Pralka
Pralka
Mieszkam w kondominium, ładnym i przestrzennym i mam, tak zwaną, komunalną pralnię. Dwie pralki i dwie suszarki w małym pokoiku w “basemencie”. Kiedy potrzebuję, schodzę na dół, robię pranie, suszę je i po sprawie. Wygodnie. Bezproblemowo. Łatwo. Tak, jak kiedyś to było w całej Ameryce. Ale, jak zapewne słyszeliście już od starych imigrantów – Ameryka zeszła na psy…
Moja pralnia trzyma się, jak na razie, wyjątkowo dobrze. To znaczy – nie preferuje specjalnie żadnej specyficznej formy płatności. Chcesz, to wrzucasz jedną „kwoterkę” po drugiej. Chcesz, to skanujesz kod QR umieszczony na obudowie pralki i płacisz elektronicznym przelewem. Jak chcesz. Wybór należy do Ciebie. Bo to jest tylko i wyłącznie kwestia ułatwienia korzystania z usługi. Wielokrotnie czy zapomniałem „kwoterek”, czy mi ich parę zabrakło, czy po prostu ich nie miałem w domu – nie ma problemu – wyciągałem telefon i myk, mam zapłacone za pranie. Ale to tylko dlatego, że pralnią nie rządzą politycy.
Ta psychopatyczna, opętana rządzą kontroli grupa ludzi od jakiegoś już czasu planuje pozbycie się gotówki. Dlaczego? Dla jeszcze większej kontroli nad społeczeństwem. Nie idzie im to za łatwo, biorąc pod uwagę, że Żydzi (Machabeusze) wymyślili shekel ponad 5,000 lat temu. Ale siły zła mają czas. Im się nie spieszy. Krok po kroku, aż swego dopną. Tak trochę jak z tą całą covidową ściemą, jak ze smugami chemicznymi, jak z zatruwaniem wody fluorem, itd., itd.
Gotówka bowiem jest kwintesencją wolności. Za gotówkę możesz podróżować na koniec świata, możesz rozkoszować się wszelkiego rodzaju potrawami, możesz doświadczać sztucznie inspirowanych halucynacji oraz (mniej lub bardziej autentycznej) miłości. Ale co ważniejsze – gotówka jest Twoja i Twoja wyłącznie i tylko Ty masz prawo podejmować decyzje jak ją wydajesz. No chyba, że jesteś żonaty…
Gotówka gwarantuje każdemu wolność wyboru. Wydać lub nie. Na to, czy na tamto. Teraz, czy potem. I tego nie cierpią politycy, ci nasi ciemni lordowie wszechświata XXI wieku. Bo oni chcą absolutnej kontroli. A jak tu kontrolować społeczeństwo, które jest niezależne od wszelkiego rodzaju widzimisię jakiś cymbałów?
Kiedy kanadyjscy kierowcy ciężarówek ośmielili się zaprotestować rządowemu totalitaryzmowi premiera Trudeau w związku z covidowymi obostrzeniami, ten duchowy syn Stalina i Castro wpadł na genialny pomysł, aby zamrozić konta bankowe tych “ekstremistów”. Nie było to zbyt zabawne dla tysięcy truckerów, pozbawionych środków do zakupu paliwa w samym środku zimy.
W naszej pogoni za udogodnieniami bardzo często nie zatrzymujemy się na chociaż moment refleksji. Zachwycamy się technologią, nie zdając sobie sprawy, że globalistyczny aparat opresji zabiera nam cal po calu naszą wolność. Każdy nasz krok jest już inwigilowany poprzez wszechobecne telefony. Znane są nasze dzienne rutyny, trasy, którymi podążymy, nasze ulubione potrawy, muzyka, której słuchamy, itd., itd. A dla tych, którzy myślą, że nie jest tak źle, że przesadzam, że to tylko udogodnienia życia i że zawsze będziemy mieli wybór – Starbucks testuje pomysł “Credit card only” weekendów, Portillo’s już ten system wprowadziło na drive-through, a inne korporacje nie mogą się doczekać.
Społeczeństwo bezgotówkowe to społeczeństwo bezbronne. Tu nie chodzi (głównie) o oszukiwanie fiskusa. I tak jesteśmy opodatkowani jak niewolnicy, więc ja tam nie mam żadnych problemów, kiedy ktoś nieco szwarcuje z IRS. Ale tu chodzi o dużo szerszy kontekst – prawo wyboru. Ja jako wolny obywatel tego świata, chcę mieć prawo wyboru na co, kiedy i jak wydaje swoje pieniądze. Nie chcę czekać, aż bank się otworzy, aż ktoś odblokuje mi konto, aż ktoś podniesie mi limit dziennych wydatków.
Kiedy jest to wygodne dla mnie (obrót dużą sumą pieniędzy, podróże na koniec świata, nagła potrzeba prania) – chcę mieć tą opcję bezgotówkową też. Jak każdy, chcę, żeby moje życie było wygodne. Ale nade wszystko – chcę mieć wybór, do jakiego mam prawo jako wolny człowiek. Chyba, że coś przegapiłem i już nim nie jestem…
Marcin Vogel
Comments (0)