Zabawa w ciuciubabkę
Zabawa w ciuciubabkę
To była ulubiona zabawa mojego dzieciństwa. Ok – może druga po zabawie w chowanego. Ile zawsze było śmiechu, kiedy osoba z zawiązanymi oczyma wpadała na ściany, meble, czy innych. I potem to odgadywanie – kto jest kto? Co ma to jednak ze sprawami policyjnymi? Ano tyle, że parę tygodni temu, gubernator Bruce Rauner podpisał ustawę o wdzięcznej nazwie Trust Act. Ustawa ta, w efekcie zakazuje policji na terenie całego stanu zatrzymywać, przepytywać, czy aresztować osoby podejrzane o nielegalny status w USA. Co więcej, zabrania policji przetrzymywania przestępców (!), którzy mają federalny nakaz aresztu, do czasu aż przejmą tą osobę agenci federalni.
Oczywiście lewicowe media i sorosowsko-clintonowa klika próbuje to inaczej Państwu przedstawić, ale nie dajmy sobie mydlić oczu. O co więc tak naprawdę chodzi? Zanim rozwinę temat, chciałbym jednak podkreślić, że nie jestem prawnikiem emigracyjnym. Mam pewne pojęcie o prawie imigracyjnym, wynikającym zarówno z sytuacji osobistej, jak również faktu, że jestem policjantem.
Generalnie, sam fakt nielegalnego pobytu w USA nie jest przestępstwem kryminalnym. Czyli, jeżeli ktoś przyjechał na wizę turystyczną i został nieco dłużej – to nie popełnił przestępstwa. Jest to czyn nielegalny, ale odnoszący się do prawa cywilnego, a więc trochę tak, jak otrzymanie mandatu za nielegalne parkowanie. Natomiast, jeżeli ktoś został deportowany, wrócił nielegalnie do tego kraju, oraz popełnił jakieś przestępstwo (DUI, pobicie, włamanie, itd.), to sam fakt nielegalnego pobytu w tym kraju staje się przestępstwem. Nie wiem ilu Polaków znalazłoby się w tej ostatniej kategorii, ale sądzę że nie wielu. Dlatego nie było to wielkim zaskoczeniem, że gubernator Rauner wybrał na miejsce ceremonialnego podpisania ustawy znaną chicagowską dzielnicę Latynosów, Little Village.
Podpisując ustawę, Rauner dokonał manewru zapobiegawczego. Polega to na tym, że skoro policja nie może dochodzić, czy ktoś jest tutaj legalnie, czy nie, to szanse deportacji są minimalne. Nawet, jeżeli osoba ta zostanie zatrzymana za popełnienie przestępstwa. A bez deportacji nie ma przestępstwa imigracyjnego. I sprawa jest prosta. Innymi słowy – jeżeli zatrzymam jakiegoś osobnika za DUI i zostanie skazany – to pójdzie siedzieć do ciupy w Illinois. Czy muszę dokładnie powiedzieć, kto za to zapłaci? Tak – ja, Pan, Pani, wszyscy mieszkańcy tego stanu. Oczywiście ci, którzy płacą podatki… Tu nie chodzi o to, aby policja robiła łapanki na lotnisku czy ulicach Chicago, i sprawdzała status imigracyjny zatrzymanych. (To mogą, i zapewne będą robili agenci federalni). Tu chodzi po prostu o to, żeby taki przestępca, który jest tutaj nielegalnie, został natychmiast wysłany z powrotem pierwszym zakratowanym autobusem do Jalisco, czy innego Monterey, a nie kosztował podatników Illinois. Czy wiecie szanowni Państwo, ile kosztuje roczny pobyt takiego przestępcy w więzieniu? Nie mniej, nie więcej jak 70 tysięcy dolarów!!! Nie wiem jak Państwo, ale ja mam lepsze pomysły na wydanie swoich pieniędzy.
Przy takich okazjach, często słyszy się głosy zarzucające policji nadgorliwość w ściganiu “nielegalnych”. Nie ma nic dalszego od prawdy – zapewniam. Policja w pierwszym rzędzie jest zainteresowana tym, czy ktoś popełnia lub popełnił przestępstwo. Jaka jest płeć, rasa, czy status emigracyjny takiej osoby jest totalnie nieistotne. Mit rasistowskiej policji, sztucznie podtrzymywana przez siły dążące do destabilizacji kraju (patrz sytuacja w Charlottesville), został już wielokrotnie obalony na podstawie danych statystycznych.
Jest prawdą, że w jednym z pierwszych dekretów prezydenckich, Prezydent Trump upoważnił lokalną policję do egzekwowania prawa imigracyjnego. Oznacza to, że indywidualnie szefowie policji w różnych miastach, wioskach, czy powiatach, mają prawo podjąć decyzję, czy ich pracownicy będą interesowali się statusem imigracyjnym, czy nie. Ale jest to na zasadzie dobrowolności, no a na ile wszyscy znamy życie, zbyt wiele osób nie szuka sobie dodatkowego zajęcia. Oczywiście w dużych miastach ta cała kwestia podejścia policji do statusu imigracyjnego jest bardzo upolityczniona, i na pewno nie jest decyzją, którą podejmuje samodzielnie szef policji.
Nie jestem zwolennikiem tego, żeby policja zajmowała się sprawami imigracyjnymi. Przeżyłem stan wojenny w Polsce, i jakoś to mi się bardzo nieprzyjemnie kojarzy. (Dla młodszych czytelników spieszę wyjaśnić, że w ówczesnych czasach nie chodziło o status imigracyjny, ale o to, czy się pracowało. Każdy miał Dowód Osobisty, w którym była pieczątka zakładu pracy. “Warchołom” groziło kolegium!) Ale też nie jestem zwolennikiem zabawy w ciuciubabkę, kiedy mamy do czynienia z przestępcami. Tak, policja nie powinna robić łapanek czy blokad drogowych tylko po to, żeby wyłapywać osoby przebywające w USA nielegalnie. Ale w momencie zatrzymania przestępcy, tylko i wyłącznie z przyczyn ekonomicznych, lokalna policja powinna, moim skromnym zdaniem, natychmiast powiadamiać agencje federalne, a ci powinni tych przestępców natychmiast deportować. W innym wypadku, będziemy utrzymywać tych przestępców za nasze pieniądze, płacąc za ich trzy wysokokaloryczne posiłki dziennie, za ich siłownię, opiekę lekarską, a może nawet i za studia, jeżeli nie daj Boże taki morderca postanowi zdobyć w więzieniu doktorat (a znam takich osobiście). Że nie wspomnę już o dotacjach federalnych, które po takiej ustawie na 100 procent zostaną wstrzymane. No ale stan Illinois jest w tak znakomitym stanie finansowym, że na pewno damy sobie radę bez tych cuchnących federalnych dolarów…