„To był koszmar”: kobieta z San Jose przez rok otrzymywała setki paczek z Amazonu, których nie zamawiała

„To był koszmar”: kobieta z San Jose przez rok otrzymywała setki paczek z Amazonu, których nie zamawiała

Wyobraź sobie, że co kilka dni pod Twoim domem lądują dziesiątki wielkich przesyłek, mimo że niczego nie kupowałeś. Taka historia przydarzyła się mieszkance San Jose, znanej jako „Kay” (imię zostało zmienione). Od ponad roku do jej domu trafiały setki paczek z Amazonu, których nigdy nie zamawiała. Jak ustaliła redakcja 7 On Your Side, za tą niepokojącą sytuacją stoi zagraniczny sprzedawca, który najprawdopodobniej łamie zasady zwrotów Amazonu.

Kay była zupełnie zdezorientowana, gdy niemal codziennie na jej progu lądowały wielkie kartony z pokrowcami na fotele samochodowe. Jej garaż stopniowo wypełniał się tymi przesyłkami. „To tylko część – wiele paczek już nie przyjęłam” – wyjaśniała kobieta.

Wszystkie paczki pochodziły od sprzedawcy o nazwie „Liusandedian”, który działa na Amazonie i oferuje skórzane pokrowce na siedzenia pod marką Etkin. Produkty miały pasować do różnych modeli sedanów i SUV-ów, ale w wielu przypadkach nie były zgodne z opisem. Klienci skarżyli się w recenzjach, że nie otrzymali zwrotu pieniędzy, mimo że odsyłali towar – często na własny koszt. Jedna z osób pisała, że wysłała paczkę trzy tygodnie wcześniej, ale do dziś nie otrzymała pieniędzy.

Nieświadomie w centrum tego chaosu znalazła się Kay, ponieważ sprzedawca przypisał jej domowy adres jako punkt zwrotów. W efekcie to do niej wracały wszystkie niechciane przesyłki. Co gorsza, klienci Amazonu zostali z tym sami – bez zwrotu kosztów, a czasami nawet z dodatkowymi opłatami. „Niektórzy zapłacili więcej za przesyłkę zwrotną niż za sam towar” – zauważa Kay.

Kobieta przez wiele miesięcy bezskutecznie próbowała rozwiązać problem, kontaktując się z Amazonem. Składała kolejne reklamacje i słyszała obietnice, że sprawa zostanie załatwiona. Nawet zaoferowano jej kartę podarunkową o wartości 100 dolarów. Ale przesyłki dalej napływały – blokując jej podjazd, drzwi i utrudniając poruszanie się jej starszej, niepełnosprawnej matce.

„Nie mogłam nawet wprowadzić mamy do domu. To było jak kolejny koszmar” – wspomina Kay. Amazon sugerował jej, żeby sama pozbyła się paczek – przekazała je na cele charytatywne albo odesłała przez USPS lub FedEx. Firma zaprzecza jednak, że takie zalecenia były oficjalne.

„Dlaczego to ja mam się tym zajmować, skoro to sprzedawca łamie wasze zasady?” – pytała Amazon. Zgodnie z polityką firmy, zagraniczni sprzedawcy muszą udostępnić adres w USA do zwrotów, albo dostarczyć klientowi etykietę zwrotną. Jeśli nie zrobią tego w ciągu dwóch dni, Amazon powinien zwrócić pieniądze klientowi i obciążyć nimi sprzedawcę.

W tym przypadku jednak konsekwencje ponieśli klienci – a także Kay, której dom stał się nieoficjalnym centrum zwrotów. „Ludzie wydali tysiące dolarów, żeby te pudełka trafiły z powrotem na mój adres!” – relacjonowała, pokazując stertę paczek sięgającą wielkości grilla ogrodowego.

Firma nie udostępnia danych kontaktowych ani strony internetowej, przez co klienci są pozbawieni jakiejkolwiek pomocy.

Serwis 7 On Your Side zwrócił się do Amazona z pytaniem, co firma robi, by przeciwdziałać takim sytuacjom i czy sprawdza wiarygodność sprzedawców na swojej platformie. W odpowiedzi gigant handlu elektronicznego podziękował za interwencję, przeprosił Kay i zapewnił, że zajmuje się sprawą.

Po ponad roku oczekiwania w końcu coś się zmieniło. W dniu publikacji reportażu Amazon usunął wszystkie paczki z posesji kobiety i zobowiązał się do trwałego rozwiązania problemu.

„Jestem ogromnie wdzięczna, że ktoś mnie wreszcie wysłuchał. Kiedy się do was zgłosiłam, nie mogłam uwierzyć, że w końcu ktoś odpisał” – powiedziała Kay dziennikarce Stephanie Sierra. „To naprawdę ogromna ulga”.