Policja musi być brutalna
Policja musi być brutalna
Chociaż ostatnio media zachłystują się skandalicznymi rewelacjami o seksualnych ekscesach polityków, nie tak dawno w wiadomościach dominowały relacje na temat policyjnej brutalności. Niewyraźne filmiki z telefonów były uzupełniane w biegu jakimiś szokującymi komentarzami na temat wyżywających się na społeczeństwie stróżów prawa, a ciesząca oczy tą przemocą gawiedź pojękiwała ze zgrozy. Nie było w dobrym tonie zastanawianie się chociaż na moment – każdy prześcigał się w wyrazach potępienia dla brutalnych policjantów i domagał się ich natychmiastowego zwolnienia i uwięzienia. A prawda jest taka, że bez tej brutalności, policja traci rację istnienia.
Jak zawsze, zacznijmy od wyjaśnienia sobie paru spraw. Policja powstała generalnie dlatego, że indywidualnie członkowie społeczeństwa nie chcieli już przeciwstawiać się przestępcom czy rozwiązywać problemów kryminalnych na własną rękę. Zamiast łapać złodziei koni samemu, czy uganiać się za pijakami wszczynającymi burdy po tawernach, mieszkańcy danego miasteczka robili tak zwaną zrzutkę i wynajmowali szeryfa. W ten sposób mieli kogoś od brudnej roboty, nie musieli więcej nadstawiać własnego karku i mieli więcej czasu na rozwijanie biznesu, czy pracę. Ten system istnieje do dzisiaj, oczywiście w nieco zmienionej formie, ale też nie tak bardzo. W stanie Illinois każdy powiat ma swojego szeryfa, ale rzecz jasna, nie pracuje on sam. Wioski, miasta i miasteczka mają swoje departamenty policji, a nad całym stanem pilnuje porządku policja stanowa.
Dlaczego jednak policja musi być brutalna? Oczywiście nie chodzi mi o to, że powinna być brutalna cały czas. Większość sytuacji nie wymaga używania żadnego stopnia siły, a co za tym idzie – brutalności. Są jednak sytuacje, gdzie przemoc jest nie do zastąpienia. Dla wielu osób problem ze zrozumieniem tego konceptu bierze się stąd, że interpretują zdarzenia przez pryzmat własnego systemu wartości. Ich rozumowanie wygląda mniej więcej tak: jeżeli policjant mówi mi, że mam wysiąść z samochodu, to znaczy że mam wysiąść z samochodu (bardzo mi się to nie podoba, uważam że policjant nie ma racji, ale muszę się go słuchać). Dlatego ci właśnie ludzie, którzy oglądają te klasyczne ostatnie 15 sekund filmiku z zatrzymania, kiedy policjant wyciąga kogoś z auta przez okno, łapią się za głowę i histeryzują na temat policyjnej brutalności. Dla tych wszystkich przestrzegających prawo osób, które jednocześnie nie mają zbyt rozwiniętej wyobraźni, spieszę wyjaśnić, że rzeczywistość jest nieco inna. Tak, jak za czasów szeryfów z Dzikiego Zachodu, tak i teraz, jest grupa ludzi, którzy z tych czy innych względów, nie mają zamiaru przestrzegać prawa i podstawowych norm społecznych. To właśnie dla tych osobników zarezerwowana jest policyjna brutalność.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: Wasz sąsiad, ponownie pijany, włączył muzykę na cały regulator. Jest 11 w nocy, rano idziecie do pracy. Dzwonicie na policję, bo sami nie chcecie (lub boicie się) konfrontować pijanego sąsiada. Policja przyjeżdża i każe sąsiadowi ściszyć muzykę. On zaczyna wyzywać policję i mówi im, żeby poszukali sobie innego gościa do szykanowania. Po czym rzuca butelką od piwa w policjanta. Co wolicie? Opcję europejską – policja negocjuje do rana, licząc na to, że sąsiad wytrzeźwieje i przestanie się awanturować (oczywiście Ty również nie śpisz do rana), czy opcję amerykańską – policja łapie pijaka za łeb, dostaje parę pał w ramach tak zwanego attitude adjustment i zabierają go do aresztu, a po wytrzeźwieniu odstawiają do sądu, gdzie zapłaci niezłą grzywnę za te wybryki? Wydaje mi się, że dla normalnych ludzi (nie mówię tu o ideologicznie wypaczonych osobnikach), decyzja jest bardzo łatwa. Proszę jednak zauważyć, że bez pewnej dozy brutalnej przemocy, taka opcja nie byłaby możliwa do zrealizowania.
Czy nadużywanie siły fizycznej czy środków przymusu zdarza się wśród policji? Jasne, że tak. Nikt nie jest święty. Tak jak nie każdy duchowny pójdzie do nieba, nie każdy księgowy ma zawsze bilans na zero i nie każdy kontraktor wypłacił pracownikowi dniówkę. Problem tylko polega na tym, że na 100 zarzutów nadużywania siły przez policję, okazuje się, że może dwa czy trzy tak naprawdę tym nadużyciem były. Bierze się to stąd, że przeważająca większość ludzi zabierająca głos w tej sprawie nie ma zielonego pojęcia o pracy policjanta, nie zna się na prawie i jest totalnie niedoinformowana co do obowiązujących procedur policyjnych. Tym niemniej, na fali moralnego oburzenia i konieczności zabrania głosu, znaczna ilość ludzi wyraża publicznie swoje opinie. Przodują w tym przedstawiciele środków masowego przekazu, którzy dla popularności zdobywanej sensacją są bardzo często w stanie minąć się z prawdą.
Nie jestem zwolennikiem przemocy w rozwiązywaniu konfliktów. Jeżeli tylko można i pozwala na to czas, należy spróbować innych metod rozładowania napięcia i doprowadzenia do kooperacji. Realia życia uczą jednak, że policja nie może zawsze pozwolić sobie na taki luksus i dlatego brutalna przemoc musi pozostać w arsenale stróżów prawa.
Marcin Vogel