Dzień, w którym artysta przestaje czuć tremę to koniec artysty…
Dzień, w którym artysta przestaje czuć tremę to koniec artysty…
czyli rozmowa z Mariką o jej twórczości, życiu i karierze oraz o wrześniowym występie podczas Taste of Polonia.
Kto kryje się pod artystycznym pseudonimem Marika?
Marta Kosakowska
Czy scenowa Marika i domowa Marta bardzo różnią się od siebie?
Domowa jest nieumalowana i chodzi boso, pozwala sobie na łagodność i nie zarządza światem.
Dancehall, reggae, jazz, soul, funk… który z tych stylów jest najbliższy Marice?
Wszystkie darzę równą miłością, choć ostatnio bardziej interesuje mnie drum’n’bass i funk.
Łączysz kilka karier. Jesteś wokalistką, autorką tekstów, dziennikarką radiową i prezenterką tv. W której roli czujesz się najbardziej komfortowo, a która daje ci najwięcej satysfakcji?
Zdecydowanie najbardziej na miejscu czuję się na koncertowej scenie i przed mikrofonem w studiu.
Czy przyjmując pracę w telewizji nie obawiałaś się, że z czasem zamiast z muzyką będziesz bardziej kojarzona jako “Marika, ta co prowadziła Voice of Poland”?
Nie, bardziej sie obawiałam czy ja się w ogóle nadaję do telewizji – czy mnie tam nie zepsują 😉
Skąd bierzesz inspiracje do pisania? Kiedy możemy spodziewać się kolejnej płyty?
Inspiracje płyną z doświadczeń, z przeżytych sytuacji, spotkanych ludzi, rozmów, filmów, książek. Pierwsze single już gramy na koncertach i za chwilę będą mieć radiową premierę natomiast cała płyta wyjdzie jesienią tego roku.
Otwierałaś koncerty dla różnych światowych gwiazd. Kto jest twoim idolem muzycznym? Który z występów wspominasz wyjątkowo miło?
Nie mam kogoś takiego jak idol muzyczny, choć oczywiście cenię wysoko dokonania wielu artystów. Najlepiej wspominam spotkanie z Eryką Badu i Wyclefem Jeanem. Miło było słyszeć komplementy na temat mojej muzyki z ich ust.
Przed koncertem zmieniasz swój wygląd, przechodzisz metamorfozę. Czy przy tych zmianach korzystasz z podpowiedzi zawodowej stylistki, czy raczej kierujesz się swoim przekonaniem?
W przypadku szczególnie ważnych dla mnie sesji i koncertów korzystam z pomocy stylistów, najczęściej jednak ubieram się sama i nie uważam, żeby to była jakaś spektakularna metamorfoza. Ja na scenie i ja gdziekolwiek indziej to nadal ja …i wyglądam dość spójnie. Stawiam na naturalność i prawdę, również w zakresie kreacji scenicznej. Nie lubię przebieranek i przerysowanych kostiumów. Jedyne, co mam odrobinę przerysowane to może… włosy 🙂 Taka fanaberia.
W twojej twórczości znajdujemy nawiązanie do historii. Wzięłaś udział w projekcie muzycznym Fundacji Niepodległości – “Panny wyklęte”. Opowiedz nam o tym projekcie.
Panny to projekt, do którego Darek Malejonek z zespołu Maleo Reggae Rockers zaprosił polskie wokalistki żeby napisały autorskie teksty i melodie na temat naszej historii. Jestem przekonana, że dopóki nie poznamy swojej historii, nie poznamy prawdy o sobie. Jest wiele spraw przemilczanych i zamiecionych pod dywan. Trzeba o tym opowiedzieć i się oczyścić. Trzeba oddać ukłon i podziękowanie tym, którym wiele dzisiejszych swobód i komfort zawdzięczamy. Uznałam też, że warto mówić o historii delikatnie, bez wygrażania pięścią. Z wrażliwością i otwartym umysłem i sercem. Opowiedzieć o ludziach. Nie o liczbach. O emocjach. W tym jest jakaś wiedza, prawda o człowieku, prawda, której potrzebujemy. Choćby po to żeby wyciągnąć wniosek, że zrobimy wszystko żeby nie doszło do kolejnej wojny.
Z reguły publiczne występy wywołują tremę. Jak jest z tobą? Czy po tylu latach na scenie i przed kamerami telewizyjnymi nadal masz tremę przed koncertem?
Najlepsze rzeczy to te, przed którymi czujemy drżenie. Dzień, w którym artysta przestaje czuć tremę to koniec artysty. Jeśli czuje tremę, znaczy że mu zależy. Nigdy nie ma 2 takich samych koncertów i publiczności. Zawsze jest wielka niewiadoma: jak będzie dziś? Czy się nawzajem uwiedziemy? To zawsze wywołuje drżenie i ekscytację. No, chyba że się gra jazz na święcie kiełbasy to wtedy pewnie bardziej przerażenie niż drżenie. Ale na szczęście tego nie doświadczyłam 🙂
A czego słucha Marika w wolnych chwilach? Jak się relaksujesz?
W wolnych chwilach słucham konferencji Adama Szustaka. Jest to dla mnie czas siedzenia w studiu, dopieszczania produkcji i miksowania piosenek więc kiedy tylko mam okazję – słucham ciszy. To jak wąchanie ziaren kawy dla odpoczynku w perfumerii.
Kiedy zdradziłam koleżance, że we wrześniu odwiedzi Chicago Marika, powiedziała tylko jedno – “Super, Bednarek w spódnicy, będzie mega koncert”. Czy spotkałaś się już z takim określeniem i jak się do niego odnosisz?
Nie, może Twoja koleżanka zasugerowała się początkami mojej twórczości, czasami Bass Medium – to było dokładnie 10 lat temu. W tej chwili moje teksty i muzyka to efekt pracy trzydziestopięciolatki, moi słuchacze to dorośli ludzie, najczęściej trzydziestolatkowie. Myślę, że Kamil, zresztą bardzo zdolny chłopak, jest młodziutki i trafia głównie do nastoletniego odbiorcy. Nie oburza mnie to porównanie, choć wydaje mi się nietrafne.
We wrześniu zobaczymy cię na koncercie Taste of Polonia. Jest to jeden z największych polonijnych festiwali w Chicago. Miałaś już okazję poznać chicagowską publiczność.
Tak, grałam już w Chicago 28.11.2009 w pięknym klubie Congress Theater http://www.faktychicago.com/zdjecia/euro-reggae-festival,galleries,24.html#.VRQN4Xa2580
To był świetny koncert dla amerykańsko-polskiej kilkutysięcznej publiczności.
Czego możemy oczekiwać na wrześniowym koncercie?
Muzyki i prawdy. Ogromnej miłości z jaką tworzymy i szukamy bliskości z publicznością. Za każdym razem inną, niepowtarzalną, zaskakującą. Oczekuj nieoczekiwanego! To jedna z pięknych rzeczy w moim zawodzie 🙂
Z Justyną Milkiewicz - Mariką rozmawiała Magdalena Stefanowicz Zdjecie Kaska Sawicka
Comments (0)