Zbrodnia bez kary – rozmowa z Wiesławem Adamczykiem.
Zbrodnia bez kary – rozmowa z Wiesławem Adamczykiem.
“Nie ma chyba człowieka na świecie który znalazł by spokój duszy wiedząc że kości jego ojca zostały zmielone przez maszynę i rozrzucone buldozerem?”
Rozmowa z Wiesławem Adamczykiem, autorem książki „Kiedy Bóg odwrócił Wzrok”, synem zamordowanego w Katyniu polskiego oficera, zesłańcem na Sybir i świadkiem historii, której rozpowszechnienie stało się Jego życiowym powołaniem i misją, która zdaje się nie mieć końca.
Naszej rozmowy nie miałam zacząć od „guzika” ale cały plan uległ zmianie, gdy Pan Wiesław położył na mojej dłoni dwa guziki pochodzące z ekshumacji zwłok polskich oficerów zamordowanych w katyńskim lesie.
Jeden był większy, lekko „nadgryziony” czasem i warunkami w jakich mu przyszło przeleżeć, w ciężkiej ziemi poprzecinanej korzeniami drzew, które Rosjanie posadzili, by zatrzeć pamięć o tysiącach polskich oficerów tu pochowanych. Drugi, mniejszy, pochodził prawdopodobnie od mankieta koszuli, wypukły z orzełkiem i resztkami zaschniętej ziemi w zagłębieniu.
Do kogo należały? Do którego z oficerów pogrzebanych cichaczem w środku nocy?
Dreszcz przebiega po kręgosłupie, bo te guziki choć małe przedstawiają istotną część historii, która do dzisiaj zdaje się być kulą u nogi zarówno Rosji jak Ameryki i Anglii.
Co czuje człowiek, który stracił ojca, tam w tym lesie? Jakie myśli przechodzą mu przez głowę, gdy trzyma te guziki w ręku? Czy może przypadkowo należą do munduru jego ojca? Jakie byłoby to prawdopodobieństwo? W najlepszym przypadku 1:15000? Nic jednak nie jest przypadkiem i gdyby te dwa guziki mogły opowiedzieć o zbrodni, której były świadkiem, powiedziałyby, że prawda zawsze wyjdzie na wierzch, jak one….
A prawda leżała pod katyńskim lasem
jak wyrzut sumienia
Pan Wiesław waży w ręku te dwa guziki jak długo poszukiwany skarb. Właściwie można powiedzieć, że historia w tym momencie zatacza koło.
70 lat temu został sierotą i przez ten czas nie mógł zapalić świeczki na grobie swojego ojca i jego współtowarzyszy niewoli. 70 lat to życie pokolenia; to szmat czasu, którego dla wielu zabrakło, by stali się świadkami historii, którą dowolnie i z uporem zmieniano jak makijaż błazna, spychano na peryferie pamięci, z której szydzono i naciągano zależnie od nastroju politycznego i wygody panujących.
IW: Mam wrażenie, że jest w Panu wciąż ten mały Wiesiu, który stracił najpierw dom, później ojca, mamę i swoją ojczyznę, że wciąż Pan poszukuje prawdy i sprawiedliwości.
WA: Rzeczywiście, rzadko kiedy człowiek w moim wieku przyzna się, że jest w nim wciąż małe dziecko. Jestem wciąż tym 6-letnim chłopcem, który stracił swoich rodziców i ojczyznę, i który wciąż szuka sprawiedliwości nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla tych, którzy na zawsze pozostali w syberyjskiej ziemi i dla tych, którzy zostali skrytobójczo zamordowani. Czy ktokolwiek może sobie wyobrazić tragedię dziecka, które w przeciągu paru lat traci ojca, mamę, dom i ojczyznę? Jak dziecko może żyć z taką tragedią? Jak można nie tęsknić za rodzicami i ukochanym domem, który był oazą spokoju i radosnych lat tam spędzonych?
Rzeczywiście prawda leżała tam, pod katyńskim lasem jak wyrzut sumienia Sowietów i naszych zachodnich aliantów i przyjaciół, którzy nie tylko nas zdradzili i kłamali, ale którzy nigdy się nie przyznali do całkowitej prawdy. Przez dziesięciolecia trwają nie tylko kłamstwa, ale co gorsze „zmowa milczenia”.
