Zaczarowany zamek
Zaczarowany zamek
W 1947 roku William Randolph Hearst musiał opuścić swój zamek z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Posiadłość budowana od 1919 roku nadal była nieukończona. Główny budynek miał już 165 pokoi, posiadał dziesiątki tarasów, baseny, itd. Otaczało go 123 tys. akrów ogrodów.
Hearst w historii zapisał się jako twórca nowych mediów oraz właściciel bajecznej fortuny, która do dziś znajduje się w obiegu finansowym i jest okryta legendą. Mówi się teraz o nim niechętnie ponieważ prezentował poglądy niezgodne z dzisiejszymi „standardami” i walczył z sukcesem o palmę pierwszeństwa z innym potentatem prasowym z początku XX wieku Josephem Pulitzerem, ulubieńcem współczesnych mediów.
Hearst nazwał swoją posiadłość po hiszpańsku „La Cuesta Encantada” – „Zaczarowany stok”. Odkąd przebiegająca wybrzeżem Pacyfiku autostrada Nr 1 przestała być głównym szlakiem komunikacyjnym łączącym San Francisco z Los Angeles posiadłość znalazła się nieco na uboczu tras turystycznych. Mimo tego zamek odwiedzają rocznie setki tysięcy turystów, którzy nie tylko chcą podziwiać piękno, zobaczyć bogactwo, o którym prawie każdy marzy, ale też przenieść się na chwilę w świat niedostępny dla zwykłych śmiertelników. Wiele czytałem o zamku i o jego właścicielu, ale to co zobaczyłem na własne oczy przekroczyło wyobrażenia.
Aby dostać się do Hearst Castle od zachodu trzeba pokonać pasmo górskie Świętej Łucji. Końcowa część Drogi 46 zmierzającej do wybrzeża Pacyfiku przebiega przez niesamowite krajobrazy.
Góry, przestrzeń, morza wyschniętej, złotej trawy i gdzieniegdzie dostojne, wiecznozielone dęby. To wszystko w oprawie błękitnego nieba, które zapowiada bezkres przestrzeni znajdującego się nieco dalej Pacyfiku. Niecodzienny zestaw kolorystyczny daje przyjemne wrażenia. W wielu miejscach są specjalne przydrożne parkingi, z których można podziwiać widoki. My jednak zatrzymujemy się tylko raz, bo spieszno nam do legendarnego pałacu.
Z Drogi 46 zjeżdżamy na północ na autostradę Nr 1. Z lewej strony ukazuje się Pacyfik, który jest zgodnie z nazwą wyjątkowo spokojny. Tylko małe fale leniwie podnoszą się przy samym brzegu. Czekają na nie wulkaniczne, postrzępione skały charakterystyczne dla tej części wybrzeża Kalifornii. Po pokonaniu około 10 mil zjeżdżamy na obszerny parking, przy którym znajduje się Centrum Turystyczne. Oferuje ono typowe dla takich miejsc serwisy. Stąd nas zabierze wahadłowy autobus na wzgórze. Z dołu już widać charakterystyczne dwie wieże „La Cuesta Encantada”. Dawniej w miejscu, gdzie dziś jest Centrum było prywatne lotnisko z pasem startowym. Lądowały tu samoloty Hearsta i innych możnych tamtego świata, którzy licznie odwiedzali to miejsce. Tą drogą magnat prasowy dostawał na bieżąco informacje i mógł zarządzać sprawnie swoim imperium. Na terenie posiadłości nadal jest lotnisko, ale teraz przeniesione jest nieco na ubocze.
Historia Hearst Castle zaczyna się w 1865 roku. George Hearst, ojciec Williama kupił wówczas 40 tys. akrów ziemi w okolicach San Simeon w Kalifornii.
W tamtych czasach ludzie majętni stawiali sobie za punkt honoru posiadanie rancza. Protoplasta rodu wcześniej żył na wschodnim wybrzeżu i tam w 1838 roku ukończył Franklin County Mining School. W 1850 roku wyruszył ze wschodniego wybrzeża jak dziesiątki tysięcy Amerykanów na podbój Kalifornii. Założył tam swoje przedsiębiorstwo górnicze, które w ciągu kolejnych lat stało się największą prywatną firmą w tej branży. Wydobywał głównie srebro. Szybko stał się jednym z najbogatszych ludzi na zachodnim wybrzeżu. Postanowił spróbować sił także w polityce. W 1882 roku z ramienia demokratów bezskutecznie kandydował na gubernatora Kalifornii. W pięć lat później został jednak senatorem i zasiadał w Kongresie aż do śmierci w 1891 roku. Jedynym jego dzieckiem był William Randolph, który po śmierci matki w 1919 roku (w wyniku epidemii słynnej grypy Hiszpanki, która pochłonęła na świecie 20 milionów ofiar), odziedziczył tysiące akrów wokół San Simeon.
Wsiadamy do autobusu, który zawiezie nas na szczyt zaczarowanego stoku. Piętnastominutowa jazda wijącą się serpentyną pokazuje ogrom posiadłości. Rancho jest nie tylko atrakcją turystyczną, ale też nadal funkcjonującą farmą. Widać wiele budynków gospodarczych, a na zboczach dziesiątki zwierząt hodowlanych. Widać głównie czarne krowy ze szkockiej rasy mięsnej angus. Są tu też zebry, pozostałość po prywatnym zoo, które już nie istnieje.
