Poradnictwo z oślej łączki – oferta sukcesu.
Poradnictwo z oślej łączki – oferta sukcesu.
Każdy zawód zawiera pewne tajniki. Poznanie ich, stosowanie, nie tylko w trudnych sytuacjach wymaga rzetelnej wiedzy.
Czy wystarczy zauroczenie możliwościami finansowymi? O kogo z zawodowców chodzi w tym przypadku? O pasjonatów. Każdy zawód, czy to wykonywany przez budowlańców, czy medyczny, czy prawniczy albo inżynierski, albo obrotu finansowego, pomiaru gruntów czy wyliczenia szkód wymaga przygotowania. Zatem szkoła, praktyka, uczciwość i łut szczęścia. Wśród naszej emigracyjnej społeczności nie brak znakomitych zawodowców, którzy traktują porady jako część usługi. Jednak nie są rzadkie przypadki, że ktoś oferuje swoje usługi bez kompetencji zawodowych, ale z zapewnieniem o dużym sukcesie.
Na czym polega oferta sukcesu? Na poprawnym wykonaniu usługi, zamówienia i odebraniu zapłaty. Tak się zdaje; kolejność bywa inna. Najpierw trzeba wyłożyć zaliczkę (na koszty) a potem poczekać. Na co? Czasem na cud. Jak w przypadku, gdy osoba w potrzebie poszukiwała bliskich na antypodach, w N. Zelandii czy w Australii. Szukała długo. Kto szuka, ten znajdzie. Oszust dobił targu na zasadzie: „wezmę kilka, no może kilkanaście setek na koszty, a resztę, gdy wygramy”. Po pewnym czasie osoba w potrzebie stała się ofiarą. Dlaczego? Zamiast fachowca, bez przymusu wybrała „kogoś tańszego”. Skąd? Z polecenia innej osoby, z lokalnej prasy, z zasłyszanej rozmowy o “sukcesie w biznesie”. A potem dają znać arkana talentu “tego lub tej osoby”, pomocnej, z wyjątkową życzliwością. Co to za rekomendacja? Zresztą, kto ma czas analizować informacje online. Kiedy okaże się, że w pomyślnym załatwieniu przeszkadza urzędnik, sędzia albo inna osoba, to trzeba „sprawie pomóc”. Są więc dodatkowe koszty, np.: na wyjazd do downtown, na biznesową kawę, na lift/uber etc. Kolejna, niewielka, ale jednak inwestycja. Dobre wrażenie na osobie potrzebującej dopełnia kilka telefonów po angielsku i poważnie brzmiąca obietnica, zapewnienie, gwarancja. Siła argumentów zaczyna działać. Koszty rosną. Wydaje się jakby połowa amerykańskich działaczy, architektów domniemanej pomocy, inspektorów, została przyjaciółmi oszusta. Zdarza się jednak, że ktoś z owych przyjaciół wyjechał, zastępca jest na wakacjach, ktoś inny odwołał lunch, a następny będzie po świętach. W każdym miesiącu Amerykanie coś świętują, a poza tym jest pandemia. Zanim ofiara (osoba pokrzywdzona) zorientuje się w tym ogromie życzliwości, upłynie sporo czasu. Kolejny pomocnik będzie musiał wyprostować poprzednią “ścieżkę w koncepcji rozwoju” aby rozpocząć nowy projekt. Stąd koszty. Nic dziwnego, że po takich doświadczeniach ofiara przypisuje chęć oszustwa każdemu, kto bez owijania w bawełnę poprosi o zaliczkę na opłaty. Potwierdza się przysłowie: „co tanie, to najczęściej drogo kosztuje”.
M.BL.
bmz669@juno.com
Comments (0)