„The best of…. Lotek”
„The best of…. Lotek”
Łukasz “Lotek” Lodkowski to jedna z największych gwiazd polskiego stand-upu. Nagrania jego występów mają miliony wyświetleń na YouTube, a największe sale widowiskowe zapełniają się po ostatnie miejsce i to bardzo szybko. Czy tak będzie też podczas jego tournée po Stanach Zjednoczonych – przekonamy się już niebawem.
Można powiedzieć, że już po części miałeś okazję występować dla amerykańskiej Polonii. Twoją trasę z Rafałem Paczesiem w 2020 roku przerwała pandemia. Wystąpiłeś w Nowym Jorku i Connecticut, niestety do Chicago już nie dojechałeś. Jak wspominasz swoje pierwsze występy na amerykańskiej ziemi?
Zgadza się, wystąpiłem w Nowym Jorku, New Jersey i Connecticut, no i jeszcze w Toronto w Kanadzie i te występy wspominam bardzo dobrze. Żałowaliśmy bardzo z Rafałem Paczesiem, że pandemia pokrzyżowała nam plany i nie udało się nam wystąpić w Chicago. To była śmieszna przygoda, bo w Chicago odwołano nam występy na dzień przed planowanym show i wtedy polecieliśmy do Miami z myślą, że za chwilę wrócimy, jak wszystko się wyjaśni. I niestety, nie wyjaśniło się… i z Miami musieliśmy uciekać do Polski, ale wspominam tę pierwszą amerykańską przygodę bardzo dobrze. Cieszę się, że teraz mam okazję wrócić, zwłaszcza do Chicago, gdzie mieszka mój wujek, z którym ostatnio nie było dane mi się zobaczyć.
Skoro wspomnieliśmy o pandemii – jak spędziłeś ten czas? Wielu artystów w tym czasie skupiło się na tworzeniu nowych programów. Jak było z Tobą?
Pandemia to był ciężki czas dla artystów, którzy występują na scenach, bo jednak nie było takiej możliwości. I w tym momencie doceniłem mój zawód i to, jak bardzo mi brakowało występów i jak bardzo kocham to, co robię. Oczywiście próbowałem robić inne rzeczy i tak narodził się mój program komedio-wy z Rafałem Rutkowskim „Lotek i Rutek prezentują”. Oddałem się też pracy nad innymi projektami, które zawsze były spychane gdzieś na dalszy plan z powodu braku czasu. Starałem się odnaleźć też w innych branżach i zdecydowanie było to ciekawe doświadczenie, ale jak tylko pojawiła się możliwość występów, to oczywiście występowałem. Cieszę się, że to wszystko już za nami i mam nadzieję, że taka sytuacja już się nie powtórzy.
Przygotowując się do wywiadu znalazłam informacje, że przez 8 lat pracowałeś w korporacji prawniczej. Co skłoniło cię do zmiany zawodu? Jak zaczęła się twoja przygoda ze stand-upem?
W sumie to pytanie powinno brzmieć co skłoniło cię do pracy w korporacji i odpowiedź jest prosta – potrzeba zarabiania pieniędzy. Zawsze chciałem jednak robić coś innego i szukałem tej innej ścieżki życia. Przez dwa lata prowadziłem karaoke i imprezy, ale jak pojawił się w Polsce stand-up, to wiedziałem niemal natychmiast, że właśnie to chcę robić, tylko że w tym czasie nie było możliwości, aby utrzymać się z pracy jako stand-uper. W tym czasie w Polsce popularne były kabarety i nie wierzyłem, że można się przez nie przebić ze stand-upem i zarabiać na tym pieniądze. Mimo to zacząłem robić to hobbistycznie, a że miałem ogromną zajawkę i nie poddawałem się w tym, co robiłem, starałem się rozwijać i jakimś cudem przebiłem się. W sumie to na początku nikt nie wierzył, że można ze stand-upem dojść do tego miejsca, gdzie jesteśmy teraz, kiedy to zapełniamy największe stadiony.
Często słyszę, że między stand-uperami a kabaretami jest tzw. „zła krew”. Jak Ty podchodzisz do kabaretu, a zwłaszcza do tych artystów, którzy poniekąd są jeszcze w kabarecie, ale występują solo na scenie ze stand-upem?
