Pracujemy w Ameryce
Pracujemy w Ameryce
W Ameryce, którą od wieków zasiedlali przybysze z całego świata nie brakowało pracy. Szczególnie tej, której nie lubią rodowici tubylcy, a bez której trudno żyć.
Od pewnego czasu z Polski przylatują legalnie turyści najdłużej na 3 miesiące, planują zwiedzanie Ameryki, odpoczywają. W ubiegłych latach XX wieku inaczej pojmowaliśmy turystykę. Nie każdy rozumiał potrzeby Ameryki w obowiązującym języku. Nie znaczy to, że te osoby nie mogły znaleźć pracy. Wręcz przeciwnie. Podejmowaliśmy między innymi pracę w usługach serwisów sprzątających. Panowie znajdowali robotę w budowlance, zwanej kontraktorką. Przybyłe z Polski polonistki, ekonomistki, ekspedientki, po krótkim przeszkoleniu nie miały problemu z pracą. Osoba prowadząca usługi sprzątania domów (rezydencji) i mieszkań (apartamentów) dobierała załogę w zależności od zakresu prac. Wejście do rezydencji zleconej do sprzątania ustalała kierowniczka zwana „boską”. W języku angielskim boss, to on, szef. Natomiast ona, to boska, wypłaca pieniądze za pracę. Wypłaty bywały pomniejszone o opłaty za dojazd z miejsca zbiórki do pracy i z powrotem. Każdy wie, że odległości w Ameryce to nie spacer ani przejażdżka weekendowa. Dziennie trzeba pokonać kilkadziesiąt mil. Boska powinna udostępnić środki czyszczące, ochronne (rękawiczki, maseczki), czasem lunch, a latem wodę pitną. Jeśli zlecenia były długoterminowe, z większych rezydencji lub instytucji (fabryk), to w zależności od ilości pięter, pokoi i zakresu prac można było nieźle zarobić. Doświadczenie, umiejętność współpracy tworzą zwykle zgrany team. Równie często bywa rozstanie. Co robić, jeśli boska „zapomina” zapłacić dniówki albo tygodniówki w pełnej wysokości, a przy rozstaniu obniża wypłatę depozytu (kaucji)? Zamiast żalić się, lepiej poszukać innego serwisu albo zacząć pracę na własny rachunek. O różnicy finansowej przy podatkach, szkoda wspominać.
Człowiekowi daleko do ideału a żyć trzeba. Może dlatego niejeden rodak usłyszał: „jeśli szukasz pracy, to nie u Polaków”. Po latach okazuje się, że tę przestrogę najczęściej głoszą osoby, którym od życia należy się więcej korzyści. Stworzeni do ważniejszych zadań nie dostrzegają zalet jakiejkolwiek pracy. Inne hasło, po pierwszych zajęciach w upalne letnie dni, brzmi tak: „a (-) czego się spodziewała? Że siedzieć będzie? Tu jest Ameryka!”
Wiek XXI przyniósł zasadnicze zmiany. Aplikacje o pracę można wypełnić przez telefon. Można nagrać swoją ofertę, uzgodnić warunki. Po angielsku, po polsku, po hiszpańsku. Koniec języka służy za przewodnika w pracy, w szkole, w życiu.
B.M. Zmudka
Adres do korespondencji:
barmez@gmail.com
Comments (0)