Teatr Kabuki
Teatr Kabuki
Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazały, że życie polityczne w USA to jeden wielki teatr Kabuki. Dla mniej obeznanych z teatrologią wyjaśniam, że ten pochodzący z Japonii rodzaj teatru charakteryzuje się przesadną dramatycznością, połączoną z fantastycznymi kostiumami.
Co jeszcze bardziej znamienne, ci sami aktorzy, zmieniając w kolejnych aktach swoje stroje, odgrywają różne role. Tak trochę jak woskowa lalka Mitch McConnell – jednego dnia nieznający strachu przywódca republikańskich senatorów, innego – rozdzierający szaty sprzedawczyk, apelujący do wszystkich o pojednanie w celu utrzymania się przy żłobie.
Nie jest żadną tajemnicą, że byłem zwolennikiem Trumpa. Nie zawsze podobało mi się to, co robił, czy jak się zachowywał. Ale jako prezydent był niewątpliwie oddechem świeżego powietrza w tym przegniłym bagnie, jakim jest Waszyngton DC. Przypominał mi nieco bardziej dojrzałą wersję niejakiego Rossa Perot. Ross był biznesmanem, który zrobił swoją fortunę jako przedstawiciel IBM, w początkowej fazie rozwoju komputerów. W 1992 roku kandydował na prezydenta USA. Bez sukcesu. Dlaczego? Bo był outsiderem. Był niezależny. Ani Demokrata, ani Republikanin. A to niewybaczalny grzech polityczny w USA. Ross Perot próbował pójść za ciosem i po przegranej kampanii prezydenckiej założyć trzecią partię polityczną w USA – Partię Reformacji. Zrobiono z niego dziwaka, umysłowo chorego, finansowego przestępcę, ale pozwolono umrzeć mu z naturalnych powodów w 2019. Jestem pewien, że Ross Perot miał niezły ubaw oglądając poczynania Trumpa.
Sarah Palin, była gubernatorka Alaski, w 2009 została nieoficjalną liderką ruchu Tea Party. Ten ruch, w oparciu o konserwatywnych członków kongresu USA i ich wyborców, miał na celu wprowadzenie bardziej racjonalnych zasad finansowych i imigracyjnych do działania rządu. Głównym punktem zapalnym był projekt administracji Obamy polegający na dofinansowaniu banków i innych agencji pożyczkowych, które przejechały się na udzielaniu pożyczek na nieruchomości mniejszościom etnicznym i generalnie osobom niezdolnym do ich spłacenia. Sara Palin została szybciutko oskarżona o wszystko, co możliwe – od rozwiązłości seksualnej do perwersyjnej radości z zabijania zwierząt (typu niedźwiedzie gryźli), od choroby umysłowej do oszustw finansowych. A mówiąc o finansach, warto wspomnieć, że Sara Palin i jej rodzina byli przedmiotami setek bzdurnych spraw sądowych, składanych tylko po to, aby ją wykończyć mentalnie i finansowo. Pod koniec 2009 roku Sara Palin poddała się i ogłosiła, że nie będzie startowała ponownie na gubernator Alaski.
Mam wrażenie, że prędzej czy później wszystkie te osoby spotkają się, gdzieś w niebie z Andrzejem Lepperem…
Wiele osób mówi, że najważniejszą rzeczą, której dokonał Trump jest to, że otworzył ludziom oczy na amerykańską rzeczywistość polityczną. Być może. Może ludzie wreszcie zobaczyli, że partia demokratyczna i republikańska to tak naprawdę dwie strony tej samej fałszywej monety. Pomijam już tutaj korzenie historyczne, które i tak zostały niesamowicie zakłamane i pewno warte są osobnego felietonu (partia demokratyczna była, na przykład, bardzo wokalnym zwolennikiem niewolnictwa!) Bardziej istotna jest chwila obecna. Od wielu lat widzę, że spory polityczne pomiędzy tymi partiami to współczesna forma teatru Kabuki. Jak mawiał śp. Lepper o politykach z opozycyjnych partii: “Wy się za łby bierzecie przed kamerami telewizyjnymi, ale potem, w kuluarach, ze śmiechem obgadujecie, jak naród okraść…” Tak dokładnie wygląda sytuacja pomiędzy politykami z demokratycznej i republikańskiej partii. Te wszystkie spory i swady, powoływanie się na majestat prawa czy historii, to najzwyklejsze mydlenie oczu ciemnemu ludowi. Głównie po to, aby nie zadawał takich trudnych pytań, jak na przykład: “Jak to jest możliwe, że marszałek Sejmu, Nancy Pelosi, której roczna pensja wynosi nieco ponad 200,000 dolarów, deklaruje posiadany majątek w wysokości 200 MILIONÓW dolarów???” Bo z mojej prostej arytmetyki wynika, że musiałaby odkładać CAŁĄ pensję przez 100 lat, aby tyle uzbierać. Wiem, że to już leciwa pani, ale 100 lat??? Nie jest to oczywiście żaden problem dla waszyngtońskich kreatur, żyjących za nasze pieniądze. Wystarczy przecież przemycić w ustawie ładną sumkę dla jakiegoś uniwersytetu, a ten uniwersytet zaprosi ciebie, światły polityku, na prelekcję o Du… Maryny w Dobie Zmian Klimatycznych i zapłaci ci $50,000 za twój trud. I tak to się kręci – aktorzy zmieniają szaty, zmieniają maski, krzyczą na siebie, oskarżają się o wszelkiego rodzaju bezeceństwa, ale potem, w kuluarach… No, tak jak powiedział Andrzej Lepper.
Jakie jest z tego wyjście? Teraz już wiemy, że nawet prezydent nie jest w stanie przełamać tego systemu. Trump nadal żyje jedynie w wyniku kalkulacji tych, którzy pociągają za sznurki – zamach na niego byłyby wystarczającym powodem do rewolucji w kraju. Krwawej rewolucji. A tego waszyngtońskie bagno wszelkiej maści chce za każdą cenę uniknąć. Bo to oznaczałoby koniec ich teatru, który żywi ich i ich rodziny od pokoleń. Widać było przecież to uniwersalne przerażenie na twarzach polityków obu partii, kiedy tłum ruszył na Kapitol (nikt nie wiedział wtedy, że to prowokacja Antify…).
Jedynym wyjściem jest stworzenie trzeciej, niezależnej partii politycznej. Patriots Party brzmi nieźle. Nie będzie łatwo, nie będzie tanio. Ale to chyba lepsza opcja niż życie w niewolnictwie lub krwawa wojna domowa?
Marcin Vogel
Comments (0)