. A dobry aktor bezbłędnie odbiera nastroje panujące na widowni.
Czy teatr jest fundamentem aktorstwa?
Absolutnie tak. Jestem absolwentem szkoły aktorskiej, w której nacisk stawiano przede wszystkim na wychowanie aktora wszechstronnego umiejącego grać w teatrze, filmie, telewizji i na estradzie. Ale wszyscy w tym czasie marzyliśmy, aby dostać się po skończeniu szkoły do któregoś z czołowych teatrów jak Teatr Stary, Teatr Słowackiego w Krakowie, Teatr Powszechny i Ateneum w Warszawie. Pracę w filmie czy telewizji traktowaliśmy tylko jako źródło dodatkowego zarobku. Teatr był tym, czym żyliśmy i oddychaliśmy. Dzisiaj czasy się zmieniły i zmieniło się także spojrzenie młodych adeptów szkół teatralnych na aktorstwo. Duża część już na studiach aktorskich marzy o tym, by po skończeniu dostać się do serialu filmowego, który ma kilkaset odcinków, bo to ustawia ich finansowo na wiele lat. Dla mnie teatr był zawsze tą szkołą zawodu, w której nauczyłem się najwięcej rzemiosła. Najwięcej „jakości” w tym zawodzie można zdobyć grając tylko z najlepszymi i podpatrując ich jak oni to robią. Film i telewizja były dla mnie tylko przygodą, ale aktorskiego fachu nauczyłem się tylko w teatrze grając role klasyczne, szekspirowskie czy współczesne. Lubiłem także pracę w filmie czy telewizji, ponieważ nie męczyło mnie to tak „twórczo” jak teatr, który kochałem i do którego wracałem.
Jakie są wyzwania teatru w obliczu współczesności?
Zmienia się świat, zmienia się także teatr. To jest nieuniknione. Uważam, że nie można ignorować nowego pokolenia twórców wkraczających do zawodu i którzy zostali wychowani w innych warunkach cywilizacyjnych. Oni myślą inaczej niż my, pokolenie „dinozaurów”. Młode pokolenie tworzy dzieła niekiedy obrazoburcze, nie zważając na tradycję i moim zdaniem robi słusznie. Często oburzam się nie rozumiejąc do końca intencji młodego twórcy, ale staram się patrzeć na to z innego punktu widzenia i stwierdzam, że tempo życia, fascynacja nowymi technologiami są czynnikami, które mocno wpływają na teatr, a w szerszym pojęciu na sztukę. Tego oczekuje młoda przyszła widownia, ona będzie przekazywać tradycje teatru następnemu pokoleniu. Zdobycie jej jest niezwykle ważne, bo bez niej nie ma teatru.
„Należy kochać Teatr w sobie a nie siebie w Teatrze” – Konstantin Stanisławski, praca aktora nad sobą.
To tytuł książki, którą przez całe studia aktorskie traktowaliśmy jak Biblię Aktora. Nie rozstając się z nią nawet będąc już zawodowymi aktorami. To był ten drogowskaz, latarnia morska na tym wzburzonym morzu naszych dokonań zawodowych. Konstantin Stanisławski – to na jego „Metodzie” opiera się dzisiaj najlepsze światowe aktorstwo rosyjskie i amerykańskie. Często w teatrze my młodzi słyszeliśmy od Wielkich Sceny te słowa. Zostały we mnie na zawsze i wiem, że nikt do tej pory nie wymyślił piękniejszego określenia o tym, czym jest teatr w sercu prawdziwego aktora…
Z Ryszardem Gajewskim-Gębką rozmawiała Iwona Biernacka.
Comments (0)