Szafranowy wieczór w Hunters
Szafranowy wieczór w Hunters
Miniony weekend miał wyjątkowy smak szafranu, za sprawą trzech utalenowtanych sióstr Szafrańskich, które gościły wraz z zespołem na scenie Restauracji Hunters.
Izabela, Laura i Gabriela pochodzące z Lipnicy Wielkiej (koło Nowego Sącza) z muzykującej od pokoleń rodziny zaprezentowały zebranej publiczności i fanom wyjątkowy repertuar, mieszankę pieśni żydowskich, sefardyjskich i hiszpańskich, a nawet klasykę rock’n’rolla czyli „Can’t help falling in love” z repertuaru Elvisa Presleya.
Ogromną inspiracją dla dziewczyn, osobą której muzyka nie tylko wpłynęła na wybór śpiewanego repertuaru, ale także na sam fakt powstania zespołu jest żydowsko-hiszpańska pieśniarka Yasmin Levy wykonująca muzyką sefardyjską. Gatunek ten z kolei inspirowany jest ekspresyjnym falmenco. W piatkowy wieczór słyszeliśmy więc pełne dramatyzmu utwory, przesiąknęte sprzecznymi emocjami takimi jak smutek, ale także radość i beztroska. Dźwięki jakie płynęły ze sceny nie tylko były więc ilustracją dla śpiewanych słów, miały także za zadanie wywołać w nas dreszcze emocji od ekstazy czy sentymentalną zadumę.
Jedną z cech typowych dla stylu flameco jest wystukiwanie rytmu dłońmi. Gwiazdy wieczoru nie musiały szczególnie zachęcać do tego zebranych. Zachwycona publiczność nie tylko nagradzała oklaskami kolejne wykonania pieśni, ale ”wyklaskiwała” także ich rytm wraz w muzykami. Poza pieśniami z repertuaru Levy min. „Me Voy”, „Adio Kerida” usłyszeliśmy również w Hunters pieśni hiszpańskie min. „Aman minush”, „Skalericas de oro” i żydowskie, ze znaną chyba każdemu „Hawa nagila”, żydowską pieśnią ludową śpiewaną podczas świątecznych celebracji Chanuki.
Zarówno folklor żydowski jak i hiszpański nie jest wielu z nas tak obcy, każdy ma zapewne jakieś o nim pojęcie, jednak dopiero po usłyszeniu tych wszystkich pieśni w wykonaniu sióstr Szafrańskich, możemy naprawdę dostrzec ich urok i piękno. Rewelacyjnie zabrzmiała więc ze sceny bossa nova „Black Orpheus”, dramtyczne tango „Por una Cabeza” czy jazzująca wersja (często wykonywana też jako bossa nova) „Fly me to the moon”, którą zasłynął kilka dekad temu Frank Sinatra.
Kameralny koncert sióstr Szafrańskich z zespołem był niezaprzeczalnie wyjątkowym wydarzeniem piątkowego wieczoru. Oto mieliśmy niepotarzalną okazję wysłuchać na żywo utwory, które za sprawą kunsztu utalentowanych muzyków uzyskują wyjątkowy wymiar, pieśni docierające do naszych dusz. Oczywiście występ nie obył się bez dedykacji i bisów zachwyconej publiczności. Gromkie brawa natomiast były wskazówką, ale także potwierdzeniem, że w dzisiejszym zalewie bylejakości i nijakości muzycznej wciąż jest miejsce na oryginalne utwory doprawione „nutą szafranu”, będące ucztą dla słuchaczy. Dziękujemy ze ten wyjątkowy występ i oczywiście czekamy na kolejne.
IB
Luke Buras