Nauka dyscypliny
Nauka dyscypliny
W ubiegłym roku rozsypał się wór z zakazami. Wszystko przez wszędobylski, groźny wirus. Ale bez żartów, choroba atakuje każdego, kto chwilowo notuje słabszą odporność.
Skutki ekspansji SARS COVID-19 odczuwamy wciąż poprzez kolejne mutacje. Nie można spotykać się w grupach, zawierać znajomości poprzez bliższe poznanie, trudno wejść bez maseczki nawet do windy. Niektóre osoby przywykły do noszenia przeróżnych, plastikowych kawałków na twarzy. Gorzej się czują bez tych zabezpieczeń. Tej mroźnej zimy w maseczce jest cieplej, człowiek nie musi codziennie usuwać zarostu, nakładać kilku warstw make-up. Spod maski trudniej rozpoznać wiek petenta w urzędzie. Osoby, które przeżyły pierwsze półwiecze nie ustają chwalić tego wynalazku! Tym bardziej, gdy zalecenia władzy zmierzają do zwiększenia ilościowego maseczek, zatem posłusznie nosimy po dwie maski na jednej twarzy!
Jak to w życiu bywa, medal ma 2 strony; są przeciwnicy zasłon twarzy, podobnie jak częstego mycia lub odkażania dłoni. Czy i kiedy powrócą czasy, gdy ręce mydliło się tylko wieczorem, albo rano, a spłukiwało wodą, jeśli była, a czas pozwolił? Tu wspomnienie Kłapouchego, przyjaciela Kubusia Puchatka: “osobiście nie znoszę tego całego mycia. Nowoczesna bzdura i tyle”. Dzisiaj dopada nas skłonność do przesady. Coraz częściej dostrzegamy, że nawet po powitaniu żółwikiem, ktoś dezynfekuje dłonie, zmienia maseczkę wierzchnią na świeżą, nie mówiąc o przestrzeganiu dystansu. Ileż to razy w delikatesach, znanych naszej społeczności, przed stoiskiem mięsnym lub cukierniczym daje się słyszeć: „pan poprawi maskę”! Albo łamaną angielszczyzną: „where is your mask?” I od razu człowiek czuje dyscyplinę, orientuje się, gdzie jego miejsce. Wystarczy: „I’m sorry” i poprawić maskę, zasłonić nos, usta i zaparowane okulary.
Wirus może dopaść każdego. Czy to pani profesor, czy student, czy zwykły czyściciel instrumentów dętych, jeśli zapomina o obowiązku ochrony, to „życie” szybciutko wypełni lukę. Po wyjściu z delikatesów polonijnych, na zewnątrz, na powietrze człowiek czuje się jak nowonarodzony. Niezależnie od jakości tego powietrza. Coś w końcu dotarło, trafiło i jest. Jeśli ma zostać dłużej, to ten odruch społecznej dyscypliny trzeba jeszcze utrwalić. Jak? Wielokrotnym przypominaniem, powtórkami… testem, sprawdzianem. Jak w dobrej szkole, której wielu nie lubi, ale po ukończeniu tęskni. Za kilka lat przekonamy się czy i jak dzieci zdalnie nauczane (żeby nie powiedzieć: sterowane) będą wspominać ten czas. Wystarczy, że dzięki temu rozbudzą zainteresowania, ciekawość poznania świata, bo narzędzia dobiorą według własnych gustów.
A co do wiedzy, to raczej dzięki nazwie ulicy, placu czy skweru uważny student w Illinois skojarzy najbliższe stanowe święto, pierwszy poniedziałek marca, z Dniem Kazimierza Pulaskiego.
Marta Blicharska,
mail: bmz669@juno.com
Comments (0)