Szabelka za 15 miliardów złotych
Szabelka za 15 miliardów złotych
Robienie biznesów z przyjaciółmi nie cieszy się dobrą opinią. Szczególnie kiedy do negocjacji z jednej strony przystępują starzy wyjadacze, a z drugiej żółtodzioby owładnięte fałszywymi ideami i kompletnym brakiem doświadczenia handlowego. Każdy, kto miał do czynienia z negocjacjami przy kupowaniu wie, że są żelazne zasady, których się nie łamie. Nawet kupując na ulicy rzodkiewkę są one tak samo aktualne.
Polskie elity polityczne od 1989 roku kłócą się o byle co, ale w jednej sprawie były zawsze zgodne – marzył się im amerykański system obrony powietrznej „Patriot”, który miał być antidotum dosłownie na wszystko i uczynić kraj bezpiecznym. System rakietowy „Patriot” ma za zadanie niszczyć wszystkie cele nadlatujące z powietrza: rakiety, samoloty, drony, etc. Składa się z baterii rakiet ziemia-powietrze oraz zespołu radarów i innych środków mających na celu wykrywanie celów i naprowadzenie na nie rakiet. Jedna bateria rakiet składa się z radaru, stanowiska dowodzenia i mobilnych wyrzutni. Kilka lat temu eksperci stwierdzili, że taki kraj jak Polska potrzebuje około 10 baterii rakiet, po to by „pokryć nimi” całą powierzchnię. Z najnowszych informacji wynika, że będziemy mieli 8 baterii.
Rozmowy na temat zakupu „Patriotów” rozpoczęły się na dobre za czasów koalicji PO-PSL. Umowa miała zostać podpisana w 2016 r. Decyzja o wyborze Ameryki jako państwa, które będzie współpracować przy programie obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej „Wisła”, zapadła w kwietniu 2015 r. Ogłosił ją ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. Pierwsze zestawy miały się pojawić w Polsce w 2018 r.
Po wygranych przez PiS wyborach minister obrony Antoni Macierewicz stwierdził, że kontrakt na patrioty „nie istnieje”, bo ich zakup byłby zbyt drogi, a „system jest nieefektywny”. Chyba jednak ten manewr negocjacyjny nie zrobił na Amerykanach wrażenia. Sytuacja zmieniła się w przededniu lipcowego szczytu NATO w Warszawie w 2016 r., gdy Macierewicz zadeklarował, że Polska jest jednak zainteresowana kupnem zestawu. Wedle ówczesnego wiceministra obrony Bartosza Kownackiego miały one kosztować „30 mld zł i ani grosza więcej”.
Kiedy Polska zdeklarowała „zakup” przed rozpoczęciem ponownych negocjacji z amerykańskim prywatnym koncernem Raytheon było pewne, że za niego przepłaci. Amerykanie postąpili tak, jak każdy sprzedawca. Dla osiągnięcia celu, przedstawili ofertę z sufitu. Ogłosili, że Polska za system musi zapłacić astronomiczną sumę 30 miliardów dolarów!
W pisowskich kołach rządowych zapanowała konsternacja. Były minister Antoni Macierewicz i jego zespół błysnęli talentem i jak to często robią kupujący: określili budżet na zakup. Stwierdzili, że mają na system przeznaczone 10.5 miliarda dolarów – trzy razy mniej niż zaproponowali Amerykanie. Nie było to złe posunięcie, ale mogli powiedzieć, że na to mają 1 miliard dolarów i to wszystko. Jednak się wygadali.
W kręgach decyzyjnych koncern Raytheon musiał mieć niezły ubaw! Chyba z litości nad polskimi negocjatorami spuścili im cenę do 4.5 miliarda dolarów, a więc połowę tego, co proponowali im Polacy! 28 marca bieżącego roku kontrakt został podpisany. – Polska dołącza do grona 15 państw, które zaufały systemowi Patriot, jako skutecznej obronie swoich obywateli, wojska i suwerenności – powiedział Wes Kremer, prezes Raytheon Integrated Defense Systems. – Zakup systemu Patriot przez Polskę – dodał – umacnia transatlantycką partnerską współpracę i bezpieczeństwo. Amerykanie w ten sposób sfinansowali swój system pośredniej obrony za pieniądze polskich podatników.
Entuzjastycznie zabrzmiały wszystkie media polskie i oczywiście przedstawiciele rządu – Nad Wisłą jest bezpiecznie. Podpisujemy umowę na zakup systemu, który sprawdził się w wielu państwach.
Dołączamy do elitarnego grona państw posiadających tę skuteczną broń – mówił szef MON Mariusz Błaszczak. – To najważniejszy kontrakt zbrojeniowy w historii. Dzięki niemu do Polski trafią nowe technologie. System Patriot wraz z systemem zarządzania pola walki kosztował 4,75 miliarda dolarów. – To dobra cena – stwierdził Błaszczak. Minister dziękował „wszystkim, którzy przyczynili się do podpisania umowy”, przede wszystkim zespołowi negocjacyjnemu.
Polska zapłaci za system w przeliczeniu na złotówki ponad 15 miliardów złotych czyli niewiele mniej niż kosztuje rocznie program 500+. O ile jednak program pomocy dla rodzin przyczynia się do widocznej poprawy standardu życia polskich rodzin, a co najważniejsze wzrostu populacji, czego pozytywne efekty będą znaczące za kilkadziesiąt lat, kiedy dorosną dzieci. To w tej samej perspektywie elementy cudownej broni będą leżały już na złomie.
Oczywiście system Patriot jest częścią strategii walki USA z Rosją i Chinami o dominację na świecie. Polska została włączona do tej gry jako pole ewentualnej wojny. Jeżeli doszłoby do konfliktu nuklearnego nic jej nie obroni. Patrioty nie pomogą na odpalone przy granicy z Polską rakiety np. w Królewcu. System wbrew deklaracjom firmy Raytheon nie sprawdził się w żadnym realnym konflikcie, bo strącanie prymitywnych rakiet Palestyńczyków przypominających Katiusze, czy starych radzieckich wystrzeliwanych przez plemię Hutu w Jemenie, nie może być żadnym testem.
Co do interesów z „przyjaciółmi”. Są kraje, które dostały System Patriot od Amerykanów za darmo. W Polsce trwają tymczasem spory, kto położył większe zasługi w podpisaniu kontraktu: koalicja PSL-PO czy PiS. Politykom potrzebny jest kubeł zimnej głowy na głowę, bo żadnych w tym ich zasług nie ma. Tak jak było z przyjęciem Polski do NATO. Amerykanie realizują swoją politykę za cudze pieniądze według własnego planu o czym świadczy fakt, iż w tym samym czasie Rumunia podpisała również porozumienie o kupnie czterech baterii za 3,9 mld dol.
Andrzej Rogalski