Szczerze mówiąc, nigdy nie miałem problemu z kabaretami, z resztą jak byłem młodszy to chętnie oglądałem kabarety i uważam, że niektóre były bardzo dobre, a niektóre nawet cały czas mnie śmieszą. Myślę jednak, że stand-up to zupełnie coś innego niż kabaret i jest bardziej rozrywką dla dorosłych, gdzie kabaret stanowi rozrywkę dla całej rodziny. Jeśli chodzi o kabareciarzy, którzy stają się stand-uperami to też nie mam z tym problemu. Na pewno każdy słyszał o Abelardzie Giza, który wywodzi się z kabaretu, a jest to stand-uper „pełną gębą”. Uważam jednak, że nie jest to łatwe przejście, gdyż kabaret jest dużo wolniejszy – jest scena, kostium, klasycznie napisany żart, ale im kibicuję.
Czy w każdym stand-upie muszą być przekleństwa? Czy można stworzyć dobre show bez „rzucania mięsem”?
Polacy lubią przeklinać i mam wrażenie, że jeśli pójdziesz na miasto i podsłuchasz rozmowę Polaków, to z pewnością usłyszysz przekleństwa. W ten sposób starają się podkoloryzować rzeczywistość lub dodać jej więcej emocji. Ja bardzo lubię przekleństwa i uważam, że nie idzie za nimi jakaś nienawiść czy złość, tylko chęć podkreślenia czegoś ważnego. Jak dla mnie – im więcej tym lepiej, ale myślę, że stand-up nie musi taki być, bo są komicy, którzy nie przeklinają w ogóle i też sobie dobrze radzą. To jest kwestia ekspresji, jaką ma dany występujący. Jestem za tym, aby była pełna wolność wypowiedzi, szczególnie na scenie stand-uperskiej, nikt nie powinien nikogo strofować i nikt nie powinien myśleć, że musi przeklinać, aby być zabawnym. Niech każdy robi to, co czuje na scenie i wtedy będzie najlepiej.
Publiczność uwielbia Twoje żarty. Skąd bierzesz pomysły?
Ogólnie pomysły biorę ze wszystkiego. Każdą śmieszną sytuację, o której pomyślę lub zauważę zapisuję i jak siadam do pisania następnego materiału to wszystkie zapisane pomysły z ostatniego jakiegoś okresu zbieram i tworzę nowy materiał. Z głowy, z życia, z innych anegdot, osób, programów telewizyjnych – po prostu ze wszystkiego. Co mnie rozśmieszy to zapisuję.
A masz jakieś porady dla początkujących stand-uperów, bo jak wiadomo, w tym biznesie ciężko się przebić.
Myślę, że w każdym biznesie ciężko jest się przebić. Z pewnością bycie stand-uperem wymaga dużo pracy i cierpliwości, a także poświęcenia i wyrzeczeń. Jak w każdej branży, czy to chodzi o sport, biznes czy stand up trzeba włożyć w to dużo pracy. W przypadku stand-upu ważne są występy sceniczne, bo tego nic nie zastąpi. I przede wszystkim praca nad nowym materiałem. Bardzo wielu młodych komików jeździ z tym samym 10-minutowym materiałem przez rok czy dwa i to jest jakby zatrzymywanie się w miejscu, stop dla kariery. Trzeba pisać cały czas nowe rzeczy.
Już za kilka dni zobaczymy Cię na występach na Florydzie, w Nowym Jorku, New Jersey, Connecticut i oczywiście w Chicago. Z jakim programem przyjeżdżasz?
Mój materiał to zbiór ostatnich dwóch lat, podczas których występowałem na dużych trasach. Zebrałem to wszystko w godzinny materiał i to jest takie „the best of” ostatnich dwóch lat. Ostatnio ten materiał nawet w Polsce nagrywałem, ale jeszcze nie został opublikowany. Mój występ to będzie taka bardzo intensywna godzinka z najlepszym stand-upem, na który gorąco zapraszam.
Z Łukaszem “Lotkiem” Lodkowskim rozmawiała Magdalena Stefanowicz.
Zapraszamy na stand-up!
Łukasz “LOTEK” Lodkowski oraz Michał Leja
19-20 maja
Pickwick Theatre w Park Ridge
Bilety: mojbilet.com
Comments (0)