XX Zaduszki Jazzowe
XX Zaduszki Jazzowe
1 listopada Kraków, miejsce gdzie zagrano po raz pierwszy Zaduszki w 1955 roku, wypełnia muzyka jazzowa. Ale nie tylko Kraków, jazz zawitał nawet do podziemi kopalni w Wieliczce i tam także wspominano tych, którzy od nas odeszli, a których talent i osobowość żyje we wspomnieniach innych.
Wielu rodowitych mieszkańców Krakowa oraz miłośników jazzu, których los rzucił za ocean, do Chicago 20 lat temu wraz z Towarzystwem Przyjaciół Krakowa postanowiło przenieść tą wyjątkową ucztę muzyczną na chicagowski grunt. Tadeusz Żaczek, pomysłodawca i sprawca zorganizował najpierw skromną jam-session kwatertu Marcina Januszkiewicza w 1998 roku w gościnnych progarch Teatru Chopina. Przez kolejnych 20 lat impreza zaczęła zyskiwać coraz większe grono zwolenników i to nie tylko wśród widowni, ale także artystów, zaczęła rozrastać się oraz zaczęła być zauważana nie tylko przez Polonię ale także media amerykańskie. Na chicagowskie Zaduszki Jazzowe przybywali i wciąż przybywają muzycy z Polski, Australii, Stanów Zjednoczonych, którzy są mistrzami gatunku, których koncerty wypełniają się po brzegi i których muzyka brzmi nie tylko w kameralnych klubach, ale także na dużym i małym ekranie.
Jesień to pora roku, która nastraja ludzi melancholijnie, wielu poszukuje strawy duchowej, która nie tylko zapewni komfort rozedgranej duszy, ale także będzie ucztą dla uszu. Leila i Zygmunt Dyrkaczowie co roku udostępniają 2 sceny Teatru Chopina dla wszystkich tych, którzy chcą powspominać, posłuchać wirtuozerskich wykonań oraz spotkać się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Zaduszki Jazzowe co roku prezentują zróżnicowany program, choć zaznaczyć trzeba, że wielu artystom tak podoba się atmosfera tego festiwalu, że pojawili się na nim kilkakrotnie. W tym jubileuszowum roku na dużej scenie swoje talenty zaprezentowali otwierający imprezę Jacek Mroczka & Lemon Blues. Zaprezentowali klasyczne covery bluesowe śpiewane przez Lindę Wronski i Billa Hoopera ale także kompozycje oryginalne, w których wybrzmiewała dynamiczna harmmonijka ustna. Następnie na scenie pojawiła się grupa Marbin grająca progressive jazz-rock, która nie tylko zachwyciła swoimi wykonaniami, ale także rozbawiła humorystycznymi opowiastkami na temat powstawania utworów. Kolejną gwiazdą wieczoru była Karolina Baran Kaeyra. Młoda chicagowska wokalistka powiaja się na wielu imprezach w Polsce i Ameryce, ale jest to oczywiste. Jeżeli ma się taki talent i głos nie można ograniczyć się tylko do jednego gatunku muzycznego. Karolina pomimo choroby zaprezentowała kilka ulubionych piosenek, które bliskie są jej sercu. Oczywiście nie były to tylko covery i nowe aranżacje, usłyszeliśmy także utwory z ostatnich sesji nagranowych. Jak już wspominieliśmy Zaduszki Jazzowe od 20 lat goszczą w Teatrze Chopina, który w tym roku obchodził własny jakże wspaniały jubileusz, setne urodziny. Dlatego też melomani mieli niepowtarzalną okazję, aby zobaczyć stare fotografie dokumentujące powstanie i dzieje tego “polskiego” miejsca. Oczywiście wszystko było okraszone zabawnymi komentarzami Zygmunta Dyrkacza, który tego wieczoru nadał nowy sens słowu improwizacja. Po kilkuminutowej prezentacji na scenę weszła kolejna gwiazda wieczoru Grażyna Auguścik Group z zespołem utalentowanych muzyków. Utwory zaprezentowane przez Grażynę wywołały wręcz dreszcze emocji a ich linie melodyczne i nastrój zawierały kwintesencję zaduszkowej, wspomnieniowej magii . Wieczór na dużej scenia zamykał Map Trio Adama Czerwińskiego, Piotra Lemańczyka i Marcina Wądołowskiego z gościnnie wystepującym Billy Nealem i Karoliną Baran. Jak zwykle było to mistrzowskie wykonanie, wspaniałe aranżacje przepełnione emocjami.
A co działo się na małej scenie? Tam wieczór rozpoczął się od występu utalentowanej wiolonczelistki Lilianny Zofii Wośko, której na instrumentach perkusyjnych towarzyszył Daniel Villarrreal-Carrillo. Lilanna gra różne rodzaje muzyki od klasycznej po jazz. Utwory jakie zaprezentowała podczas Zaduszek inspirowały do zadumy i zastanowienia. Następną gwiazdą małej sceny był Pascal Pahl Collecive wszechstronny multiinstrumentalista występujący tego wieczoru z towarzyszącymi mu muzykami. Potem sceną zawładnęła Pamela Fernandez i Tad “TeeMac” Janik, którzy tak jak i zeszłym roku zdobyli ogromną symaptię publiczności. Jak zwykle Pamela zachwciła swym głosem, a Tad lekkością z jaką poruszał się po wielu gatunkach muzycznych. Oficjany wieczór zamknął występ Sergio Zgrzebskiego i Akwarel. Potem na małej scenie odbywała się jam-session dla wszystkich zagorzałych fanów improwizacji jazzowych.
Tadeusz Żaczek przed koncertami mówił o tym, że ma nadzieję, że “ to co zaprezentowaliśmy uderzyło w serca publiczności”. I my to potwierdzmy, niezmiennie od 20 lat panie Tadeuszu jesteśmy zachwyceni… i już czekamy na kolejną dawkę jazzu i jesiennej melancholii.
IB