Polexit – fantazja czy realna przyszłość?
Polexit – fantazja czy realna przyszłość?
Stwierdzenie, że w historii jest wszystko możliwe nie jest odkrywcze, ale prawdziwe. Starsi pamiętają czasy Polski Ludowej i braterski uścisk Układu Warszawskiego oraz Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej.
Przy pomocy m.in. tych dwóch opresyjnych struktur Związek Radziecki przez 45 lat skutecznie zarządzał Blokiem Wschodnim. Nawet pod koniec lat 80. mało kto wierzył, że Polska w jakiejś nieodległej przyszłości może być poza tymi organizacjami.
Przyszła pierestrojka i wiosna ludów w Europie wschodniej i organizacje te rozleciały się dosłownie w mgnieniu oka. Teraz znów mało kto sobie wyobraża, że Unia Europejska pod zarządem niemieckim z dnia na dzień może pęknąć jak bańka mydlana.
Trzeba rozróżnić dwie sprawy. Polacy czują się częścią Europy i cywilizacji, która na tym kontynencie powstała przez dwa tysiące lat. Wyrosła ona na bazie filozofii greckiej, prawa rzymskiego i chrześcijaństwa. To są fundamenty Europy. Nasz kraj obronił ten unikalny w historii twór przynajmniej dwukrotnie: pokonując w 1683 roku Turcję pod Wiedniem i tym samym blokując inwazję islamu oraz przed Rosją komunistyczną pod Warszawą w 1921 roku. Polska położyła tamę azjatyckiemu imperium powstałemu na bazie drapieżnej ideologi marksistowskiej, które zmiotłoby z powierzchni ziemi dorobek tysiącleci starego kontynentu.
Dzięki ogólnoświatowym procesom i zmianom naszemu krajowi udało się ponownie wybić na niepodległość w 1989 roku. Czas suwerenności nie trwał jednak zbyt długo. Powoli krok po kroku Polska traciła niezależność ekonomiczną, polityczną i militarną.
Od wejścia do Wspólnoty Europejskiej w 2004 roku, która w wyniku traktatu Lizbońskiego stała się Unią Europejską jej realna władza ma plan zniszczenia suwerennych państw narodowych. W to miejsce planuje się stworzenie Federacji Europejskiej pod rządami Berlina i kapitału światowego. O ile to na początku robiono w sposób zakamuflowany, niejako w białych rękawiczkach, to teraz już jest prowadzona gra w otwarte karty.
Decyzja komisji Europejskiej o uruchomieniu 7 punktu traktatu i rozpoczęciu procedury nakładania na Polskę sankcji jest wymownym przykładem oraz punktem zwrotnym w historii UE.
Zapalnikiem kryzysu stała się inwazja mieszkańców Afryki, Bliskiego i Dalekiego Wschodu na Europę. Kanclerz Niemiec Angela Merkel, bez konsultacji z innymi krajami, „zaprosiła” muzułmanów do Europy! W ciągu ostatnich dwóch lat zjawiło się na starym kontynencie kilka milionów „uchodźców”, którzy usadowili się w rajach socjalnych tj. krajach zachodu i Skandynawii.
To był pierwszy krok. Ponieważ jednak plan przewiduje rozbicie spójności etnicznej i religijnej Europy Wschodniej, która ma być sprowadzona do zaplecza taniej siły roboczej i rynkiem zbytu dla Berlina, bez żadnej zgody zainteresowanych zażądano m.in. od Polski przyjęcia „uchodźców”. Polska pod rządami Platformy Obywatelskiej, która odbierała instrukcje od ambasady niemieckiej w Warszawie zgodziła się przyjąć część odrzutów imigracyjnych z Niemiec. Zachodni sąsiedzi w ten sposób chcieli się pozbyć ze swojego terytorium uchodźców mających małą wartość ekonomiczną i będących obciążeniem dla tego kraju. Oczywiście wbrew temu co mówiła premier Kopacz, że liczba 10 tys. islamistów nie stanowi zagrożenia dla tożsamości Polski, ta decyzja była przysłowiowym Koniem Trojańskim, który miał od kuchni uchylić drzwi do domu polskiego. Po przerzuceniu 10 tys. przybyszów z rodzinami otworzyłaby się rzeka imigrantów najpierw pokornych i grzecznych, a z czasem stawiających swoje wymagania i budujących enklawy obce kulturowo destabilizujące porządek publiczny. Historia jednoznacznie pokazuje, że ludy szczególnie z Bliskiego Wschodu nigdy się nie asymilują w miejscach w których przychodzi im żyć.
Szczęśliwym trafem dla Polski nastąpiła całkowita zmiana władzy. Dodatkowo britexit stał się faktem i precedensem. Równolegle w wielu krajach nastąpiła zmiana władzy ze skrajnie lewicowej, kosmopolitycznej, na konserwatywne i nastawione na zachowanie odrębności kulturowej i ekonomicznej państw. Tak się stało w Austrii i co najważniejsze w Stanach Zjednoczonych.
Niemcy mają zły okres w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi, które zorientowały się, że Berlin zaczyna zbyt mocno podnosić głowę i knuć za plecami Waszyngtonu. Dodatkowo u siebie mają rewoltę polityczną i nie są w stanie po wyborach sformować rządu. To wszystko nie przeszkadza środowisku Angeli Merkel, która ma przemożny wpływ na realne władze Unii Europejskiej do prowadzenia coraz bardziej ostrej Polityki wobec Polski, która stanęła na przeszkodzie w tworzeniu Federacji Europejskiej.
Ostatnio ogólnokrajowe telewizje niemieckie ARD i ZDF w głównych wydaniach wiadomości wykorzystując uznaną i „niezależną” komentatorkę Isabel Schayani w związku z odmową przyjmowania „uchodźców” wezwały Polskę, Czechy i Węgry do wystąpienia z UE. Komentatorka, która jest pół Niemką i pół Iranką oświadczyła przed kamerami wpływowych publicznych telewizji: Opowiadam się za silną Unią. Ci którzy są tego samego zdania powinni zostać „na pokładzie”, przeciwnicy tego założenia już teraz powinni „wysiąść”.
Niemiecki plany budowy Europy dwóch prędkości może mieć jednak inny scenariusz, w którym kluczową rolę odegrają państwa Europy Wschodniej pod protektoratem Stanów Zjednoczonych i Anglii. Nowy porządek europejski może płynąć właśnie z tego kierunku, a nie z Berlina i Brukseli. Historia nie zna słowa „niemożliwe”.
Andrzej Rogalski