Wybory w USA Przed godziną zero
Wybory w USA Przed godziną zero
Dzielą nas dni od wyborów prezydenckich. 8 listopada otrzymamy odpowiedź na pytanie: kto będzie rządził w Stanach Zjednoczonych i decydował o losach świata, także w części i Polski, przez najbliższe 4, a pewnie 8 lat.
Tym razem wybór jest zasadniczy między Hillary Clinton, czyli kontynuacją kursu Obamy, który popchnął Amerykę w kierunku globalizmu i układowi społecznemu, o który walczyli dawniej marksiści, albo Donaldem Trumpem, politykiem centrowym deklarującym obronę wolnego rynku i tradycyjnego konserwatyzmu, który legł u podstaw prosperity Stanów Zjednoczonych. Praktycznie wybory zostaną rozstrzygnięte w kilku stanach, tak zwanych “swing states”, które historycznie głosują raz na kandydata demokratycznego raz na republikańskiego.
Prezydent Stanów Zjednoczonych nie jest wybierany przez kwalifikowaną większość głosów bezpośrednich lecz przez głosy elektoralne, które zwykle dostaje ten kandydat, który w stanie uzyskał największe poparcie. Ostatecznego wyboru prezydenta dokonuje Kolegium Elektorów Stanów Zjednoczonych.
Do podziału jest 538 głosów elektoralnych. Wygra ten kandydat, który otrzyma ich większość, czyli 270.
Liczba głosów przypadających na każdy stan uzależniona jest od jego populacji. W najsłabiej zaludnionych mają przykładowo po trzy, a Kalifornia aż 53.
Pierwsze wyniki będą podawane około 5-6 po południu czasu chicagowskiego.
O tym, kto wygra dowiemy się pewnie między 9 a 11 wieczorem, chyba, że będą się działy takie wydarzenia, jak podczas rywalizacji Busha i Gora w 2000 roku. Wtedy zarządzono dodatkowe przeliczania głosów na Florydzie.
Ostatnio napłynęły niepokojące informacje na temat możliwości sfałszowania wyborów i nie są wykluczone jakieś perturbacje. Opinię publiczną zaalarmował przykładowo fakt, iż w kilkunastu stanach maszyny wyborcze należą do firmy, która jest kontrolowana przez wielkiego zwolennika Hillary Clinton, miliardera Georga Sorosa.
Hillary Clinton w swoich przemówieniach nie przedstawia jasno programu. Jej przekaz opiera się na ogólnych sformułowaniach statystycznych i kolektywistycznych. Państwo ma być nadzorcą gospodarki i społeczeństwa. Przykładowo ostatnio mówiła na Florydzie:
„Musimy wrócić do działań kreujących miejsca pracy, pomagać tym, którzy pomocy potrzebują i wprowadzać uczciwą ekonomię”.
Typowy socjalizm.
Donald Trump mówi krytycznie o dotychczasowej sytuacji:
„Nie ma nic, czego nie uczyniłyby elity polityczne. Nie ma takiego kłamstwa, którego by nie wypowiedzieli, aby utrzymać swoją uprzywilejowaną pozycję i władzę. (…) Elity waszyngtońskie, media, korporacje i banki, które je finansują, istnieją z jednego powodu – by chronić i bogacić siebie. Elity mają w tych wyborach tryliony do stracenia (…)”
Trump podkreśla wagę zbliżającej się elekcji:
„To nie są zwykłe wybory, które odbywają się co cztery lata, to są wybory, które zadecydują o losach naszej cywilizacji, która znajduje się na rozstaju dróg. (…). Te wybory określą czy będziemy wolnym narodem, czy będziemy mieli iluzję demokracji i będziemy kontrolowani przez małą grupę globalistów układających nasz system. (…) Zdegenerowane siły polityczne Ameryki stoją za globalizacją (…) Ich środki finansowe i polityczne są praktycznie nieograniczone. Przyszedł czas ostatecznej próby.”
Emocje wyborcze sięgną zenitu we wtorek 8 listopada. Będzie to naprawdę ważny dzień dla Stanów Zjednoczonych, świata i Polski. Pozostaje wszystkim obowiązek wyborczy według własnego sumienia i intuicji, a później śledzenie wyników w mediach.
Tekst i ilustracja: Andrzej Rogalski