IW: Z zawodu był Pan chemikiem, konsultantem finansowym i brydżystą turniejowym, który nigdy nie brał żadnych kursów dziennikarskich i pisarskich. Jak to się więc stało, że bez pisarskiego przygotowania, napisał Pan książkę, która została wydana przez Uniwersytet Chicagowski, przetłumaczona na dwa języki, a w Polsce stała się bestselerem 2010 roku?
WA: Jedną z najtrudniejszych rzeczy w USA jest wydanie książki, szczególnie o tematyce historycznej. Musiałem więc znaleźć klucz do jej napisania w taki sposób, żeby nie tylko zaciekawiła wydawnictwo, ale przede wszystkim, żeby dotarła do serca i duszy czytelników. Zacząłem od studiowania pisarskiego rzemiosła i powoli, metodą prób i błędów, strona po stronie zaczęła powstawać „żywa historia” widziana oczami małego chłopca. Jak widać moja metoda się sprawdziła, bo książka została wydana przez szacowne wydawnictwo Chicagowskiego Uniwersytetu, co było zamierzoną i przemyślaną przeze mnie taktyką.
IW: Pańska opowieść czekała ponad 60 lat na ujrzenie światła dziennego. Jak to się stało, że zdecydował się Pan ją opowiedzieć?
WA: Muszę przyznać, że wyjazd do Charkowa w 1998 roku był jednym z bodźców do napisania mojej historii, szczególnie po moim wywiadze do telewizji BBC, gdy moje wypowiedzi poszły w świat. Dziennikarka, która ze mną rozmawiała powiedziała, że stał przed nią krzepki, dorosły człowiek, z siwymi włosami i brodą, ale który mówił głosem 6-letniego chłopca żegnającego się ze swoim, odchodzącym na wojnę ojcem. Ten moment był bezsprzecznie dodatkowym atutem do wydania moich wspomnień.
IW: Jak doszło do tego, że znany pisarz i historyk, Norman Davis napisał przedmowę do pańskiej książki?
WA: Przed wydaniem książki Jagna Wright i Aneta Naszyńska z Anglii zrobiły film „Zapomniana Odyseja” i zwróciły się do mnie z prośbą o jego rozpowszechnienie w USA i Kanadzie. Było to dla mnie dużym wyzwaniem, bo musiałem interesująco zareklamować film dokumentalny, opowiadający o deportacjach Polaków na Syberię i do Kazahstanu; no i żeby chcieli go zobaczyć nie tylko Polacy ale i Amerykanie. Premiera filmu odbyła się w polskim konsulacie w Chicago, na którą przyszło wiele ludzi i pokaz okazał się sukcesem. Potem zostałem zaproszony do WTTW 11 z filmem i jako komentator. Jakiś czas po tym zdarzeniu, gdy napisałem swoją książkę, tym razem Jagna Wright przyszła mi z pomocą. Okazało się, że zna Normana Davisa, który za jej pośrednictwem przeczytał mój manuskrypt, i ku mojemu ogromnemu zadowoleniu, napisał przedmowę do mojej książki. (…)
IW- Jak Pańska książka została przyjęta w Ameryce?
WA- W skrócie mogę powiedzieć że cztery znane gazety w Ameryce dały piękne recenzje o mojej książce a według Chicago Tribune została uznana za jedną z najlepszych książek 2004 roku.
IW – Odniósł Pan sukces w Ameryce ale powiedział że pańskim pragnieniem było wydanie tej książki w Polsce. Jak do tego doszło?
WA- Uniwersytet Chicagowski znalazł wydawcę w Polsce. Dla mnie najważniejsze było żeby ta kiążka również dotarła do polskich czytelników, by po latach ukrywania prawdy przez polski komunistyczny rząd, Polacy mogli usłyszeć o tragedii swoich rodaków widzianej oczami małego chłopca.
