Żeby kogoś rozpalić, trzeba samemu płonąć!
Żeby kogoś rozpalić, trzeba samemu płonąć!
Jak rozwija się życie Polonii w Wietrznym Mieście? Czy wciąż stanowimy tutaj największą ilościowo grupę Polaków w świecie, drugą po Warszawie?
Wielu rodaków, szczególnie seniorzy wracają do Polski. Inni przenoszą się do pozostałych stanów Ameryki, najczęściej na Florydę, do Arizony, Teksasu, Kolorado. Kto został? W aglomeracji Wietrznego Miasta żyją kolejne pokolenia rodaków. To osoby, które urodziły się tutaj. Polskę, kraj przodków znają z wakacyjnych kontaktów albo z opowiadań dziadków lub innych krewnych. Gdy rodzice lub jedno z nich nie mówi po polsku to dzieci nie mają motywacji, aby uczęszczać do polskich szkół.
Adaptacja w tyglu tej społeczności ma wiele aspektów. Zajęci pracą, dziećmi, zakupami i spłatą kredytów, wybieramy krótki odpoczynek. Wylot do Polski staje się mniej atrakcyjny. Kontakt z rodzinami w Polsce ograniczamy do świątecznych rozmów albo dowodów pamięci w postaci przesyłek w jedną lub w drugą stronę. Dorosłe dzieci studiują lub pracują w tutejszych firmach. Prowadzą też własne biznesy, często poza środowiskiem, w którym wyrastali. Chęć osiągnięcia samodzielności, szczególnie w młodym wieku stanowi napęd gospodarki, do niedawna specjalność amerykańskiego społeczeństwa. Młodzi rodacy, jeszcze w szkole średniej starają się uwolnić od kontroli rodzicielskiej. Z koleżanką lub kolegą a nawet w grupie wynajmują dom lub apartament; to próby życia na własny rachunek. Komu udało się znaleźć płatne zajęcie albo nie stracić pomocy rodziców, ten chwali samodzielność.
Wielu naszych rodaków kończy studia na amerykańskich uczelniach i organizuje przeprowadzkę. Pracujemy na uczelniach, w urzędach, w służbie zdrowia, w budownictwie, w branży porządku i bezpieczeństwa, w policji. Gdy podczas oczekiwania na przykład w kolejce pada polskie słowo, ktoś reaguje uśmiechem, czasem dowcipem albo zapyta: „jak się masz”. Tak bywa przy zamawianiu kawy, posiłków, w dniu pączków albo z okazji innych ważnych dat. Celebrujemy polskość w maju, podczas biało czerwonej parady albo w październiku, Miesiącu Dziedzictwa Polskiego i Kultury.
Czy dlatego, że coraz nas mniej, czy z powodu rozproszenia, integracja środowiskowa odbywa się bez aplauzu, bez uciechy nas samych, więc tez poza zainteresowaniem tubylców. Warto więc przypomnieć, że „aby kogoś zapalić (do dzieła) trzeba samemu płonąć”!
BM Żmudka
Adres do korespondencji:
barmez@gmail.com
Comments (0)