Początkowo Hearst sporadycznie odwiedzał to miejsce z rodziną i przyjaciółmi. Zgodnie z funkcją nazywał je „Camp Hill”. Zabudowania, w których mieszkała jego zmarła matka, całkowicie wystarczały na te potrzeby. Hearst nie byłby jednak sobą, gdyby nie podniósł poprzeczki. Mimo, że miał wtedy już 56 lat postanowił wznieść zamek! Miał powiedzieć pod koniec 1919 roku do słynnej architekt działającej w San Francisco Julii Morgan: „Miss Morgan jesteśmy zmęczeni biwakowaniem na otwartym terenie na ranczo w San Simeon i chciałbym coś zbudować.”
Julia Morgan była jedną z pierwszych kobiet w XIX wieku, które ukończyły prestiżowe szkoły architektoniczne, w tym jedną w Paryżu. Kiedy rozpoczęła swój biznes w San Francisco szybko zdobyła znaczącą pozycję, a jej projekty rezydencyjne cieszyły się ogromnym wzięciem.
W ciągu następnych 28 lat Morgan nadzorowała prawie każdy aspekt budowy w zamku. Decydowała o zakupach materiałów: od kamiennych rzeźb przez mech islandzki, aż po zwierzęta do największego na świecie prywatnego zoo. Osobiście zaprojektowała w najdrobniejszych szczegółach większość obiektów. Nadzorowała zagospodarowanie gruntów, budowę basenów, schronisk dla zwierząt i kompleksu budynków dla obsługi. Konikiem zarówno Hearsta jak i Morgan było zintegrowanie zamku i jego wyposażenia z otoczeniem. Było to echo modnej wówczas architektury organicznej lansowanej przez Franka LIoyda Wrighta. Morgan pracowała również nad projektami Hearsta w innych stanach.
Zwiedzanie Pałacu podzielone jest na dwie części, pierwsza odbywa się wraz z przewodnikiem, bo tylko w ten sposób można zobaczyć wnętrza. Potem każdy może oglądać ogrody i całe otoczenie bez limitu czasowego aż do ostatniego kursu autobusu zjeżdżającego do Centrum Turystycznego.
William Randolph Hearst urodził 1863 w San Francisco i zmarł w 1951 w Beverly Hills. W 1881 ukończył szkołę średnią w stanie New Hampshire, a następnie dostał się na Harvard College, z którego został wyrzucony w 1885.
W 1887, gdy miał zaledwie 24 lata, otrzymał od swojego ojca gazetę „San Francisco Examiner”. Dokonał jej całkowitej reorganizacji i nadał charakter reporterski. Jako właściciel nie ograniczał się tylko do zarządzania, ale pisywał ostre wstępniaki. Krytykował wszystko co drażniło przeciętnych ludzi i dlatego przyklejono mu łatkę „populisty”. Nie oszczędzał władz i wielkich kompanii (nawet tych, w których jego rodzina miała udziały).
Słynne były relacje jego gazet z wojny amerykańsko-hiszpańskiej. Niektórzy mu zarzucali, że ją nawet… wywołał. W ciągu kilku lat „San Francisco Examiner” stał się najlepiej sprzedającym dziennikiem w mieście. Po tym sukcesie rozpoczęła się błyskawiczna ekspansja medialna Hearsta. Błyskawicznie powiększał swoje portfolio. W szczytowym okresie swojej potęgi posiadał 20 gazet codziennych, 13 magazynów, dwie wytwórnie filmowe, 8 rozgłośni radiowych. Do tego dochodziły liczne posiadłości ziemskie i inne inwestycje w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Meksyku. Był namiętnym kolekcjonerem sztuki. Kupował przez swoich agentów zabytki na całym świecie.
Zdobycie rynku mediów miało być wstępem do wielkiej kariery politycznej Hearsta. Jednak podobnie jak jego ojciec nie odniósł sukcesów na tym polu. Szczytowym osiągnięciem był wybór 1903 roku na członka Izby Reprezentantów z ramienia Partii Demokratycznej. W 1905 roku kandydował na burmistrza Nowego Jorku, ale minimalnie przegrał. Dwa lata później startował na gubernatora stanu Nowy Jork. W 1907 roku ponownie przegrał wybory na burmistrza Nowego Jorku. Mimo porażek politycy, łącznie z prezydentem, musieli się liczyć z nim jak z nikim innym. Miał ogromny wpływ na opinię publiczną. Próbowano go zniszczyć na różne sposoby. Najmocniejszy cios zadał mu reżyser Orson Welles, który nakręcił słynny obraz „Obywatel Kane” będący de facto paszkwilem i oskarżeniem osobowości magnata prasowego.
W zabytkowym kinie wewnątrz Hearst Castle oglądamy krótki archiwalny film z lat 30. ubiegłego wieku. Hearst ubrany w wygodny garnitur, w kapeluszu i z laską pokazuje się na nim jako człowiek powściągliwy, ale z majestatem sukcesu. Otacza go wianuszek kobiet na czele z piękną aktorką i partnerką życiową Marion Davis. Widać znajome twarze nie tylko ze świata filmowego. Lista gości, którzy odwiedzili pałac obejmowała setki znanych nazwisk: od polityków do aktorów. Bywali u Hearsta m.in: Winston Churchill, Howard Hughes, Charles Lindbergh, George Bernard Shaw, Charlie Chaplin, Gary Cooper, Clark Gable, Greta Garbo, Harold Lloyd, Harpo Marx, Mary Pickford.
Towarzystwo rozbawione, radosne, zasobne gra do kamery. Hearst wśród nich wygląda trochę obco, jest znacznie starszy w porównaniu z młodzieżą. Jest otyły i ubrany bardziej formalnie. Ma jednak pozycję lidera otoczonego respektem i pewną bojaźnią. Hearst rzeczywiście mógł wiele, bardzo wiele. W końcu był to jeden z tych nielicznych ludzi w historii, którzy osiągnęli wszystko za życia o czym zamarzyli, w tym nawet bajecznie piękny zamek na zaczarowanych wzgórzach.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Rogalski