IW- Jest więc Pan człowiekiem który rozpowszechnia żywą historię. Nie przesadzę jak powiem że krzewienie prawdy stało się Pana powołaniem i życiową misją.
WA- To wcale nie przesada. Poświęciłem na rozgłaszanie prawdy o naszej polskiej tragedii 15 lat swojej emerytury. Podkreślam że nie napisałem książki historycznej. “Kiedy Bóg Odwrocił wzrok” jest pamiętnikiem i opowiada historię nie tylko mojej rodziny ale dziesiątków tysięcy innych rodzin, po przeczytaniu której i Amerykanie i Polacy przyznawali że dowiedzieli się bardzo dużo o polskiej historii.
IW- Jak pan rozpowszechnia tą prawdę?
WA- Oprócz napisania książki jestem czynnie zaangażowany w sprawę rozpowszechnienia prawdy o sowieckich zbrodniach, ukrywanych przez polski rząd komunistyczny jak i przez naszych zachodnich przyjaciół. W Ameryce brałem udział w audycjach radiowych i telewizyjnych, jak również w czterech filmach dokumentalnych, z których, Officer’s Wife (“Żona Oficera”) została wyprodukowana w Hollywood. W 2010 roku brałem udział w edukacyjnym sympozjum “Poland in the Rockies” w Canmore w Kanadzie którego celem było podkreślenie polskiej tożsamości na tle historycznym. W Polskim Instytucie Sztuki i Nauki w Nowym Yorku miałem wykład na temat “Polskie Dzieci na Wygnaniu” który spotkał się z wielkim zainteresowaniem. Mój wkład w propagowanie prawdy objawia się konkretnym działaniem i może dlatego to co robię zostaje zauważane i doceniane zarówno przez dzisiejszych polityków jak i media których jestem częstym gościem. W Polsce również byłem zapraszany do udziału w audycjach telewizyjnych i radiowych, wywiadów w mediach, prelekcjach w szkołach i różnego rodzaju instytucjach. Mówiąc o tym co się stało nam Polakom, żyję nadzieją że udzielam głosu dziesiątkom tysięcy ofiar które nie mogą upomnieć się o sprawiedliwość.
Milowy krok w szukaniu prawdy i sprawiedliwości
IW- Niektórzy politycy doceniają pańskie wysiłki. Ma Pan na swoim koncie liczne wyrazy aprobaty od takich polityków jak Rham Emmanuel -kongresman i doradca prezydenta Obamy a obecnie major miasta Chicago, kongresman Jerry Kuczka, prezydent Reczpospolitej Polskiej Aleksander Kwasniewski, Marek Kwiatkowski (Wielki Mistrz Kapituły Orderu Świętego Stanisława) jak również instytucje; Polsko-Amerykański Kongress Stanu Illinois a także Amerykański Instytut Polskiej Kultury na Florydzie.
WA– Tak, rzeczywiście muszę przyznać że cieszą mnie te wyróżnienia bo świadczą o tym że moje wysiłki są zauważane i docenione. Drogocennym dla mnie wyróżnieniem było zaproszenie na pierwsze oficjalne otwarcie cmentarza polskich oficerów zamordowanych w Charkowie.
IW- To musiało być dla Pana ogromnym przeżyciem.
WA- Przeżyciem nie do wyobrażenia. Po 58 latach mogłem w końcu osobiście złożyć mojemu zamordowanemu ojcu i jego towarzyszom należny hołd. Wyjazd z Chicago przypadał akurat w Dniu Ojca a towarzyszył mi mój syn, George który również chciał zapalić świeczkę na grobie nieznanego mu dziadka, co spotęgowało emocjonalność tej pielgrzymki. Byłem bardzo poddenerwowany bo to była podróż tą samą trasą jaką nas wywozili na Syberię. Odżyły wspomnienia a emocje brały górę i bałem się tego tak oczekiwanego “spotkania” z grobem mego ojca. Nie byłem w stanie skupić myśli, nie wiedziałem jak się zachowam gdy stanę nad jego grobem.
IW- Czy po pielgrzymce do Charkowa znalazł Pan spokój duszy?
