Grubaskiem być
Grubaskiem być
Czy grubas może być zdrowy? Wielu zalanych tłuszczem „wielorybów” w postaci ludzkiej twierdzi, że tak. Jedną z nich nawet wszyscy znamy. Oprah, której waga skakała jak temperatury na Alasce, swego czasu twierdziła, że pomimo swoich ogromnych kształtów wyniki badań ma bardzo dobre.
Skoro grubas może być zdrowy, to dlaczego lekarze biją na alarm? Non stop słyszymy, że otyłość brzuszna to nie tylko problem estetyczny – to śmierć. „Oponka” stanowi największe zagrożenie dla zdrowia ludzkiego. Że tłuszcz zebrany w okolicy brzucha jest dużo gorszy niż ten zebrany w pośladkach, na plecach czy udach.
Każdy grubasek ma wymówkę, dlaczego jest gruby. Za dużo pracuje, brak czasu, mąż/żona są złym przykładem, z domu wynieśli złe nawyki, zła przemiana materii, urodzenie dziecka, stres, hormony lub ich brak. Z reguły nikt z nas, grubasów, nie chce się przyznać, że po prostu zbyt dużo je i za mało ćwiczy. Przecież łatwiej jest zwalić winę za nasz tłuszcz na czynniki „od nas niezależne”, niż wziąć winę na siebie i „coś” z tym fantem zrobić.
Otyłości nie powinno się bagatelizować. Niezależnie od tego czy weźmiemy za nią winę na siebie czy nie powinniśmy z nią walczyć. Tłuszcz nagromadzony w okolicach brzucha powleka również nasze narządy wewnętrzne – wątrobę, trzustkę, serce, wypełnia nasze żyły. Otłuszczone narządy zaczynają źle pracować, zwiększa się ich ryzyko zachorowania na raka. Nadmiar tkanki tłuszczowej doprowadza do wzrostu produkcji insuliny, co prowadzi do nadciśnienia tętniczego, podwyższonego poziomu cukru oraz trójglicerydów i cukrzycy typu 2. Grubasy mają większe prawdopodobieństwo zachorowania i walki z cukrzycą, miażdżycą, chorobami układu krążenia. Choroby te często doprowadzają do śmierci, czyli tłuścioszki szybciej powinny wykupić sobie miejsce na cmentarzu. Proponuję kremację, bo kosztuje niecałe $800 – wielka oszczędność dla rodziny.
Nie tylko wszystko co negatywne wiąże się z byciem grubasem. Grubasy mają spory pozytywny wpływ na ekonomię. To dzięki nam zarobki restauracji typu fast food rosną, a wszystkie firmy oferujące programy i produkty dietetyczne zbijają fortunę. Grubasy wydają $61 miliardów dolarów rocznie na różnego rodzaju diety, tabletki i suplementy. A $300 miliardów zostawianych jest co roku w fast food’ach.
Firmy dietetyczne często nie ujawniają wszystkich składników występujących w ich suplementach czy tabletkach. A obiadki, którymi każą nam się zajadać niewiele różnią się od amerykańskich „tv dinners”. Ich produkty z reguły nie mają nic wspólnego ze zdrowym odżywianiem.
W przeciągu ostatnich 10 lat do Krajowej Komisji Handlu (FTC) wpłynęło 80 spraw przeciwko firmom dietetycznym oferującym produkty, które nie spełniły norm, które dana firma podawała do wiadomości publicznej oferując swoje produkty. Nie tylko konsumenci czują się oszukani. Firmy dietetyczne oczerniają siebie nawzajem, że produkty ich konkurentów nie działają.
Wiele programów dietetycznych działa tak długo, jak korzysta się z ich produktów. W momencie, kiedy konsument decyduje się z nich zrezygnować, wierząc, że schudł wystarczająco i chce na własną rękę zacząć zarządzać swoją dietą zaczyna tyć i rozpoczyna się proces jo-jo. Picie soczków, odmawianie sobie kawy czy innych przysmaków nie działa na dłuższą metę.
Proponuję, aby w tej syzyfowej walce, jaką jest zrzucanie zbędnych funtów czy kilogramów, powstrzymać się od korzystania z usług „firm dietetycznych”. Każdy grubas powinien udać się do lekarza dietetyka i specjalisty od żywienia i w sposób naturalny wrócić do zdrowej wagi.
Oto podstawowe 12 przykazań dla grubasa stawiającego pierwsze kroki w próbach zgubienia zbędnych kilogramów:
1. Kupuj tylko świeże produkty.
2. Na talerzu powinno znaleźć się 75% warzyw.
3. Nie jedz po godzinie 7 pm.
4. Ruszaj się – każdego dnia. Spaceruj, jeździj na rowerze. Zapisz się na basen.
5. Żadnego jedzenia w restauracjach! Żadnych restauracjach!
6. Powiedz nie alkoholowi.
7. Nie obżeraj się jak wieloryb. 1500 do 1800 kalorii dziennie to norma światowa.
8. Pisz co jesz.
9. Nie podjadaj. Śniadanie, lunch i obiad ci wystarczą.
10. Pij wodę, a nie napoje gazowane.
11. Zero słodyczy.
12. Pamiętaj, wszystko jest dla ludzi. Tylko z umiarem!
Ameryka lubuje się w każdym ekstremum. Bo na każdym ekstremum można się wzbogacić. Jak zawsze wszystko kręci się wokół kasy i d…, hmm w tym przypadku brzucha. Programy telewizyjne typu „Schudłam 400 funtów” czy też „Grubasy ćwiczą” są na porządku dziennym. W Ameryce nie brakuje wyborów. Nie musimy jeść w McDonald’zie. Nie musimy kupować półproduktów z dodatkiem niesamowitych ilości cukru, soli i składników, których nazw nie możemy wymówić. Każdy z nas ma dostęp do świeżych owoców i warzyw, czystej wody i dobrej jakości protein. Co parę mil mamy fitness kluby, szkółki jogi, zumby czy kickboxingu. A jednak grubasów na naszych ulicach jest jak mrówek.
Na dzień dzisiejszy więcej ludzi cierpi na otyłość niż z powodu głodu na świecie. W Ameryce jedna osoba na trzy jest otyła, a pomimo tego USA cały czas nie jest „najtłuściejszym” krajem świata. Ta nagroda należy do Meksyku.
Przeciętny Amerykanin zjada 25 funtów cukierków rocznie. Kierowcy grubasy mają o 78 procent większe prawodopodobieństwo utraty życia w wypadku samochodowym. Według organizacji WHO, BMI powyżej 30 świadczy o tym, że osoba jest otyła.
Arkansas, Zachodnia Wirginia i Mississipi mają największy procent grubasów wśród dorosłych. Najmniej grubasów przebywa w Kolorado.
W większości przypadków bycie otyłym to nasz wybór. Łatwiej jest zjeść „tv dinner” i usiąść przed telewizorem niż ugotować i wyjść na spacer. Pamiętajmy, że zdrowie mamy jedno. Problemy z chodzeniem, oddychaniem utrudnić mogą wykonywanie podstawowych codziennych obowiązków i odebrać zadowolenie z życia.
Proponuję, aby każdy, kto myśli o wyjeździe do Nowej Zelandii najpierw sprawdził swoje BMI. Nowa Zelandia nie lubi grubasów i znana jest z tego, że odmawia tłuściochom wiz.
Siwa
Comments (0)