Sprzątanie po powodzi. Widać, że straty są gigantyczne
Sprzątanie po powodzi. Widać, że straty są gigantyczne
Rosną straty spowodowane powodzią na południu Polski. Na samym Dolnym Śląsku oszacowano je już na ponad 5 mln złotych. Z kolei w województwie opolskim, kwota wzrosła do ponad 2 mld zł, przy czym w samych Głuchołazach wynosi ona już 1,6 mld zł. Informacje te przekazano podczas sztabu kryzysowego pod przewodnictwem premiera.
– Jutro wieczorem powinniśmy być z powrotem po posiedzeniu rządu we Wrocławiu. Trwają prace z udziałem poszczególnych ministrów nad zmianami ustawowymi, które ułatwią nam proces odbudowy i postaramy się jutro wieczorem zaprezentować to, do czego przekonaliśmy różnych partnerów – zapowiedział Donald Tusk na popołudniowym sztabie kryzysowym z udziałem przedstawicieli służb.
Zgodnie z przekazanymi podczas posiedzenia sztabu przez wojewodę dolnośląskiego informacjami, szczyt fali przeszedł już przez teren Dolnego Śląska, ale monitorowanie wałów konieczne będzie jeszcze przez co najmniej tydzień.
– Na ten moment straty to 5 mld 425 mln 923 tys. zł i już, jak widać, nie rosną tak bardzo – powiedział Maciej Awiżeń. Oprócz tego, 51 mln zł przesłano na działania interwencyjne dla gminy Lądek i gminy Stronie, a także 47 mln zł przekazano dla mieszkańców, a kolejne wnioski złożone są na 7,5 mln zł.
W woj. opolskim natomiast woda także nieco opadła, ale główny front walki ze skutkami wciąż skupiony jest na Głuchołazach. Podczas gdy straty w całym regionie oszacowano na 2 mld 204 mln 490 tys. zł, we wspomnianym mieście wynoszą one 1,6 mld zł, czyli lwią część wymienionej kwoty.
Miejscowość mierzy się także z olbrzymim problemem odcięcia jej części od dojazdu służb. Jak przekazał pełnomocnik z Głuchołaz, w związku z zaistniałą sytuacją niemożliwe jest usunięcie wielkiej ilości śmieci. Rozwiązaniem może być wykonanie drogi przez las, ale po analizie stwierdzono, że zajęłoby to co najmniej dwa tygodnie. Poza tym, mieszkańcy wciąż muszą mieć dostarczaną wodę pitną cysternami.
Lubuskie. Do akcji ruszyły śmigłowce MI-17
Trudna sytuacja utrzymuje się również w woj. lubuskim. W miejscowości Brody wystąpił problem z bramą śluzową, która nie wytrzymała naporu wody, co skutkowało zalaniem części terenu. W nocy poderwano dwa śmigłowce MI-17 oraz ok. 80 żołnierzy WOT, którzy przystąpili do zasypywania powstałego kanału.
Straż pożarna interweniująca w Lądku-Zdroju (woj. dolnośląskie) zameldowała podczas sztabu kryzysowego, że planowane jest rozmieszczeni ludzi pozbawionych mieszkań w hotelach, a nie jak pierwotnie zakładano, w kontenerach.
Premier Donald Tusk zapewnił wówczas, że wszędzie tam, gdzie konieczne będzie sięgnięcie po takie rozwiązanie, państwo pokryje koszty zakwaterowania i zapłaci hotelarzom, którzy także ucierpieli w związku z odwołanymi rezerwacjami turystycznymi.
Rozpoczęła się operacja „Feniks”
W trakcie posiedzenia głos zabrał też szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła. Zgodnie z jego deklaracjami, w poniedziałek o godzinie 12 rozpoczęła się operacja “Feniks”. Jej dowódcą jest gen. Krzysztof Stańczyk.
Operacja polegać ma na wsparciu przez siły wojskowe odbudowy infrastruktury na terenach dotkniętych powodzią. Potrwa ona kilka miesięcy i obejmie prace inżynieryjne i logistyczne.
Żołnierze pomogą nie tylko w odbudowie mostów i dróg, ale także w przywróceniu dostaw prądu i zabezpieczeniu potrzeb mieszkańców. Poszczególne zgrupowania wojskowe będą współpracować z lokalnymi władzami.
Działania obejmą także dozorowanie i zabezpieczanie infrastruktury przeciwpowodziowej i wspieranie aktywności policji, związanych z ochroną mienia na terenach popowodziowych.
Jak zapowiedział 19 września szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, operacja „Feniks” zaplanowana jest do końca roku. Zapewniał jednak, że wojsko pozostanie na terenach dotkniętych skutkami powodzi tyle, ile będzie to konieczne.
This page imported from Bejsment
Comments (0)