WA- Jedynym, głównym celem mojego życia było pragnienie żeby odnaleść grób ojca i oddać jemu i jego współtowarzyszom wieczny hołd. I to się stało.
W drodze do Charkowa dowiedziałem się że około 1970 roku kości zamordowanych oficerów były zbeszczeszczone na rozkaz sowieckich władz; zmielone maszyną i żeby poraz kolejny ukryć prawdę posadzono na nich drzewa. Nie ma chyba człowieka na świecie który znalazł by spokój duszy wiedząc że kości jego ojca zostały zmielone przez maszynę i rozrzucone buldozerem? Resztki tych kości wychodziły na wierzch, przebijając się przez korzenie i ziemię tak jak by chciały powiedzieć, “prawda zawsze wyjdzie na wierzch.” Prawda nadal jest ukrywana. Spokoju więc nie znalazłem ale to przeżycie natchnęło mnie do głoszenia prawdy i szukania sprawiedliwości.
Czy ci ludzie nigdy się nie nauczą?
IW- Jechał Pan więc tą samą trasą co 58 lat wcześniej tylko już w zupełnie innych warunkach i w innym celu a w dodatku pod eskortą Reprezentacyjnej Kompanii Wojska Polskiego.
WA- Muszę się przyznać że przed samym przekroczeniem terażniejszej granicy Ukraińskiej, mimo że jestem dorosłym człowiekiem i na dodatek w towarzystwie telewizji i pod eskortą Reprezentacyjnej Kompanii Wojska Polskiego, ogarnął mnie strach i odżyły te straszne wspomnienia sprzed 58 lat. Gdy stanęliśmy na dworcu w Charkowie orkiestra zagrała na nasze przywitanie Marsz Pierwszej Brygady Legionów, niepokój powoli ustępował zdumieniu. Policja ukraińska otoczyła kordonem tłum gapiów, oddzielając nas tak żebyśmy nie mieli z nimi kontaktu. Nie mogłem uwierzyć że po ośmiu latach upadku komunizmu, wciąż stał tam dumnie wyprostowany posąg Lenina. Ktoś rzucił komenatrz, “czy ci ludzie nigdy się nie nauczą?”
Przedstawicieli Ameryki i Anglii wygodnie zabrakło….
IW- Jak wyglądało spotkanie rodzin katyńskich na cmentarzu?
WA– Zawieziono nas autobusami na cmentarz Piatichatki w Charkowie. To przytłaczające miejsce, jak wspomniałem wcześniej sprofanowane kilkakrotnie przez NKWD. Okazało się że jest tam 15 polskich masowych grobów i odnalezienie właściwego okazało się trudne. Reszta grobów należała do pomordowanych, sowieckich obywateli. Mszę ekumeniczną odprawił dyw. ks. bp. L. Głódż, warty honorowe złożone z jednego ukraińskiego i jednego polskiego żołnierza stanęły przy grobach koło ołtarza i zagrano marsza żałobnego Chopina. Obecni byli prezydent Ukrainy Leonid Kuczma i prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. Przedstawicieli rządów Ameryki i Anglii wygodnie zabrakło. Cóż, może musieliby tłumaczyć się mediom z powodu swojej wizyty. Akt Erekcyjny odczytał ppdk. Wiesław Grudziński a symboliczny kamień węgielny został położony przez prezydentów RP i Ukrainy. Póżniej złożyłem wieńce a ponieważ nie wiedziałem gdzie może spoczywać mój ojciec chodziłem z bólem serca od grobu do grobu by pomodlić się i oddać hold. Drzewa szumiały tak pewnie jak wtedy gdy wrzucali ich do tych dołów. Łzy napłynęły do oczu. “Kocham cię ojcze” powiedziałem a wtedy podszedł do mnie mój syn, George który przejęty chwilą podał mi znalezioną łuskę z karabinu na pamiątkę tego dnia.
Moja noga już nigdy nie powstanie na tej nieludzkiej ziemi
IW- Czy powtórzył by Pan tą podróż?
