Ruska onuca
Ruska onuca
Kiedy pod koniec lutego tego roku wojska Federacji Rosyjskiej wkroczyły na przygraniczne tereny wschodnich rubieży Ukrainy, byłem akurat w Polsce.
Cała sytuacja wydawała mi się wtedy nierealistyczna – czy na serio obserwujemy początek III wojny światowej, jak natychmiast zaczęły to interpretować wszystkie środki masowego przekazu? Czy po dwóch latach kowidowej paranoi, z której świat zaczął powoli się wygrzebywać (bądź oswajać) musimy akurat teraz przygotowywać się do horrorów nie jakiegoś ulotnego wirusa, ale starej, sprawdzonej w swym okrucieństwie, masowej wojennej zagłady? Na szczęście nie. To znaczy – zasadniczo nie, chyba że tym razem globaliści dopną swego.
Czy Putin jest jednym z jeźdźców Apokalipsy, czy też Św. Jerzym na białym koniu – pozostawiam jak zawsze Państwu do oceny. Nie jestem rusofilem. Poza kawiorem, wódką i moskiewskim Teatrem Wielkim mało mnie co w Rosji zachwyca. To głównie Azjaci u przedproży Europy, zapatrzeni w błyskające światełka wielkiego świata, mający równocześnie poczucie własnej małości i własnej wielkości. Małości w dziedzinie wyrafinowanego sposobu bycia, pomimo faktu, że Rosja wydała na świat takich artystycznych geniuszy, jak Tołstoj, Puszkin, Czajkowski czy Rostropowicz (którego miałem osobiście zaszczyt poznać). Wielkości w zakresie działania – najczęściej militarnego – i zdolności masowego umierania dla jakiejś idei – najczęściej eufemistycznie określanej “za Matuszku Rosyjiu”… Te dwie cechy, zanurzone po uszy w zachwycie wobec Zachodu, były esprit de vivre naszych wschodnich sąsiadów. Do lat 80…
Rosja naszych ojców to nie Rosja obecna. Dawna Rosja była, zapatrzona bezkrytycznie na Zachód, do tego stopnia, że Car Piotr I wprowadzał masowo reformy administracji, wojska, handlu i nauki w oparciu o modele zachodnie. Językiem salonów był francuski, ewentualnie niemiecki, wakacje spędzano we Włoszech lub Szwajcarii, a wyroby jubilerskie z Moskwy lub St. Petersburga, takie jak Jajko Faberge, wzbudzały zachwyt w całej Europie.
Obecna Rosja ostudziła w sobie zapał do imitowania Zachodu. I całe szczęście! Jako jeden z niewielu krajów ma nadal na pierwszym względzie dobro własne i własnego społeczeństwa. Podobnie jak Chiny, Korea Północna, Iran, Syria, a do stosunkowo niedawna – Libia. I tu jest właśnie pies pogrzebany. Podczas, kieady cała reszta świata poddała się bezkrytycznie postkomunistycznej hegemonii USA, te kraje pozostawały stosunkowo niezależne. Wydarzenia ostatnich lat pokazały jednoznacznie, że USA nie jest mocarstwem samym w sobie. To mocarstwo sterowane zewnętrznie, w pewnym sensie wybrane do odgrywania tej klasycznej już dla niej roli światowego policjanta. Patrząc na obecną administrację klaunów i zboków, chyba jest oczywiste, że ktoś z dużo większą ilością oleju w głowie zarządza tym całym cyrkiem.
Tymi ludźmi (?) są globaliści. Ostatnie parę lat pozwoliło bardziej rozgarniętym zrozumieć, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi, albowiem globaliści poszli na całość i przestali się ukrywać ze swoimi pomysłami na świetlaną przyszłość. Niejaki Herr Klaus Schwab, przewodniczący Światowego Forum Ekonomicznego, wydał nawet książkę pod tytułem „Covid-19: THE GREAT RESET”. Lektura dla ludzi o silnych nerwach, albowiem ten globalistyczny psychopata przedstawia tam kroki podejmowane przez globalistów typu Gates czy Soros, zmierzających do ostatecznego zniewolenie normalnych ludzi poprzez wprowadzanie różnego rodzaju reżimów sanitarnych (z przymusową sterylizacją włącznie), eliminacji obrotu gotówkowego oraz indywidualnego posiadania czegokolwiek.
Parę ostatnich lat pokazało, że ludzkość jako taka jest przerażająco łatwa do zmanipulowania. Ale pozostało parę państw, które nie chcą brać udziału w tej makabrycznej farsie. Takim krajem jest między innymi Federacja Rosyjska. I to nie podoba się globalistom. Tak, jak z resztą nie podobał im się Trump, tylko Trump był w sumie jedną osobą i wystarczyło go usunąć, aby całe USA pogrążyło się w globalistycznym chaosie. Dlaczego? Bo w USA nadal mamy swego rodzaju swobodę polityczną, podczas kiedy w Rosji panuje stary, sprawdzony zamordyzm. Zamach na Putina spowoduje jedynie pogłębienie nastrojów nacjonalistycznych w Rosji (my przeciwko reszcie świata) i znajdzie się zaraz następny dyktator.
Dlatego właśnie globaliści jednym telefonem zawiesili sztukę teatralną pod tytułem “Covid-19”, a rozpoczęli nową, globalną mega-ściemę pod tytułem “Wojna na Ukrainie”. Skoro społeczeństwo już zostało przetestowane pod kątem posłuszeństwa, to możne dać im chwilowo spokój i skoncentrować się na Rosji. Bij żyda! Bij murzyna! Bij ruska! A głupiutkie społeczeństwo, tak jak za czasów kowidowych, tak i teraz, połyka tą tanią propagandę jak młode pelikany i macha niebiesko-żółtymi chorągiewkami w rytm banderowskich marszów.
Dlaczego Rosja jest tak niewygodna dla globalistów? Bo tak się złożyło, że pozostała jedynym państwem (tak, moja kochana Polsko – jedynym), które chroni prawnie tradycyjny status rodziny jako związek kobiety i mężczyzny, który oficjalnie wypowiada się za posiadaniem własności prywatnej, przeciwko ruchom zboczeńców typu LGBT, przedstawia tożsamość narodową, patriotyzm i nacjonalizm jako wartości chlubne, docenia i nie zdradza własnych bohaterów narodowych i nie zdradza ich pamięci (jak uczynił pan Duda, kłaniający się ostatnio w pas przed pomnikiem sotni ukraińskiej, odpowiedzialnej za rzeź tysięcy Polaków).
Co wyniknie z tego zsynchronizowanego ataku medialnego i militarnego na Rosję? Nie wiem. Być może syberyjski niedźwiedź wreszcie będzie miał dosyć. I jak machnie swoją łapą, to pół Europy wyląduje w jakimś morzu. I ja jestem z tym ok. Podobnie, jak każdy inteligentnie myślący człowiek. Ale takich ostatnio nie jest wielu…
Z poważaniem,
Ruska onuca
Marcin Vogel
Comments (0)