Nie boję się wyzwań, ale też nie robię niczego za wszelką cenę…
Nie boję się wyzwań, ale też nie robię niczego za wszelką cenę…
Kasia Kowalska to jedna z najpopularniejszych i najbardziej utytułowanych polskich piosenkarek i kompozytorek ostatnich lat, która 20 sierpnia pojawi się na Festivalu Polonaise. W wywiadzie dla magazynu Program zdradziła, co przygotowuje na spotkanie z Polonią oraz opowiedziała o swojej karierze.
Na scenie występujesz od 30 lat – to szmat czasu. Jak w tym czasie Kasia Kowalska zmieniała się? A może wciąż jesteś tą samą buntowniczką, którą znamy z początków kariery?
W pewnym sensie tak, od początku swojej drogi muzycznej nie brałam udziału we wszystkich oferowanych mi projektach. Czasem bardzo intratnych. Mam swoją drogę i intuicję, którą się kieruję w pracy. Przez lata nauczyłam się pracować metodą małych kroczków, nic na siłę, a już na pewno nie wbrew sobie czy zgodnie z jakąś modą. Nie boję się wyzwań, ale też nie robię niczego za wszelką cenę. Dzięki temu nie popadłam w rutynę. Nikt przecież nie spodziewał się, że Kasia Kowalska może zaśpiewać „Master of puppets” Metalliki? (śmiech)
Czy muzyka lat 90-tych różni się od tej obecnej? Kiedy łatwiej się tworzyło?
Dla mnie wszystko zaczęło zlewać się w tzw. mainstream, kiedy radiostacje zaczęły robić badania, który utwór nadaje się do zagrania. Na szczęście nie we wszystkich stacjach tak się dzieje. Osobiście słucham mocnej, rockowej muzyki, którą na szczęście niektóre radiostacje grają. Lata 90 to także w pewnym sensie fenomen damskich głosów i mocnych, osobistych tekstów.
Najlepszy koncert, który zagrałaś lub który najlepiej wspominasz?
Na pewno koncerty, na których miałam okazje supportować takie gwiazdy, jak Bob Dylan czy Robert Plant. Te magiczne momenty nie są dane wszystkim, ale każdy koncert jest dla mnie wyzwaniem i staram się wraz z zespołem zagrać go jak najlepiej.
A jak z tremą? Słyszałam, że kiedyś to była twoja zmora… Czy z czasem artysta zapomina o tremie?
Nadal miewam tremę. Powtórzę to, co powiedziałam wcześniej. Przykładamy się do każdego koncertu i zależy nam, żeby wykonać go jak najlepiej. Trema nie pozwala popadać w rutynę. Jestem osobą wymagającą wobec siebie, więc nie ma tutaj mowy o żadnej sztampie czy rutynie.
A gdybyś miała wybrać jednego artystę, z którym chciałabyś wystąpić w duecie to byłby to… i oczywiście dlaczego?
Nie śmiałabym nawet stanąć obok Pani, którą ubóstwiam od pierwszego momentu, kiedy ją usłyszałam. To oczywiście jedyna i niepowtarzalna Barbara Streisand. To najwybitniejszy głos na świecie.
Gdyby nie muzyka to…
Zajmowałabym się ogrodnictwem. Kontakt z naturą uspokaja mnie, a nic tak nie odstresowuje, jak grzebanie w ziemi (śmiech). A inaczej… szukanie w gruncie rzeczy.
Zagrałaś w filmie „Nocne graffiti” główną rolę. Czy po tym wydarzeniu nie myślałaś o zmianie kariery z piosenkarki na aktorkę?
Złożyłam dokumenty na egzaminy na warszawską PWST. Pojechałam nawet na egzamin, ale jak zobaczyłam tłum ludzi czekających na wejście to uciekłam do domu. To tyle z mojej przygody z aktorstwem. Mam niezbyt dobrą dykcję i zbyt mało pewności siebie do tego zawodu, nie mówiąc o talencie.
Czy miałaś okazję już występować w USA?
Tak, kilka razy. Cieszę się na spotkanie z tamtejszą Polonią. Połowa mojego zespołu będzie tam pierwszy raz, więc emocje są niemałe.
Jakie utwory usłyszymy podczas tegorocznej edycji Festivalu Polonaise, którego jesteś jedną z gwiazd? Czy możemy liczyć na piosenki z początków kariery?
Będzie to specjalnie przygotowana setlista na to wydarzenie. Będą najbardziej znane utwory i oczywiście nie zabraknie też takich z początku mojej muzycznej drogi. Tym bardziej, że w przyszłym roku przypada 30 rocznica mojego debiutu płytowego, czyli „Gemini”. Z tej okazji ukaże się jubileuszowa, zremasterowana wersja tego albumu z archiwalnymi materiałami, wspominkami i bonusami. Przygotowujemy też z tej okazji specjalną trasę koncertową. Już nie mogę się doczekać, ale póki co do zobaczenia na Festiwalu w Niles.
Z Kasią Kowalską rozmawiała Magdalena Stefanowicz
Comments (0)