WA- Nie, nigdy bym nie powtórzył tej drogi. Na dworcu w Charkowie polska telewizja zapytała mnie o to samo, odpowiedziałem, “moja noga już nigdy nie powstanie na tej nieludzkiej ziemi.” Moje słowa poszły na całą Polskę; telewizja emitowała tą wypowiedż i to właśnie uratowało mi życie.
IW- Nie bardzo rozumiem jak ta wypodż miała uratować pańskie życie.
WA- Otóż w 2010 roku zadzwoniła do mnie poznana w Charkowie dr. Ewa Gruner-Żarnoch, prezes Rodziny Katyńskiej w Szczecinie która w latach 1995-1996 uczestniczyła w gruntownych ekshumacjach katyńskich mogił. Przeżyła wtedy szok gdy wśrów szczątków rozpoznała zegarek i sygnet swojego ojca.
Zadzwoniła do mnie z pytaniem czy chciałbym polecieć z innymi rodzinami katyńskimi dla których zarezerwowano miejsca w samolocie prezydenckim, do Smoleńska. Pomimo że bardzo chciałem przyjąć zaproszenie, przypomniałem sobie co powiedziałem w 1998 roku po powrocie z Charkowa że nie powstawię nigdy więcej nogi na tej nieludzkiej ziemi i nie mogłem teraz zaprzeczyć sam sobie. Z bólem serca odmówiłem. Jestem wdzięczny sobie że dotrzymałem słowa i nie poleciałem. Dzisiaj byśmy nie rozmawiali.
Sprawiedliwość spóźniona, odłożona, czy też uniemożliwiona?
IW- Był Pan zaproszonym gościem przez Case Western Reserve University- Law School w Cleveland gdzie poproszono Pana, syna zamordowanego w Katyniu oficera, o wykład na temat katyńskiej zbrodni. Jaki był tam Pański udział i dlaczego było to ważne spotkanie?
WA- Uczestniczyłem w lutym 2011 roku w sympozjum w Case Western Reserve University pod tytułem “Katyn:Justice delayed or Justice denied?” co można przetłumaczyć na polski jako “Katyń:sprawiedliwość spóźniona, odłożona, czy uniemożliwiona?” Sympozjum przewodniczył prof. Michael Scharf z Case Western Reserve University a główne wystąpienie miała mecenas Maria Szonert-Binienda – organizatorka sympozjum.
Dla Polaków było to bardzo ważne spotkanie bo traktowało o zbrodni katyńskiej a analizowane było przez wybitne umysły prawnicze. W wykładzie który zatytuowałem, “Living i the shadows of Katyn” (Życie w cieniu Katynia) opowiedziałem o tragedii mojej rodziny; jak wygląda życie człowieka który jest potomkiem zamordowanego w Katyniu oficera. Byłem mile zaskoczony że eksperci prawa o ludobójstwie, sędzia z Sierra- Leone i prokuratorzy, po moim wykładzie nagrodzili mnie oklaskami na stojąco, szczególnie że wykłady, a w tym i mój, były transmitowane na cały świat co z pewnością nie umknęło uwagi KGB w Moskwie. Konsekwencją mojego wykładu w Cleveland było zaproszenie mnie na Kapitol w Washingtonie żeby wygłosić zamykającą przemowę. Zaproszeni z Chicago również byli sędzina Aurelia Puciński oraz Prezes Polonii Amerykańskiej, Frank Spula. W 72 rocznicę Sowieckiej agresji na Polskę, miała tam miejsce konferencja poświęcona zbrodni katyńskiej, “Katyń- Niedokończona Sprawa” sponsorowana przez 15 cywilnych i akademickich organizacji w Ameryce. W podsumowaniu naszego spotkania, zwracając się do amerykańskiego kongresu, wyraziłem prośbę żeby wszytkie dokumenty, przechowywane w amerykańskich archiwach, dotyczące katyńskiej zbrodni, zostały po latach “zmowy milczenia” ujawnione nie tylko w imię zasad sprawiedliwości w które wierzymy i wyznajemy ale przede wszystkim by oddać hold ofiarom katyńskiego mordu i całemu polskiemu narodowi.
Ilona Waksmundzki
Zdjęcia w artykule i na okładce dzięki uprzejmości autora.