Wakacje naszych pradziadków pełne pikanterii
Wakacje naszych pradziadków pełne pikanterii
Wakacje to czas relaksu, odprężenia i odstresowania się. Piękna, słoneczna pogoda, długie dni i ogólna atmosfera radości sprzyja temu szczególnie. Ale jak się okazuje to także czas, kiedy nasze hamulce i zasady moralne wystawiane są na dość ciężkie testy.
Nasi antropolodzy postanowili zbadać jak to kiedyś (1930 roku) bywało. Czy wakacje naszych pradziadków także były pełne pikaneterii? Jak się okazuje, odpowiedź jest twierdząca.
Urlop małżeński
Gorące letnie noce nasze prababki spędzały nie z mężami, ale z kochankami, których „brały tylko na czas wakacji”, a po wakacjach rzucały ich, bez najmniejszego wahania twierdząc, że „przyzwoitość tego nakazywała”. Wyjazdy na tzw. wakacje małżeńskie, a raczej wakacje od małżeństwa uważano za powinność jaka musi być wprowadzona w każdym związku. Rozwiązanie to miało pozwolić każdej ze stron na wypoczęcie od codziennych trosk i kłopotów, a przede wszystkim – od ciągłego towarzystwa męża lub żony. Postulowano, że wspólne podróże szkodzą szczęściu małżonków, a jedynym od nich wyjątkiem powinnien być tylko miesiąc miodowy.
Wakacje w trójkącie
Wyjściem pośrednim było zabranie obu panów na współne wakacje, czyli spędzanie czasu urlopowego zarówno z mężem jak i z kochankiem. Ale aby utrzymać ten układ bez konfliktów trzeba było użyć podstępu. Tadeusz Boy-Żeleński opisał taki przypadek, kiedy to postępowa publicystka Irena Krzywicka wyjechała z kochankiem – Boyem i mężem – Toeplitzem na wakacje do Włoch. „Mężowi szepnęła, że ten męski, zdrowy na pozór Boy jest niestety impotentem i że z jego strony żadne niebezpieczeństwo jej nie grozi. Boyowi powiedziała na ucho to samo o mężu, cierpiąc rzekomo, że małżeństwo jej jest tylko pozorne. Obaj panowie dali się zbujać i od czasu do czasu poklepywali się nawzajem ze współczuciem po ramieniu. A zarazem – obaj doskonale się podczas tej wycieczki bawili”.
Rozluźnienie gorsetu moralności
Nie wszyscy jednak pochwalali ówczesną obyczajowość. Krytykowano rozrywkowość młodych panienek oraz rozwiązłość mężatek. Obrońcy moralności chcieli zakazać noszenia nieprzyzwoitych strojów, wyzywających sukienek, plażowania w sposób pozostawiający pod względem moralnym wiele do życzenie oraz „rozpasanych tańców urlopowiczów”. Niestety dla krytykujących, skończyło się tylko na narzekaniach.
Demoralizacja
W poradnikach dobrych manier i zachowania autorki grzmiały na temat demoralizacji ówczesnej młodzieży. Ostrzegano przed „relacjami nawiązywanymi pod naporem chwili, na plaży lub na letnisku – Czasem ktoś, kto się okazał czarującą znajomością w tych okolicznościach, może się okazać nie do zniesienia w mieście, gdzie obowiązuje inna forma współżycia. Licząc się z przelotnością takich związków towarzyskich, zbliżają się czasem ludzie do siebie poufniej, niż by na to pozwalała ostrożność, niezbędna w tych warunkach. Haracz płacony później za tę chwilową przyjemność może wypaść za drogo”. Chodziło oczywiście o niechciane ciąże.
A teraz zastanówmy się, czy rzeczywiście czasy, aż tak bardzo się zmieniły?
IB