Polonijna moda na przyspieszoną adaptację
Polonijna moda na przyspieszoną adaptację
Jaka jest Polonia w Chicago? Na pewno różnorodna. Ostatnie wydarzenia w życiu Polonii Wietrznego Miasta, to słowa uznania i pochwały. Gratulacje i życzenia sukcesu.
W październiku wyróżniono osoby znane z osiągnięć artystycznych, biznesowych, literackich, medialnych i kilku innych dziedzin, w tym z zakresu pracy na rzecz polonijnej społeczności. Odbył się uroczysty bankiet z udziałem tych laureatów. Kto był, mógł pogratulować, poprosić o zdjęcie, ewentualnie autograf. Ani w prasie, ani w radiu czy w innych mediach, w tym społecznościowych nie ukazały się wywiady, z których można dowiedzieć się o drodze artystycznej, o osiągnięciach biznesowych, o działalności literackiej i każdej innej owych laureatów. Chodzi o dokonania tu, w Ameryce. Może ktoś chciałby wprowadzić swoje pociechy na zajęcia z dziećmi i młodzieżą wyróżnionej laureatki. Niejedna osoba chciałaby wiedzieć, jak to jest, kiedy samemu trzeba zadbać o każdy szczegół artystycznych zajęć z młodzieżą, odpędzić nudę, zdążyć na czas z nowym projektem i z uśmiechem podziękować za dobre rady (te, którymi krytycy piekło wciąż brukują). Albo biznes. Nie chodzi o wskazówki jak zdobywa się konkretną licencje albo unika nadmiernych opłat. Nie chodzi nawet o specyfikę branżową. Tylko o ten zapał, chęci, o motywację, która pozwoli pokonać przeszkody, utrzymać dobrą, korzystną pozycję. Czy ten, kto przyjechał niedawno i pracuje w Wietrznym Mieście pragnie poznać polonijne tradycje?
Młodzi ludzie wiedzą, jak trafić do klubu, restauracji, dokąd udać się po kredyt lub do której placówki zaprowadzić dziecko w wieku przedszkolnym. Najkrócej, jak można mieszkają z rodziną, która i tak odcina się od związków z Polonią. W kontaktach z rówieśnikami młodzi mówią tylko po angielsku. Imiona nadawane dzieciom to nie Stanisław, rzadziej Stan. Raczej Ben, skrót od Benjamin albo Bruce lub Edgar. A dziewczynki? Czasem zdarzy się Zosia, Marysia, ale częściej Mary lub Susan. Minęły czasy Nicole, pisanej jako Nikol. Młodzi ludzie przybywają z poprawnym angielskim, z dyplomem potwierdzającym przygotowanie zawodowe i podejmują dobrze płatne prace. O języku polskim pragną zapomnieć, chyba, że wymaga tego pracodawca. Jeśli pracują więcej niż na jeden etat, to dlatego, że muszą mieć dom, samochód, albo rajskie wakacje już, a nawet wcześniej niż koledzy, koleżanki, sąsiedzi. Adaptują się szybko i bezstresowo. Nie interesuje ich „co się zadziało” w środowisku polonijnym. Starsi uważają, że jak każda moda, tak i ta przeminie bezpowrotnie. Tylko dzieci z trudem reagują na polskie słowa, wyrazy, pytania. Podobnie jak kiedyś nasi poprzednicy na angielski. Z tym, że ci poprzednicy zapytani o 11 listopada 1918 roku wiedzą i powiedzą, że to data odzyskania niepodległości Polski po 123 latach niewoli.
Niech się święci 106 lat Niepodległej Rzeczypospolitej.
BM Zmudka
Adres do korespondencji:
barmez@gmail.com
Comments (0)